• Będę musiał śpiewać aż umrę - powiedział pan w jednym z wywiadów. Pożegnalny koncert w Lublinie za nami. Pierwsze refleksje?
- Cieszę się, że do pożegnalnego koncertu w Lublinie doszło, bo chcieliśmy się z naszym rodzinnym miastem pożegnać w sposób porządny. Pierwsze refleksje będą dopiero w przyszłym roku. Jesteśmy w trakcie strasznie ciężkiej trasy, jakiej dawno nie mieliśmy. Gramy ponad 100 koncertów. I to jest dla nas psychicznie i fizycznie bardzo trudne zadanie. Ale cóż...
• Co z koncertami do końca roku?
– Po Lublinie był Wiedeń, następnie koncerty w Anglii. Przed nami trzy duże koncerty w Polsce, kolejno w Gdańsku, Katowicach i Łodzi. Będzie jeszcze koncert w Berlinie. I w sylwestra koncert telewizyjny.
• I koniec?
– To nie do końca tak. Zamykamy książkę pod tytułem Budka Suflera. Z bardzo różnych powodów. Myślę, że jak się gra nieprzerwanie od 44 lat (bo 40 lat minęło od nagrania \"Snu o dolinie”), to przychodzi taki moment, że bez względu na to, jaki jest nasz stosunek do siebie, występuje tzw. zmęczenie materiału. Już nie jesteśmy fizycznie nastawieni do tak intensywnego działania.
• Zostało dużo nagrań, pewnie na kilka płyt?
– Tomek Zeliszewski, który oprócz tego, że jest perkusistą, jest także naszym menadżerem, ma plan na 3 wydawnicze lata. Jest napisana książka o zespole, która ukaże się w przyszłym roku, mamy niebotyczną liczbę zdjęć, dużo nagrań, w tym roku jeszcze wyjdzie DVD z Przystanku Woodstock, gdzie zagraliśmy koncert na którym było ponoć 700 tysięcy ludzi.
• Nie chodzi panu po głowie występ z orkiestrą symfoniczną?
- Jestem w stałym kontakcie z lubelską filharmonią, jestem zaprzyjaźniony z muzykami, jest taki pomysł... to jest tylko kwestia czasu. Myślę, że na taki koncert będzie czas w przyszłym roku.
• Do teatru pana nie ciągnie? Grał pan w \"Zemście nietoperza”.
– Lubię różne wyzwania, ale myślę, że ta rola pozostanie jako taka ciekawostka. A koncert z orkiestrą to dobry pomysł, tylko że ja od kwietnia nie miałem ani jednego wolnego weekendu. To o czym tu mówić.
• A koncert z synami?
– Na pewno będzie. W przyszłym roku do tego się przymierzymy. To naturalna kolej rzeczy. Jak skończę ten rok, to sobie robię dwa miesiące przerwy, wyłączam wszystko, przestaję się zajmować czymkolwiek, muszę odreagować.
• Czy dziś, mając tyle lat, osiągnął pan w życiu harmonię?
– Tak. Myślę, że jestem człowiekiem w miarę spełnionym. I zawodowo, i rodzinnie. Mam trzech synów, dwóch zajmuje się tym co ja. Trzeci, najmłodszy, ma szesnaście lat. To są wszystko zdrowi ludzie, patrzę na to ze spokojem, bo sobie układają wszystko. Mam żonę, która jest dobrym partnerem w życiu. Jest piękną kobietą, jest bardzo dobrze wykształcona, ma podejście do dzieci, które podziwiam. Jeszcze niedawno mieszkała z nami córka żony z pierwszego małżeństwa. Jak patrzę na to, jak ona się zajmuje dziećmi, podziwiam.
• Za co?
– Nie pozostawia dzieci samych sobie, co jest w obecnych czasach największą bolączką rodzin. Ludzie w tym pędzie (nie wiadomo do czego) pozostawiają swoje dzieci samym sobie. I przy komputerze się same wychowują. W moich czasach (a urodziłem się na ulicy Łęczyńskiej w Lublinie, kto jest z Lublina to wie, czym to pachnie) dzieci wychowywały się na ulicy. W tej chwili wychowuje je Internet, komputer. A wracając do żony: potrafi u dzieci to tak zbalansować, żeby wszystko grało. I jeszcze na dobitkę potrafi prowadzić dom, mając intensywną pracę zawodową.
• To żona stworzyła dom, do którego chce się panu wracać?
– Tak, dokładnie tak.
• Ma pan wnuki?
- Tak. Wojtka córka, Weronika, poszła do zerówki. Syn Piotrusia - też Piotruś - ma 3,5 roku. Choć nie mam chyba dobrego podejścia do małych dzieci. Teraz, kiedy będę miał trochę więcej czasu, to powinno się zmienić. A ponieważ jak ja jestem w domu, to synowie grają, więc, żeby się rodzinnie poskładać, to u nas ciężka sprawa.
• Dom to także ogród?
– Bardzo go lubię, choć nie znam się na nim kompletnie. Moja żona wiedziała, gdzie co ma posadzić, od wielu lat mamy ogrodnika, Pan Robert zna się na roślinach i je lubi.
• Czy będąc ciągle w trasie zdarza się panu posłuchać ptaków?
– Pewnie, że tak. Tu mają gniazda najróżniejsze ptaki, włącznie ze słowikami, w zagajniku na stałe rezyduje jastrząb, mieszka z nami od lat. Jak wystartuje, przeleci przed maską, ze skrzydłami na półtora metra, to robi wrażenie. Są sowy, puchacze... mamy sarny, bażanty, nasze psy traktują bażanty jak domowników. Kota mamy w domu.
• Ma pan czas, żeby iść na spacer po Konopnicy?
– Zdarza się, ale zazdroszczę żonie, która bierze kijki i chodzi niemal codziennie. Zna każdy przelot, wie gdzie położono nowy asfalt.
• Jak znaleźliście to miejsce, dom, który jest wam ostoją?
– Przypadkiem. Znalazł to miejsce dość znany lekarz, dał zadatek, ponieważ nie dostał pozwolenia, żeby postawić trzy domy, zrzekł się na naszą korzyść. Miejsce jest fantastyczne i powiem szczerze, że to są takie spokojne okolice. Ludzie są spokojni. I to jest jedna z największych zalet. Jeśli człowiek umie postępować z ludźmi, to oni odwdzięczą się tym samym.
• Ma pan czas na rozmowę przy sklepie, na ławeczce?
– Znam tu wszystkich przecież. Na ławeczce przysiadam rzadziej, ale rozmawiamy.
• Co jest w życiu najważniejsze? Pieniądze, dom, rodzina, miłość, Bóg?
– Wszystkie elementy, które pan wymienił, są ważne. Jeśli człowiek potrafi zachować jakiś balans między tym wszystkim, to wtedy jest wszystko w porządku. Najgorzej, jak ktoś przedkłada jeden z tych elementów nad pozostałe i traci balans.
• Czego w życiu trzeba się trzymać?
– Rodziny. Jestem dosyć konsekwentnym człowiekiem. Nie zmieniam poglądów co trzy dni. Należy w każdym razie żyć tak, żeby patrząc w lustro i akceptując upływ czasu, człowiek nie miał ochoty splunąć.
• Boi się pan przemijania?
– Tak. Do pięćdziesiątki to człowiek nawet nie rejestruje takich rzeczy. Nie rozumie, jak ważne jest życzenie zdrowia. Dopiero po pięćdziesiątce zaczyna rozumieć. Im więcej ma lat, tym bardziej upewnia się w przekonaniu, że każdy następny dzień będzie gorszy od poprzedniego. Nie ma na to rady. Tak jest. Ale jak sobie człowiek zda z tego sprawę i konsekwentnie do tego podchodzi, to cieszy się z tego dnia co jest, bo na pewno będzie lepszy od następnego. Ja już jestem na tej pochylni. Kiedyś chodziłem na chrzty, śluby, teraz chodzę na pogrzeby. W 2010 roku byłem na 11 pogrzebach, pomijając 2 pogrzeby związane z katastrofą w Smoleńsku, były to pogrzeby bliskich ludzi, którzy zeszli z tego świata w sposób naturalny. Z tej perspektywy pogoń za czymkolwiek jest bez sensu.
• Dużo pokory jest w tym co pan mówi.
– Taka pokora się przydaje. Ktoś powie, że każdy wiek ma swoje plusy. Nie ma. Jest tylko jeden. Że na tyle nabiera doświadczenia, że ta suma doświadczeń pozwala mu pewne rzeczy przewidzieć, pewnych uniknąć.
• Ale jak tego czasu coraz mniej, to może potrafimy bardziej cenić te chwile, które są?
– Chyba nie. Ja mam cały czas wrażenie, że mam 20 lat, nie zastanawiam się, że to życie jest już właściwie za mną. Pamiętam mojego ojca, który żył dość długo. Zawsze mi powtarzał: Dopóki masz jakąś perspektywę, dopóki do czegoś dążysz, nawet do rzeczy banalnej i małej, to jeszcze żyjesz. Ojciec do końca miał różne perspektywy. Na miarę swoich możliwości. A jak przestaniesz – dodawał – nic cię nie będzie obchodzić. Rodzice mieszkali na osiedlu Mickiewicza. Ojciec chodził na plac zabaw ze słynną rakietą. Spotykał się z kolegami, emerytami. Kiedyś przyjechałem do niego rano, a on zamiast na placu, siedzi w domu. Czemu tato nie na dworze – zapytałem. Zamyślił się i odpowiedział: Bo wiesz, ostatni już zmarł. Już nikogo nie ma. Ojciec żył 91 lat.
• Jest jeszcze Bóg. Od niego dużo zależy?
– Myślę, że tak. Jestem wierzący, ale mało praktykujący. Natomiast moja żona jest bardzo głęboko wierząca. Gdybyśmy nie byli w jakiś sposób sformatowani wiarą i moralnością, to dziś kościoły stałyby puste, tak jak dzieje się to w Europie.
• Marzenia?
– Święty spokój i żeby człowiek w zdrowiu dojechał do jakiegoś porządnego wieku. I zszedł z tego świata bez męczarni. Chyba wszyscy mają taki pomysł, nie tylko ja.
Reklama
Nic nie może wiecznie trwać. Cugowski o muzyce, rodzinie i przemijaniu
Rozmowa z Krzysztofem Cugowskim, wokalistą Budki Suflera.
- 10.10.2014 15:18

Reklama












Komentarze