Reklama
Jak rumsztyk to w \"Pośpiechu” na Lubartowskiej
Rumsztyk, ozorek w sosie chrzanowym, mielony z buraczkami. Takie rarytasy można zjeść w lubelskim barze \"Pośpiech” przy ul. Lubartowskiej.
- 03.02.2011 16:04
Udostępnij na Facebook
Najpierw była w tym miejscu restauracja \"Sportowa”. Sportowa, bo po drugiej stronie znajdowała się hala sportowa \"Koziołek”, gdzie odbywały się mecze. I działało kino. – W \"Sportowej” podawano wódeczkę.
A ponieważ to kolidowało ze sportem, zamieniono na bar \"Pośpiech”, w którym klasa robotnicza mogła szybko zjeść posiłek. Już bez alkoholu – opowiada Genowefa Trzcińska, właścicielka baru \"Pośpiech” w Lublinie.
W \"Pośpiechu” można zjeść dania, o które trudno w innych restauracjach. To ostanie miejsce w Lublinie, gdzie w karcie figuruje ozorek w sosie chrzanowym, legendarny rumsztyk czy bryzol z wołowiny.
– Fachu uczyłam się w restauracji \"Polonia”. Moim szefem był Józef Łanczont, jeden z najlepszych kucharzy tamtego czasu – opowiada Genowefa Trzcińska. Józef Łanczont uczył się kucharskiej sztuki przed wojną na litewskim dworze Radziwiłłów. – W \"Polonii” pracował także Wacław Sztrajber, kucharz, który gotował we dworze – dodaje Trzcińska.
Od obu nauczyła się przyrządzać bryzol, rumsztyk, stek czy wątróbkę. – To była dobra szkoła. Sos musiał dochodzić swojego smaku przez godzinę. Dziś młody kucharz nie potrafi ugotować rosołu – mówi Genowefa Trzcińska. Kiedy została właścicielką \"Pośpiechu” przeniosła tam receptury z \"Polonii”.
Dziś w kolejce do okienka, w którym wydaje się potrawy w \"Pośpiechu” ustawiają się przypadkowi przechodnie, handlarze, adwokaci, lekarze i nauczyciele akademiccy. Co ich tam ciągnie? Wspomniany ozorek, ale także sztuka mięsa w sosie chrzanowym, gulasz z serc, wątróbka. – Bardzo lubię ozorek w sosie chrzanowym. To jedno z moich ulubionych dań – mówi Jerzy Rogalski, słynny Pan Tosiek z serialu \"Plebania”.
– Najlepszy bzryzol jest z cielęciny. Rumsztyk z wołowiny lub wieprzowiny. Wybiera się najlepsze mięso, zostają okrawki. Dodaje się cebulkę, bułeczkę i powstaje mielony – dodaje Genowefa Trzcińska.
Smaki z czasów PRL robią karierę. W \"Starej Aptece” w Nałęczowie klient otrzymuje po zapłaceniu numerek i czeka na odbiór potrawy. Hitem w karcie są pierogi. W tym moje ulubione staroruskie zwane także starodawnymi ruskimi. To pierogi z kapustą i grzybami oraz jajkami na twardo. Można to zjeść domowe zupy, rumsztyk a nawet bukiet warzyw z ziemniakami.
W Tarnogrodzie \" U Stasia” można zjeść śledzika w oleju, schabowego z kostką i schab po hetmańsku. W dni targowe można tu spotkać sceny dobijania targu. Kiedyś była tu restauracja made in GS (Gminna Spółdzielnia). Czar geesowskich knajpek uwielbiał Kazimierz Grześkowiak, żadnej na Lubelszczyźnie nie przepuścił. Stanisław Bukowiński, zwany w Tarnogrodzie Stasiem lub Szeryfem – wziął od GS-u lokal, nazwał go \" Stasia” sam stanął za kuchnią.
W Karczmie Opolskiej w Opolu Lubelskim jada się swojsko i bardzo tanio. Ciekawe, że codziennie spotkać tu można smakoszy z Lublina. O karczmie zwiedziała się Warszawa. Bywają tu politycy z pierwszych stron gazet, aktorzy i dziennikarze. Co jedzą? Śledzie, karpia w śmietanie, żurek opolski, zawijasa, schabowego na cały talerz i gęsie wątróbki.
W zajeździe rybackim \"Pustelnia” koło Opola Lubelskiego podaje się rewelacyjnego karpia w śmietanie. Takiego karpia można był zjeść przed laty w lubelskiej knajpie \"Pod karasiem”. – Kiedy kończyliśmy próbę i szliśmy tam na wódkę, mówiliśmy, że idziemy do pana magistra Karasia – opowiada Piotr Wysocki, aktor Teatru Osterwy.
W miejscowości Niemce w Karczmie Piastowskiej można zjeść mielony i rumsztyk. W niedzielę po sumie chodzi się tu na śledzia. W karczmie \"Biesiada” w Wojciechowie można zjeść potężną golonkę i nóżki w galarecie.
Swoją legendę ma restauracja \"Rarytas” w Piaskach. To jedna z najsłynniejszych knajp na Lubelszczyźnie rodem z PRL. Od zawsze w Piaskach handlowało się końmi i jadało flaki. Do siermiężnej restauracji GS zajeżdżano, żeby dobić targu lub go opić. Z czasem flaki stały się tak sławne, że zaczęli przyjeżdżać na nie politycy, aktorzy, dostojnicy kościelni.
W zacisznym gabinecie raczyli się także rumsztykiem z cebulką pod buraczki, wątróbką, schabowym z kostką i zacnym czopsem po piasecku. Szef kuchni, Michał Szczepanowski uczył się do Lucjana Klaczyńskiego, pracował w \"Europie”, w Rarytasie zachował węglową kuchnię. Dobre jedzenie, pod warunkiem, że wesprzemy żołądek kilkoma pięćdziesiątkami na trawienie. Bez tego ani rusz.
Reklama













Komentarze