Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Słodko-kwaśny jubileusz Federacji

Federacja, Lublin, Centrum Kongresowe Uniwersytetu Przyrodniczego, 22.11.09
Czy koncert dobrze wykonany i napakowany przebojami, także wesołymi, prowadzony przez błyskotliwie dowcipnego konferansjera i odbywający się przy pełnej widowni może zrobić smutne wrażenie? Okazuje się, że może. Przynajmniej w pewnej mierze. Niedzielny występ lubelskiej supergrupy bardowskiej Federacja był pomyślany jako zamknięcie cyklu przedsięwzięć z okazji jej dziesięciolecia i zarazem impreza promocyjna nowego albumu, który tego dnia w tym miejscu miał premierę handlową. Niestety, \"Dycha w Trójce”, nagrana podczas koncertu w Studiu Muzycznym Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej, to – jak na standardy tego zespołu – longplay dość słaby. Nie jest jubileuszowym bestem, choć pojawia się tu kilka starych wielkich przebojów Federacji. Z racji ich obecności oraz umieszczenia paru innych znanych już numerów nie jest też przekornym zestawem nowości na okazję skłaniającą do podsumowań. Ale ważniejsze i gorsze jest to, że poza dwoma wyjątkami, nie przynosi utworów tak mocnych, wyrazistych, przebojowych i kompletnych w połączeniu wysokiej jakości muzyki i słów jak \"Piosenka w samą porę”, \"Co takiego”, \"Za nic do dodania”, \"Co ona ćpa”, \"Plotka”, \"Idę skacząc po górach” czy \"Kujawiaczek diasporalny”. Z pięciu premierowych kawałków federaci najbardziej zbliżają się do tego kanonu w piosenkach \"Kiedy jestem sam” i \"Gadanie do stracha na wróble”. Głównie dzięki znakomitym tekstom Włodzimierza Wysockiego. Choć muzycznie też dzieje się w nich ciekawie. Szczególnie w drugiej, która ma formę poloneza. Znałem zawartość albumu przed premierą handlową. Więc daleki byłem od euforii i wielkich oczekiwań, wybierając się na koncert go promujący. Wiedziałem jednak, że bardowie wykonają też swoje klasyki. I tu liczyłem na dobre wrażenia i się nie zawiodłem. Generalnie to był bardzo dobry występ, potwierdzający wielką klasę wykonawczą naszej supergrupy, wzmocniony błyskotliwą konferansjerką Artura Andrusa. Natomiast zdziwiło i zasmuciło mnie to, co zobaczyłem na widowni. Była prawie pełna, ale większość publiczności stanowili ludzie po czterdziestce, z czego co najmniej połowa była po pięćdziesiątce. Okazuje się zatem, że piosenki Federacji nie rezonują już tak jak dziesięć lat temu w młodym pokoleniu. To niedobrze. No i jeszcze jedno. Idąc na koncert nie widziałem ani jednej jego reklamy. To, że nie było żadnych plakatów na słupach, jest problemem samej Federacji i jej operatywności. Jednak miasto powinno dowartościować jakimś banerem na Ratuszu czy na placu Litewskim jubileusz zespołu, który mimo ostatnich wahnięć formy jest wciąż najlepszą wizytówką muzyczną Lublina.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama