Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dziewczyny ze sztangami

Na treningach i zawodach wylewają litry potu, ale srebrne medalistki Drużynowych Mistrzostw Polski w Ciężarach to normalne dziewczyny: ładne, zgrabne i wesołe
Podnosisz ciężary? A ile wyciskasz na klatę? Z takimi pytaniami muszą sobie radzić na imprezach młode sztangistki z Hrubieszowa. – Ciężko jest wytłumaczyć takiemu jednemu czy drugiemu, co to jest rwanie i podrzut – śmieje się Ewelina Pyrz, która odbywa staż w Hrubieszowskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Srebro przez kontuzje Miesiąc temu razem z koleżankami wywalczyła tytuł drużynowego wicemistrza kraju kobiet w podnoszeniu ciężarów. Hrubieszowianki mogą mówić jednak o pechu, bo ich liderki, czyli Ewa Mizdal i Joanna Łochowska, przystąpiły do zawodów nie w pełni sił, po wyleczeniu kontuzji. – Ewa uzyskała w dwuboju 195 kg, a jej rekord życiowy wynosi 221 kg. Do wygrania i zajęcia pierwszego miejsca wystarczyło zaliczyć zaledwie 213 kg w dwuboju – relacjonował trener Leszek Tarnawski. – Pamiętajmy, że nasza zawodniczka przystąpiła do walki na pomoście po miesięcznej przerwie. Dlatego srebrny medal cieszy, bo i tak jest naszym największym sukcesem w historii klubu. A trzeba pamiętać, że wcześniej wygraliśmy drużynowo ogólnopolskie igrzyska LZS i odnieśliśmy spektakularny sukces w sporcie młodzieżowym. Zdobywając 236 punktów, nasza sekcja zajęła pierwsze miejsce w kraju! Władze miasta i powiatu fundują nagrody i stypendia dla naszych najlepszych zawodników. – To są naprawdę fajne dziewczyny, z życiem i werwą – zapewnia Antoni Czerniak, trener unitek i selekcjoner kadry narodowej juniorek do lat 20, która w Cetniewie przygotowuje się do mistrzostw Europy na Cyprze (na zawody poleci m.in. jego podopieczna z Hrubieszowa Ewa Mizdal). – Są pełne życia i bez kompleksów. Przyjemnie się z nimi pracuje i są wyniki. Dziewczyny dbają o formę także poza siłownią. – Pomagałam tacie nosić worki z fasolą – śmieje się filigranowa Dorota Chudzik. – Mamie też pomagam, na przykład szafę przestawić. Nie tylko ona pomaga. – Jak wracam z rodziną z zakupów, to przeważnie ja siatki niosę – przyznaje Ewelina. Sylwia Lalik startuje w tej samej wadze, co Dorota. Ładna, drobna brunetka. Mieszka w podhrubieszowskim Masłomęczu. – Wszyscy u nas wiedzą, że z sukcesami trenuję ciężary – opowiada Sylwia. – Często pytają o zawody, trzymają kciuki, gratulują. Sylwia i Ewelina mają chłopaków, Dorota czeka na swoją miłość. Wymoczki nie mają jednak szans. Facet ma być męski. – Powinien być wyższy, dobrze zbudowany i silny – zaznacza Dorota, która jest na pierwszym roku AWF w Białej Podlaskiej. Dźwiganie kija Dorota trafiła do ciężarów w trzeciej klasie gimnazjum. Przez koleżankę. Dzisiaj koleżanka już nie dźwiga ciężarów, a Dorota jak najbardziej i to z sukcesami. Sylwia i Ewelina pierwszy raz pojawiły się na siłowni, gdy rozpoczęły naukę w hrubieszowskim Zespole Szkół nr 1 przy ul. Zamojskiej. To kuźnia talentów. – Byłam drobniutka, malutka, ale trener powiedział, że ciężary są również dla takich dziewczyn jak ja – wspomina Sylwia. Zaczynały od kija od... szczotki. – Tak, tak, przy takim \"przyrządzie” uczyłyśmy się techniki, później otrzymałyśmy sztangę, na którą z czasem dokładało się więcej i więcej – opowiada Ewelina. Mama jej odradzała, ale Ewelina postawiła na swoim. – U mnie też mama mówiła, że to nie jest sport dla dziewcząt, ale przekonałam ją do tej dyscypliny – dodaje Dorota. Lubią poimprezować, ale bez przesady. – Najlepiej czujemy się w swoim gronie – opowiadają. – Dobrze jest posiedzieć, porozmawiać, wypić piwo, pośmiać się i powygłupiać. Jesteśmy jak rodzina. Sylwestra chciałyby spędzić razem, czyli z kolegami i koleżankami z sekcji. Ćwiczą codziennie, a przed zawodami treningi odbywają się dwa razy dziennie. – Nie zamieniłabym ciężarów na żaden inny sport – mówi Ewelina.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama