Piotr Wyszomirski z puławskich Azotów, zgodnie z przewidywaniami, znalazł się w 23-osobowej grupie zawodników powołanych do reprezentacji Polski, która przygotowuje się do zbliżających się dużymi krokami mistrzostw świata w Szwecji.
Trener Bogdan Wenta zabierze do Skandynawii tylko 16 szczypiornistów, a młody bramkarz ma bardzo duże szanse na zakwalifikowanie się do tego wąskiego grona. W kadrze pozycja Sławomira Szmala jest niepodważalna.
O rolę zmiennika popularnego "Kasy” Wyszomirski rywalizuje z bramkarzem Zagłębia Lubin Adamem Malcherem i wiele wskazuje na to, że ją wygra. Ostatnim etapem selekcji będzie rozpoczynający się w 6 stycznia noworoczny turniej towarzyski, na którym "biało-czerwoni” zmierzą się w Gdyni ze Słowacją, Czechami i Węgrami.
– Uważam, że ta liczba nie przynosi mi pecha. Lubię nawet "13”, to dobry prognostyk (śmiech).
– Na zajęciach każdy z nas musi naprawdę ciężko pracować, by przekonać do siebie szkoleniowca. W tej chwili ja i Adam mamy takie same szanse na wyjazd do Szwecji. Staram się na treningach dawać z siebie wszystko, żeby złapać jak najwyższą formę.
– To już ostatni etap przygotowań. Czuję się wypoczęty i co najważniejsze nic mi nie dolega. Po ostatnim urazie nie ma nawet śladu. Dam z siebie wszystko, by załapać się na mundial.
– To dwie różne sprawy (śmiech). Miejsce w narodowym zespole trzeba sobie wywalczyć ciężką pracą, u Wenty nie dostaje się prezentów. Chociaż jego pozytywna decyzja sprawiłaby mi sporo radości.
– To już historia. Tamta impreza była dla mnie solidną lekcją szczypiorniaka, choć nie za wiele sobie na niej pograłem. Wychodzę z założenia, że przeszłość nie ma większego znaczenia. Liczy się tylko to, co jest tu i teraz, a więc najważniejsza jest aktualna dyspozycja.
– Dziękuję chłopakom za dobre słowo. Szkoda, że to nie oni decydują (śmiech).
Komentarze