Fotografie pochodzą z archiwum Marii Bawolskiej i Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta POK ,,Dom Chemika”.
Często w odkrywaniu historii pomaga przypadek. Bywa i tak, że z pozoru nieistotnymi przedmiotami czy dokumentami za-interesuje się ktoś rozumiejący ich znaczenie. A jeśli też wśród pamiątek rodzinnych odnajdzie te, które mogą mieć szersze znaczenie – dla historii, dla społeczności, dla odkrywania przeszłości – wtedy mówimy o czymś niezwykłym, co pozwoli nam na sięganie w głąb dziejów.
Tak właśnie się stało, kiedy dr Maria Bawolska porządkowała spuściznę po zmarłym mężu profesorze Stanisławie Bawolskim, znanym naukowcu, pracowniku puławskiego IUNG. Fotografie, jakie znalazła i udostępniła Pracowni Dokumentacji Miasta POK \"Dom Chemika” stanowią istotny i bardzo ważny element w poznaniu przeszłości Puław, nieodległej, ale często zapomnianej, nierozpoznanej, ciekawej.
Stare fotografie wzbudzają zainteresowanie już choćby dlatego, że uwieczniają to, czego dziś nie znajdziemy w swoim oto-czeniu. Często mają walor artystyczny.
W niedzielę (7 września) o godz. 16 w POK \"Dom Chemika” (hol dolny) otwarta została wystawa pod tytułem ,,Puławska osada pałacowo-parkowa w obiektywie Stanisława Bawolskiego. Fotografie z lat 1952-1962”.
Cenne pamiątki
– Profesor Stanisław Bawolski był pracownikiem Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – wyjaśnia Zbigniew Kiełb, historyk z Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta POK ,,Dom Chemika”. – Przyjechał do Puław w 1953 roku i zamieszkał w służbowym mieszkaniu, w części pałacowej. Być może nie każdemu odpowiadałaby taka sytuacja, bo tzw. służbówka zawsze kojarzyła się z jakąś niepewnością. Jednak, jak się okazało, profesor był z tego zadowolony. Dlaczego? Ponieważ w pałacu, który zajmował Instytut była także ciemnia fotograficzna. I to profesorowi było bardzo na rękę. Zresztą był też oczarowany samą osadą pałacową, architekturą i przyrodą tego miejsca.
Pani dr Maria Bawolska porządkując dokumenty męża natrafiła na niezwykłe klisze, slajdy, fotografie. Przyniosła je do pracowni dokumentacji w Domu Chemika.
– Dla nas było to niezwykłe odkrycie – nie ukrywa Zbigniew Kiełb. – O pracy naukowej wiedzieli bodaj wszyscy, natomiast o jego pasji fotograficznej mało kto. Okazało się, że to, co przyniosła pani Maria jest niezwykłe zarówno ze względów artystycznych jak też historycznych.
Kolorowa fotografia
– Po przejrzeniu spuścizny pomyślałem, że prace profesora można podzielić na trzy grupy – wyjaśnia Zbigniew Kiełb. – Jedna obejmuje fotografie, jakie robił na potrzeby dokumentowania prowadzonych badań, czyli upraw ryżu, nowych roślin, tytoniu. Od połowy lat pięćdziesiątych państwo Bawolscy należą do PTTK. To drugi, ważny dla fotografii etap. Po skończonej pracy w sobotę i niedzielę wybierali się na rajdy i spływy kajakowe także Bugiem. Wreszcie gdzieś w tym czasie zrodziło się głębsze zainteresowanie fotografią – od typowej rejestracji podróży i rajdów do artystycznej fotografii fauny i flory, zabytków. Wkrótce tematem jego prac stała się osada parkowo-pałacowa. Robił na przykład fotografie tego samego obiektu w czterech porach roku. Dziś to wydaje się mało odkrywcze, ale w latach pięćdziesiątych nikt tutaj tak nie fotografował. Można też powiedzieć, że ograniczył swoje zainteresowania do tego miejsca. Urzekł go pałac, raczej nawet nie schodził do dolnego ogrodu. Powstały prace dziś unikalne – na przykład wypas koni na tle pałacu Marynki.
Jak mówi Zbigniew Kiełb, trzecim etapem jego prac była fotografia kolorowa, która u nas w tym czasie \"pączkowała”. Kupił aparat zorka, do dziś świetnie działający i z oprzyrządowaniem takim, jakie wtedy było można dostać. Fascynowały go możliwości koloru, choć jak wiemy dziś, wtedy na naszym rynku były szczególnie skromne, a i wydobycie odpowiednich barw trudne.
Nagrodzone prace
– Szczególnym etapem w jego życiu była budowa domu, jakiej się podjął w 1956 roku – zauważa Zbigniew Kiełb. – Z pewnością pochłaniała czas, ale też nawet już po jej ukończeniu w 1959 roku miał mniejsze możliwości korzystania z ciemni w Instytucie. To poważnie ograniczyło jego aktywność.
Bawił się kolorami, rodzajami papieru, robił zdjęcia kolorowe ale i w sepii, i czarno-białe.
Podczas porządkowania jego prac okazało się też, że są fotografie, o których nikomu nie mówił, a jakie wysłał na konkurs i znalazły się one wśród nagrodzonych na I Okręgowej Wystawie Turystyki i Krajoznawstwa w Fotografii w 1956 roku w Lublinie.
– Zaprezentował tam 5 prac – wyjaśnia Z. Kiełb. – Sień pałacową, ornamenty i zdobienia Sali rycerskiej w pałacu, ścianę Długosza w Domu Gotyckim, pałac Marynki od strony łachy i mostek nad łachą, którego dziś już nie ma. W sumie wśród tego zbioru jest kilka pudełek nietypowych slajdów w kolorze, jest 50 fotografii osady parkowo-pałacowej w kolorze i o różnych porach roku.
Inny kraj
Dlaczego tak wyróżniał to miejsce, dlaczego tak często i z wielkim artyzmem je fotografował? Robił to nie przypadkowo. W roku 1963/64 wyjechał na roczny staż naukowy do USA.
– Ponieważ wcześniej udało mu się dostać rolkę kolorowej kliszy, powstał cały cykl fotografii – wyjaśnia Kiełb. – Pamiętajmy, że wtedy nie wchodziło się do sklepu kupić, wtedy naprawdę się zdobywało. W każdym razie Stanisław Bawolski fotografuje osadę, ale filmu nie wywołuje w Polsce tylko w USA. Odczytaliśmy poświadczenie tego na fotografii. Tam, w USA chciał się pochwalić w jakim pięknym miejscu pracuje, jakie wspaniałe są tu zabytki i przyroda. Z kolei tam koledzy wozili go na wycieczki po Stanach Zjednoczonych, był oczarowany i fotografował. Przywiózł do Puław mnóstwo prac i pokazywał znajomym, żeby zobaczyli jak tam ludzie żyją, bawią się, świętują. Sfotografował grób Kennedy\'ego, którego śmierć w tym czasie wstrząsnęła wszystkimi. U nas panował głęboki PRL i skala porównań była szokująca.
Tak było
Patrząc na osadę pałacową dziś, mamy obraz tamtej, sprzed dziesiątków lat. Pamiętajmy też, że przeszły tędy dwa huragany, które wyrządziły ogromne zniszczenia, wyrwały drzewa z korzeniami, osunęła się skarpa – a to są fotografie sprzed tych kataklizmów. Dom Gotycki wtedy był otynkowany na biało, dziś ma elewację z cegły. Wokół niego były różne mniejsze obiekty zabytkowe, które dziś nie wiemy gdzie są, jest na zdjęciu oryginał rzeźby Tankreda i Kloryndy.
– Rejestrował także codzienność – pracowników IUNG, pola doświadczalne i uprawy, obiekty – każdy dziś może porównać jak było wtedy, jak jest teraz – dodaje Zbigniew Kiełb. – Młodzi ludzie nie wiedzą, że na przykład poprzez wybudowanie w latach 60. ulicy Głębokiej zniszczono historyczne założenia parkowe. W zbiorach S. Bawolskiego jest unikalna fotografia – auto przejeżdża dawną drogą pod mostkiem obok Domu Gotyckiego. Po wybudowaniu Głębokiej zbudowano drugi, większy most. Jest nie istniejący już most na środku łachy – zabrała go powódź w 1960 roku.
Jak dodaje Zbigniew Kiełb, po przyjeździe ze Stanów Zjednoczonych profesor fotografuje z mniejszym zapałem. Raczej robi zdjęcia o charakterze pamiątkowym, prywatnym dla znajomych, w kręgu towarzyskim. Nie chwalił się tym, co robił. Może nawet nie przypuszczał, że jego prace będą miały tak wielkie znaczenie.
Na wystawie znajduje się się 57 fotografii osady pałacowo-parkowej. Będzie można zobaczyć zmieniający się park podczas różnych pór roku, ale także nie zachowane do naszych czasów drzewa oraz ruchome zabytki. Jedną z największych atrakcji wystawy i wykładu multimedialnego będzie możliwość obejrzenia zdjęć wykonanych w kolorze około 1962 roku. Oglądając je pamiętajmy – powstały pół wieku temu. Fotografia cyfrowa to wynalazek naszych lat.
Historia Puław. Czas zatrzymany na starych kliszach
O unikalnych fotografiach opowiada Zbigniew Kiełb, historyk.
- 23.09.2014 17:53

Reklama













Komentarze