Piaskovia - Pogoń 1:4, pozostałe wyniki lubelskiej klasy okręgowej
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że Pogoń 07 Lubartów może nie przystąpić do rozgrywek. Tymczasem podopieczni Łukasza Iwanka wczoraj zaprezentowali dobrą formę i wygrali z Piaskovią Piaski 4:1.
- 20.03.2011 18:35
– Wielokrotnie wspominałem o tym, że Pogoń potrafi mobilizować się w trudnych chwilach. Runda wiosenna jest właśnie takim momentem – powiedział Łukasz Iwanek.
– Nasz problem polegał na tym, ze zawodnicy niewłaściwie podeszli do tego meczu. W minionym tygodniu w szatni pojawiał się temat problemów Pogoni, ale starałem się studzić głowy moich podopiecznych – tłumaczy Grzegorz Osajkowski, opiekun Piaskovii.
Gospodarze nie wzięli sobie słów szkoleniowca zbyt mocno do serca, bo już w trzeciej minucie stracili pierwszą bramkę. Mocną centrę w pole karne wykorzystał Erwin Nogal, który strzałem w krótki róg nie dał szans Danielowi Gwardyńskiemu. Miejscowi szybko otrząsnęli się z szoku i cztery minuty później już remisowali.
Goście przez całe spotkanie byli schowani za podwójna gardą, ale niczym rasowy bokser co chwila starali się wyprowadzać groźne kontry. W 60 min piłkę w środku pola przechwycił Mirosław Lato i podał na wolne pole do Michała Kożucha, który nie miał problemów ze zdobyciem bramki. Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale na przeszkodzie stawały im słupki, poprzeczka oraz dobrze dysponowany Michał Kamiński.
W samej końcówce lubartowianie wyprowadzili kolejne dwa celne ciosy. Najpierw na 3:1 podwyższył Kożuch, a chwile później wynik ustalił Artur Kuśmirek.
– Postawa zespołu jest dla mnie dużym zaskoczeniem. To był nasz najsłabszy występ w tym roku. Nie tłumaczy nas nawet fakt, że nie mogłem skorzystać z kilku zawodników. Za tydzień mamy derby z Wierzchowiskami i teraz koncentrujemy się tylko na tym spotkaniu – powiedział Osajkowski.
– Czeka nas ciężka walka o utrzymanie. Mam nadzieję, że tym meczem udowodniliśmy wszystkim, że Pogoń wciąż żyje – zakończył Iwanek.
Piaskovia Piaski – Pogoń 07 Lubartów 1:4 (1:1)
Bramki: T. Szklarz (7) – Nogal (3), Kożuch (60, 85), Kuśmirek (90).
Piaskovia: Gwardyński – Niedzielski, Styżej, Pędrak (76 Pasierbik), T. Szklarz, Bloch, M. Szklarz, Duda, T. Nowak (64 Rak), Ostrowski (70 Pasternak), Sierpień.
Pogoń: M. Kamiński – Jankowski, Cyranek, Walaszek, Lato, Włosek (75 Zbiciak), Kuśmirek, Nogal (88 Ciołecki), Kucio, Kot, Kożuch (90 Michna).
Żółte kartki: Bloch – Kot. Sędziował: J. Bancerz. Widzów: 100.
Początek rundy rewanżowej był w Piotrowicach bardzo emocjonujący. Spragnieni ligowej rywalizacji kibice obejrzeli mecz stojący na dobrym poziomie, w którym nie brakowało ostrych spięć oraz pięknych goli. Jako pierwszy strzelanie rozpoczął Radosław Kaczmarczyk. Kwadrans później wyrównał Mateusz Bąkowski, a w 69 min na prowadzenie gości wyprowadził Mariusz Frączek.
Czarni powoli zaczynali świętować zwycięstwo, ale w 90 min na rajd prawą stroną boiska zdecydował się Kaczmarczyk. Były napastnik Orionu Niedrzwica Duża dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie znakomicie odnalazł się Sebastian Pyda. Obrońca gospodarzy pięknie przymierzył w samo \"okienko” bramki dęblinian.
– Co ja mogę powiedzieć? Wyszedł mu strzał życia. Przed meczem remis wziąłbym w ciemno, ale teraz odczuwam duży niedosyt – powiedział Janusz Kozicki, trener Czarnych. – Mieliśmy przewagę, ale nie potrafiliśmy wykorzystać wielu dogodnych sytuacji do zdobycia bramki – przyznał Sylwester Lis, opiekun POM.
POM Iskra Piotrowice – Czarni Dęblin 2:2 (1:1)
Bramki: Kaczmarczyk (20), Pyda (90) – Bąkowski (35), Frączek (69 z karnego).
POM: Dąbała – Wałachowski (80 Flis), Pyda, Bartoszcze, M. Orłowski, Ł. Orłowski, Szalak, Januszko (55 Poleszak), Rycerz, Zając (60 Lis), Kaczmarczyk.
Czarni: Kuna – Osojca, Przybysz, Opaliński, Zdunek, J. Grykałowski (85 Brzozowski), Walendziak, Wilczyński, Berliński, Bąkowski, Frączek (90 Stachowicz).
Żółte kartki: K. Orłowski, Rycerz - Zdunek. Sędziował: Marciniak. Widzów: 400.
Nie udał się debiut Rafałowi Dybale w charakterze szkoleniowca LKS Wierzchowiska. Jego podopieczni na inaugurację rundy rewanżowej przegrali z Polesiem Kock.
– Byliśmy mocno zmotywowani, bo mamy świadomość, że czeka nas bardzo trudna wiosna. Ze względu na remont naszego obiektu wszystkie mecze rozegramy poza Kockiem – powiedział Artur Dadasiewicz, trener Polesia.
Wczorajszy mecz został rozegrany na boisku ze sztuczną nawierzchnią w Łęcznej. Murawa w Wierzchowiskach jest mocno nasiąknięta wodą i nie nadaje się do gry. – Większość zimowych treningów odbyliśmy przy ul. Poturzyńskiej w Lublinie, więc naszej porażki nie możemy tłumaczyć sztuczną trawą – powiedział Rafał Dybała.
Niedzielne spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy już w szóstej minucie objęli prowadzenie. Wierzchowiska wyrównały chwilę później, a do siatki trafił Michał Krzak.
– Po tej bramce kontrolowaliśmy grę. Nasza taktyka posypała się w 35 min, kiedy musiałem zmienić kontuzjowanego Rafała Grzegorczyka – tłumaczy Dybała.
W drugiej połowę inicjatywę przejęli goście. W 58 min w sytuacji sam na sam znalazł się Damian Augustynowicz i wyprowadził Polesie na prowadzenie. Wierzchowiska mogły szybko wyrównać, ale Łukasz Kamiński przegrał pojedynek z dobrze dysponowanym Arturem Dadasiewiczem.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się w 79 min, kiedy wynik meczu ustalił Paweł Sobolewski. – Za tydzień mamy mecz derbowy z Piaskovią i będę miał już do dyspozycji Krzysztofa Nastulaka i Kamila Witkowskiego. W niedzielę obaj musieli pauzować za kartki. Jestem przekonany, że z nimi w składzie nasza gra będzie wyglądała dużo lepiej – powiedział Dybała.
LKS Wierzchowiska – Polesie Kock 1:3 (1:1)
Bramki: Krzak (11) - Bączek (6), Augustynowicz (58), P. Sobolewski (79).
Wierzchowiska: Urbański – Mróz, Wardziński, Wronka, Powęzka (70 Ziętek), Grzegorczyk (35 Gawlik), Krzak, Rabczewski, Kamiński, Augustyniak, Fidut (85 Pulikowski).
Polesie: A. Dadasiewicz – P. Witek, Stopa, A. Sobolewski, Wójcik, Gruba (55 Magier), P. Sobolewski (88 Gałązka), Misiarz, Cybul (80 Ł. Witek), Augustynowicz, Bączek.
Żółte kartki: Powęzka – Stopa, Misiarz. Sędziował: Ciastuła. Widzów: 50.
Reklama












Komentarze