Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kulinarna mapa Lubelszczyzny: Żurawinówki smak

Kiedy Robert Makłowicz spróbował biłgorajskiej żurawinówki, napisał, że jeden turniej nalewek organizowany przez Kresową Akademię Smaku z Lublina jest więcej wart niż cały dorobek polityczny Jaskierni i kompletna dyskografia \"Piaska” Piasecznego.
Tak zaczęła się ogólnopolska kariera nalewki na żurawinie, którą z pokolenia na pokolenie sporządza się w okolicach Biłgoraja. Dziś nalewki są na topie. Robi je coraz więcej ludzi w Polsce. Radość tym większa, że dzieje się to w czasach, kiedy półki sklepowe uginają się od alkoholu. – Dobroć nalewek pochodzi od dobroci serc ludzi, którzy je robią – mówi ks. Tomasz Lewniewski, proboszcz kazimierskiej fary i juror turniejów nalewek organizowanych przez Kresową Akademię Smaku. Skąd wzięły się nalewki? Z pracowni alchemików. W średniowieczu na liściach owadożernej rosiczki sporządzano słynne rosolisy. Rosiczka była uważana za cudowny lek. Miodowa ciecz, którą wydzielała – miała wzmacniać organizm jak dziś żeń-szeń. Alchemicy udoskonalali lek z rosiczki miodem, potem ziołami. Następnie płatkami róż czy fiołkami. Następnie nalewki na płatkach róż czyli rosolisy różane trafiły do dworów. W magnackich pałacach apteczką były rozległe piwnicy zwane sklepami. W bogatszych dworach osobna izba w sąsiedztwie jadalni. W uboższych kredens z przepastnymi półkami. W najgorszym przypadku dwie szafki zamykane na klucz. Jedna \"dla zdrowia czyli jako lekarstwa”. Druga – \"dla wygody i przyjemności czyli jako przysmaki”. Karolina z Potockich Nakwaska, autorka podręczników nowoczesnego prowadzenia wiejskiego dworu radziła paniom, żeby urządzały apteczkę na damską pracownię, z której \"niejedno doświadczenie równie przyjemne i pożyteczne wyjdzie jak z laboratorium chemika”. W wiejskich dworach matki uczyły córki sporządzania leków. Czyli nalewów na owoce i zioła. Zaraz potem robienia wykwintnych trunków. Dopiero, gdy panny się tego wyuczyły, szły za mąż. Apteczką najczęściej zarządzała \"panna apteczkowa”. Czyli daleka krewna albo przygarnięta i otoczona rodzinną opieką uboga sierota, która za mąż nie wyszła i z pasją mogła apteczce się poświęcić. Dziś dobroczynne właściwości wyciągów z roślin, krzew i drzew badają naukowcy. I potwierdzają, że nalewki wyrabiane przez nasze babcie miały właściwości lecznicze. – W roślinach zawarte są substancje biologicznie czynne, które mają niezwykłą moc – mówi prof. Kazimierz Głowniak z lubelskiej Akademii Medycznej. O dobroczynnych właściwościach nalewek jest przekonany Michał Tombak, autor popularnych książek \"Droga do zdrowia”, \"Czy można żyć 150 lat” i uleczyć nieuleczalne. Sam osobiście robi nalewki na czosnku, orzechach włoskich, pomarańczach. – Przepis na tybetańską nalewkę młodości ma kilka tysięcy lat. Uważam, że każdy powinien mieć ją w domowej apteczce – mówi Tombak. Nalewki z Lubelszczyzny wygrywają kolejne turnieje organizowane w całej Polsce. – Macie świetne żurawinówki i pigwówki, orzechówkę myśliwską, dereniówkę. Nalewka z cytryńca chińskiego, która powstaje w Głusku zrobiła ogólnopolską karierę – mówi Piotr Bikont. Do wielokulturowej kuchni, rozpoznawalnej w całej Polsce dołączają tradycyjne nalewki, robione z pokolenia na pokolenie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama