Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dzięki sąsiadom znów mają dom

Każdy chciał pomóc i dzielił się, czym mógł. Dzięki zaangażowaniu mieszkańców malutkiego Marysina w gminie Telatyn i okolicznych wiosek w ciągu półtora miesiąca udało się wybudować dom.
Od tygodnia działa centralne ogrzewanie. – Jesteśmy podbudowani – mówi Elżbieta Stąsiek-Witkowska, która działa w Społecznym Komitecie Odbudowy Spalonego Domu. – Założyliśmy konto, chodziliśmy od domu do domu, prosząc o wsparcie. I nikt nie odmówił! Mamo, nasz dom się pali! 8 sierpnia przez cały dzień przygotowywała się z synami do odpustu parafialnego, który miał odbyć się na drugi dzień w Nowosiółkach. Na wsi to po Wielkanocy i Bożym Narodzeniu najważniejsze święto. Do pani Danuty przyjechali wnukowie, reszta rodziny miała się pojawić na uroczystym obiedzie po niedzielnej sumie. Ale nic z tego nie wyszło, bo w nocy wybuchł pożar. – Obudził mnie jakiś dziwny trzask – wspomina 70-letnia Danuta Cioch. – Pomyślałam, że może ktoś się włamuje. Po cichu poszłam do pokoju, gdzie spał jeden z synów. Ale on już wstał i krzyknął do mnie: \"Mamo, nasz dom się pali!” Ogień pojawił się w łazience i szybko zaczął się rozprzestrzeniać. Drewniany budynek płonął jak pochodnia. Na szczęście nikomu nic się nie stało. – Wybiegliśmy na bosaka na podwórko – opowiada pani Danuta. – Z bólem serca patrzyłam, jak dorobek życia ginie w płomieniach. Dom postawił mój mąż, ale nie zdążył się nim nawet nacieszyć. Zmarł 32 lata temu, zostawiając mnie z czwórką małych dzieci. Najstarszy syn założył rodzinę i dawno opuścił rodzinną wieś. Z mamą mieszkają jego trzej bracia: 45-letni Jan oraz 39-letni bliźniacy; Edward i Władysław. Utrzymują się z niewielkiego gospodarstwa. – Mnie nie było wtedy w domu, ale nawet gdybym był, to chyba niewiele bym pomógł – mówi Edward, który jest naczelnikiem OSP w Marysinie. Z ogniem walczyli za to jego koledzy, ale praktycznie nic nie udało się uratować. Zostały zgliszcza. Przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Mieszkali pod folią Po pożarze zamieszkali w tunelu z folii, gdzie wcześniej uprawiali warzywa. Wstawili podarowane meble, a nawet kuchenkę gazową, bo coś trzeba było jeść. – Na początku nie mieliśmy ani mąki, ani łyżki, nic – opowiada pani Danuta. Kiedy na dworze przygrzewało sierpniowe słoneczko, pod folią nie było można wytrzymać. A w nocy robiło się zimno. Nie wiedzieli, jak długo przyjdzie im tak żyć. – Ale ludzie z okolicy zrozumieli, że stała się tragedia i ruszyli z pomocą – mówi Władysław Bród, sołtys Marysina. Zaczęło się od Anny Kucharskiej, która w sąsiednich Nowosiółkach prowadzi sklep spożywczy, gdzie – jak to na wsi – można wymienić poglądy i podzielić się nowinkami. Tam właśnie narodził się pomysł pomocy pogorzelcom. – Nie było co się zastanawiać, postanowiliśmy działać, dlatego założyliśmy komitet – wyjaśnia pani Anna. Co i jak zrobić W jego skład weszli Elżbieta Stąsiek-Witkowska, która jest dyrektorem szkoły w Poturzynie, Zbigniew Wrona, kościelny i radny gminny z Nowosiółek, Roman Deryło, przedsiębiorca z Suszowa, oraz oczywiście Anna Kucharska. – O początku wspierał nas proboszcz Stanisław Żak – dodaje pani Ania. – Spotykaliśmy się codziennie i radziliśmy, co i jak robić – wspomina pani Elżbieta. Dzięki datkom zebranym w Marysinie, Poturzynie, Suszowie, Wasylowie Małym i Kolonii Radków, czyli w całej parafii, można było przystąpić do kopania fundamentów. – Dałem 100 złotych, bo na tyle było mnie stać – mówi proszący o niepodawanie nazwiska jeden z sąsiadów. Budujemy nowy dom Tomaszowskie starostwo w ekspresowym tempie wydało pozwolenie na budowę, wsparcia udzielili właściciele sklepów i składów budowlanych w Poturzynie i Telatynie. – Wiem, co to bieda, bo moją rodzinę spotkała dawno temu podobna tragedia, ale nie chcę rozgłosu – mówi przedsiębiorca, który przekazał kilka zgrzewek cementu. Nie sposób wymienić wszystkich. Do akcji przyłączyły m.in. firmy m.in. z Łaszczowa, Tyszowiec, Długiego Kąta i Zamościa. – Cegły i piasek otrzymaliśmy za darmo, pustaki za pół ceny, nadleśnictwo za symboliczną opłatę przekazało drewno, ktoś dał bojler, ktoś piec i kaloryfery, a jeszcze ktoś inny postarał się o okna – wylicza Anna Kucharska. Ekipa budowlana pracowała za mniejsze pieniądze. Nad wszystkim czuwał Jan Bukowski, miejscowy spec od budowlanki. – To wspaniały przejaw miłosierdzia – uważa ks. Andrzej Puzon, dyrektor Caritas Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej, która również pomagała pogorzelcom. – To duży poryw serc świadczący o tym, że niosący pomoc żyją tu, na ziemi. Każdy może znaleźć się w nieszczęściu. Po trwającej półtora miesiąca budowie rodzina Ciochów wprowadziła się właśnie do nowego, podpiwniczonego domu. Do dyspozycji mają kuchnię, dwa pokoje, łazienkę oraz przestronne poddasze. Dobrzy ludzie przekazali meble, a myśliwi z Nowosiółek nowiutką lodówkę. – Na wiosnę trzeba wytynkować ściany, pomyśleć o podłogach, drzwiach wewnętrznych i schodach przy wejściu – wskazuje Zbigniew Wrona. – Nie wiem, jak my się wszystkim odwdzięczymy – ociera łzy pani Danuta. Ze starego domu ocalał obraz Matki Boskiej Fatimskiej. Trochę nadpalony wisi w nowej kuchni. Została też tabliczka z numerem posesji: 13. – Wierzymy, że to jednak szczęśliwa trzynastka – mówi Edward Cioch. – Nikt podczas pożaru nie ucierpiał, a dom został odbudowany. Jego uroczyste poświecenie zaplanowano na najbliższą niedzielę. Po dziękczynnej mszy świętej w Nowosiółkach pani Danuta i jej synowie otrzymają prezent: duży obraz Matko Bożej Nieustającej Pomocy.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama