Użyli pałki, bo nazwał policjantów psami?
\"Czy te psy się wreszcie za mnie wezmą” – mruknął pod nosem zniecierpliwiony mężczyzna czekający na przyjęcie zgłoszenia na policji. Słowa usłyszał policjant, który miał go uderzyć. Potem funkcjonariusze okładali go pałką, a jeden kopnął w jądra – donosi Gazeta Wyborcza. Policja zaprzecza, że doszło do pobicia.
- 01.03.2010 08:16
Krzysztof Karabowicz to kierowca tira spod Łodzi, który podczas pobytu w Kraśniku chciał zgłosić na policji, że został okradziony. Podejrzewał, że stracił telefony komórkowe podczas jedzenia posiłku w barze. Udał się na kraśnicką komendę i po 20 minutach oczekiwania na przyjęcie zgłoszenia puściły mu nerwy.
\"Czy te psy wreszcie się za mnie wezmą” – rzucił pod nosem. Poskutkowało. Podszedł do niego jeden z policjantów i według relacji mężczyzny uderzył w okolice lewego oka. Potem został skuty i zawleczony do łazienki. Policjanci okładali go pałką, dostał też kopniaka w jądra. Jeden z nich stanął mu butem na twarz.
Potem Karabowicz został radiowozem przewieziony na pogotowie. Następnego dnia usłyszał zarzuty napaści na policjantów i znieważenia. \"Powiedziałem, że przyznaję się do znieważenia, ale nie do pobicia.” – mówi Gazecie Wyborczej.
Rzecznik kraśnickiej policji twierdzi, że pobicia nie było, a użyto jedynie środków przymusu bezpośredniego w postaci pałki i kajdanków. Policjanci mieli użyć też chwytów obezwładniających, bo mężczyzna się z nimi szarpał.
Sprawą po doniesieniu Karabowicza zajęła się już prokuratura. Policja również wyjaśni okoliczności zajścia.
Reklama












Komentarze