Amerykanie chwalą się, że mają wszystko i to zawsze większe niż inni. Ale paru rzeczy nie mieli: nie mieli okupacji, najeźdźców, ruchu oporu i obozów. Teraz mają. W grze. Dziś premiera Homefront.
RAD
18.03.2011 14:09
Pomysł na grę wydaje się absurdalny: w niedalekiej przyszłości nowy dyktator Korei Północnej nie tylko doprowadza do połączenia obu Korei, nie tylko podbija lub przejmuje kontrolę nad innymi państwami azjatyckimi, ale też planuje podbój... Stanów Zjednoczonych. Ten udaje się nad wyraz dobrze i w chwili rozpoczęcia gry, czyli w roku 2027, większość uzbrojonych ludzi na terenie USA ma skośne oczy.
Większość, bo jest jeszcze ruch oporu. To resztki amerykańskiego wojska i zwykli zjadacze hamburgerów, którzy chwycili za broń. Mają już jednak coraz mniej do obrony. Na przedmieściach kursują głównie więzienne autobusy wywożące Amerykanów do obozów. Na niebie są już niemal koreańskie śmigłowce, a w zrujnowanych miastach coraz natrafimy na koreańskie czołgi.
Tak poznajemy bohatera gry, którym przyjdzie nam kierować.
To zwykły człowiek, który stracił rodzinę i została mu jedynie walka. I o to właśnie chodziło twórcom gry. Żebyśmy kierowali nie kolejnym komandosem-profesjonalistą, ale zwykłym człowiekiem, któremu nie pozostało nic poza karabinem w ręku.
I choć sam pomysł fabularny zawsze będzie wydawał się głupi, to w grze miał się sprawdzać dobrze. Z dwóch powodów:
Po pierwsze: autorem scenariusza gry Homefront jest niejaki John Milius. Ten w swoim CV może umieścić pracę nad scenariuszem dwóch filmów: Czerwony świt i – uwaga! – Czas Apokalipsy. Niestety, cała fabuła poza kilkoma ciekawymi pomysłami nie trzyma dobrego poziomu. Jest tak patetyczna i tak ociekająca amerykańskim patriotyzmem, że momentami odechciewa się grać.
Po drugie: zmienia to sam sposób gry, bo bardziej wczuwamy się w naszego bohatera. Nie bez znaczenia jest też to, że przerywniki filmowe są czasami inne niż w podobnych (Call of Duty, Medal of Honor) grach: widzimy łapanki na cywilów czy wspomniane obozy. A poza wszystkim, świetnie nadaje się to do reklamowania gry i zasypywania sieci kontrowersyjnymi dla niektórych reklamami.
Tyle, że teraz przychodzi spore rozczarowanie.
Kampania dla jednego gracza Homefront – poza wspomnianą otoczką fabularną – przypomina większość ostatnich hitów. Mamy tu liniową i skryptowaną akcję. Oglądamy przerywnik filmowy, trafiamy na pole walki, rozprawiamy się z wrogiem, itd. Pod względem graficznym gra trzyma poziom.
Podobnie z widowiskowością. Pełno tu akcji, strzelania, wybuchów i zwrotów akcji. Brak tu za to realizmu pola walki, ale też nie taka miała to być gra. Problem w tym, że całość starcza na pięć godzin. Drugi problem w tym, że pierwsze recenzje nie są entuzjastyczne. Twórcy co prawda twierdzą, że będą świetne dodatki, że jest rewelacyjny multiplayer, że jest to i tamto.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze