Reklama
Ta książka jeszcze przed swoja oficjalna premierą narobiła dużo zamieszania. Jedni potępiają ją (i autorów) twierdząc, że ta publikacja niepotrzebnie jątrzy, sieje zamęt, nie pozwala zabliźnić się ranom, pomóc w pojednaniu. Inni zaś uważają, że jest to rzecz niezbędna dla oczyszczenia, wyjaśnienia, dla odkrycia prawdy nie tylko o złym czasie naszej historii lecz także o tym, jacy naprawdę jesteśmy albo bywamy. Jacy? Różni.
Autorzy \"Złotych żniw” zadają pytanie, gdzie jest kres ludzkiej chciwości. Jak daleko można się posunąć w swojej pazerności. Poruszają ten temat w kontekście zagłady Żydów. Ten aspekt stosunków polsko-żydowskich jest najczęściej przemilczany. Ba, panuje powszechne przekonanie o naszej wyjątkowej szlachetności i bezinteresowności, o bohaterstwie w ratowaniu Żydów.
Tak, tak było również, ale zdarzały się czarne charaktery, hieny, które żerowały na żydowskim dramacie. Powiedzmy też, że tacy ludzie nie są wyjątkiem – zdarzają się we wszystkich społeczeństwach.
Wymieniają więc grzechy główne czasu Zagłady. Piszą o cynicznym ograbianiu nie tylko w obozach, ale także na ich obrzeżach, o szmalcownikach, którzy żądali opłacania za milczenie, o ludziach, którzy za pieniądze ukrywali Żydów, opisują okrutne sceny zbrodni, gwałtów dokonywanych nie raz przez sąsiadów i znajomych.
Inni, którzy uważali, że mieli czyste ręce, przyglądali się temu bez protestu. Oczywiście tyczy to znakomitej mniejszości, ale czy czujemy się obrażeni? Niektórzy pewne tak, jednak taka jest prawda. Można się nie zgadzać, ale przeczytać warto.
Reklama












Komentarze