Aż pięciu szkoleniowców pożegnało się ze swoją funkcją w trakcie zimowej przerwy w rozgrywkach chełmskiej okręgówki.
(grom)
20.03.2011 18:18
Piłkarze rezerw Startu Krasnystaw ( w biało-czerwonych strojach) będą mieć na wiosnę nowego trenera
Posadę stracili Grzegorz Nowicki z Agrosu Suchawa, Jacek Płoszaj z Kłosa Chełm, Radosław Ciołek z Saweny Sawin, Andrzej Musioł z Unii Białopole i Mirosław Berbeć z rezerw Startu Krasnystaw. Ten ostatni był bardzo zaskoczony tym, co go spotkało. Kłopoty finansowe w pierwszej drużynie Startu odbiły się także na drugim zespole.
– Dosyć długo nie było wiadomo, jaka będzie przyszłość drużyny. Sam nie wiedziałem, z kim rozmawiać na temat prowadzonego jesienią przeze mnie zespołu, jego i mojej przyszłości. O tym, że nie jestem trenerem, dowiedziałem się od osób trzecich, a nie od zarządu klubu. A tak być nie powinno – relacjonuje Mirosław Berbeć.
W lepszej sytuacji byli inni szkoleniowcy. – Z Andrzejem Musiołem rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Zresztą, trener wiedział, kiedy zatrudnialiśmy go przed sezonem, że będzie u nas na określony czas, do momentu stabilizacji drużyny – mówi Jan Ostrowski, prezes Unii Białopole.
Za obopólną zgodą rozstał się z Kłosem Jacek Płoszaj.
– Dogadaliśmy się – mówi były szkoleniowiec. – Byłem jednak przekonany, że po niezłej pierwszej rundzie otrzymam szansę pracy z drużyną na wiosnę. Uważam, że ósme miejsce i 19 punktów było niezłym wynikiem. Zarząd klubu zdecydował inaczej.
Z osiągniętych wyników, nie byli też zadowoleni sami trenerzy. – Nie chcę firmować sobą słabych wyników – przekonuje Grzegorz Nowicki, były trener Agrosu. Drużyna z Suchawy jest czerwoną latarnią ligi. Straty nie są zbyt duże i już jedna wygrana może ją przesunąć nawet o trzy miejsca w górę. Mimo rozstania z trenerką, były grający szkoleniowiec, zamierza nadal bronić barw swojego zespołu. – Chcę pomóc w walce o utrzymanie – zapowiada Nowicki.
Kontakt z ligą będzie miał w dalszym ciągu Radosław Ciołek. Bramkostrzelny napastnik, lider klasyfikacji strzelców, po rozstaniu w Sawinie, zakotwiczył w Białopolu.
– Składaliśmy mu propozycję, jeszcze przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego. Oprócz człowieka do prowadzenia drużyny, potrzebowaliśmy także napastnika. Szkoleniowiec trochę się zastanawiał, w końcu się zgodził – mówi prezes Ostrowski.
Chełmskie kluby dzieli przepaść finansowa od drużyn, które mają spokojny byt w IV lidze. Aktualne budżety ekip znajdujących się w czubie tabeli okręgówki, nie stanowią nawet połowy tego, czym gospodarują średniacy na czwartoligowym froncie, wywodzący się z okręgu chełmskiego. Może się okazać, że w czerwcu, na koniec rozgrywek, nie będzie miał kto grać w wyższej lidze.
Aby spokojnie funkcjonować w IV lidze i nie martwić się o przyszłość, klubowa kasa powinna liczyć kilkaset tysięcy złotych. – Szacujemy, że w 200 tysiącach zamyka się nasz budżet – mówi Robert Szokaluk, prezes Sparty Rejowiec Fabryczny.
Po awansie z chełmskiej okręgówki, drużyna już czwarty sezon nieźle sobie radzi, plasując się w środku stawki.
– Oprócz seniorów prowadzimy jeszcze trzy grupy młodzieżowe: trampkarzy, młodzików i juniorów. Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie pomoc miasta z burmistrzem Stanisławem Bodysem na czele, nie byłoby tak dobrze. Nasz budżet, w 90 procentach, stanowią pieniądze z magistratu. Piszemy projekty, przystępujemy do konkursów, jesteśmy aktywni. Uważam, że już 160-170 tys. powinno dać komfort i spokój gry w IV lidze.
Rzeczywistość pokazuje, że dysponując portfelem chudszym o kilkadziesiąt tysięcy, także można nieźle sobie radzić. Pokazują to we Włodawie.
– W 2010 roku wydaliśmy na pięć drużyn piłkarskich nieco ponad 100 tys. – relacjonuje Ryszard Nilipiuk, wiceprezes Włodawianki, będącej na szóstym miejscu po rundzie jesiennej IV ligi. – Trzeba do tego doliczyć dodatkowe środki od sponsorów. Suma jest zatem trochę większa. Uważam, że i tak daleko nam do potentatów na rynku.
Jak wygląda potencjał ekip z chełmskiej klasy okręgowej? Przewodzące stawce Ogniwo Wierzbica może tylko pomarzyć o takich pieniądzach.
– Otrzymujemy z gminy 45 tys. – mówi prezes Robert Hanc. – Biorąc pod uwagę inne źródła, budżet zamknie się w 55 tys. Przypuszczam, że na początek w IV lidze, na bieżące wydatki, powinno wystarczyć 70-80 tys. – prognozuje. – Pod względem organizacji i obiektów, nie odstajemy od wymagań gry w wyższej klasie.
W 54 tys. zamyka się klubowa kasa w Dorohusku. – To wszystko z hojności naszej gminy. Dodatkowych pieniędzy szukamy gdzie się da. Jedna z firm z regionu zakupiła nam sprzęt sportowy. Cieszymy się z każdej złotówki. Ktoś czasami da 50 zł, inny 100 zł – mówi Dariusz Kamola, prezes Granicy. – O 150-160 tys. na IV ligę możemy tylko pomarzyć. Posiadając obiekty na miarę tej ligi, będziemy walczyć o zwycięstwo w rywalizacji.
Kroplą w morzu potrzeb jest to, czym dysponuje wicemistrz jesieni, Pławanice Kamień. – Obecnie mamy 23 tys. budżetu. Suma może wzrosnąć o dwa tysiące – mówi trener Zbigniew Lepionka. – Zawodnicy czują głód piłki, będziemy walczyć o zwycięstwa. A jak uda się wygrać ligę, pomyślimy co zrobić z awansem.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze