Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Brawa dla Trzech Polskich Tenorów i lubelskiej filharmonii

Trzech Polskich Tenorów, Filharmonia im. Henryka Wieniawskiego, 8.01.10
Po ponad dziesięciu latach działalności Trzech Polskich Tenorów wreszcie wystąpiło w Lublinie. Jak bardzo byli pożądani świadczyła liczba miejsc dostawnych na widowni filharmonii i owacyjne przyjęcie. Tercet Trzech Polskich Tenorów powstał na fali popularności międzynarodowego tria The Three Tenors, złożonego z Luciano Pavarottiego, Plácido Domingo i José Carrerasa, które w latach 90. podbiło słuchaczy na całym świecie. O sukcesie włosko-hiszpańskiego zespołu zadecydowały magnetyczne nazwiska jego członków, ich znakomite głosy, a także dające się lubić osobowości i dobry dobór utworów. Takie atuty miała i ma grupa Trzech Polskich Tenorów, która zaczęła działalność w 1998 roku w składzie Dariusz Stachura, Adam Zdunikowski i Bogusław Morka, a od ośmiu lat występuje z Pawłem Skałubą zamiast Morki. Te walory dały tercetowi wielki krajowy sukces, a tym samym spowodowały ogromne obciążenie kalendarzy śpiewaków, z których każdy prowadzi równolegle indywidualną działalność. Przede wszystkim dlatego lubelscy melomani tak długo musieli czekać na koncert Trzech Polskich Tenorów. Na wiadomość o ich występie odpowiedzieli wykupieniem wszystkich możliwych – stacjonarnych i dostawnych – miejsc na widowni. A w piątek, mimo niesamowitego zaludnienia, znakomicie bawili się przez ponad dwie godziny. Tenorzy zaprezentowali bardzo bogaty repertuar, w którym znalazły się m.in. wiązanka pieśni neapolitańskich, miszmasz pieśni latynoamerykańskich i potpourri przebojów Kiepurowskich oraz lekkie arie operowe, operetkowe i songi musicalowe. Stachura, Zdunikowski i Skałuba znakomicie śpiewając w tercecie utwory napisane na śpiew solo i z takich głównie wykonań znane, przydawali im nowego blasku. Wokaliści tryskali energią i dobrym humorem, zmieniali kostiumy, a orkiestra prowadzona przez Piotra Wijatkowskiego, nowego szefa artystycznego filharmonii, dotrzymywała im kroku w jakości wykonań. Wszystko to sprawiało, że z widowni co rusz rozlegały się gromkie brawa, a nawet śpiewy. W końcu doszło do owacji na stojąco i kilku bisów, w tym jednego przezabawnego, w którym panowie zaśpiewali tylko \"Ole!”. To był idealny koncert na karnawał. I nie ostatni z lekką muzyką, jaki Filharmonia im. Henryka Wieniawskiego zaplanowała na tę zimę. 22 stycznia będzie koncert symfoniczny \"W krainie czardasza” (w programie m.in. J. Brahms – Tańce węgierskie nr 1 i nr 5, F. Lehar – \"Cygańska miłość”: \"Kiedy skrzypce grają” i J. Strauss – \"Zemsta nietoperza”: czardasz), a 12 lutego koncert karnawałowy \"Muzyka filmowa” (w programie m.in. Hans Zimmer – \"Piraci z Karaibów – Na krańcu świata”, Alan Silvestri – \"Forrest Gump” i John Williams – \"Park Jurajski”, \"Superman”).

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama