Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Angielska baba i delikatny ogrodnik. O cudzoziemcach w Puławach

O cudzoziemcach w Puławach opowiada Robert Och, historyk.
Angielska baba i delikatny ogrodnik. O cudzoziemcach w Puławach
Ruiny papierni w Celejowie prowadzonej przez dwóch Anglików (Ze zbiorów Mikołaja Spóza i Roberta Ocha)
Na puławskim dworze było wielu cudzoziemców. Przyjeżdżali tutaj sami, bądź zaproszeni przez rodzinę Czartoryskich. Tak było wcześniej, jeszcze nim Izabela osiadła w Puławach i rozpoczęła gruntowną modernizację i przebudowę tak pałacu, jak parku. Na przełomie XVIII i XIX wieku, kiedy następował największy rozkwit było tu dożo cudzoziemców, nie tylko z krajów europejskich lecz także z Ameryki.

Angielska moda

Anglicy pojawili się dość wcześnie, choć na początku stanowili mniejszość wśród cudzoziemców – wyjaśnia Robert Och, historyk. – Protoplasta August Czartoryski raczej otaczał się Niemcami. W każdym razie wśród cudzoziemców sprowadzanych byli specjaliści – lekarze, nauczyciele, artyści, a także służba stajenna. Na przybyszów z Wysp Brytyjskich mówiono Anglicy, nie rozróżniając czy byli to Szkoci czy Irlandczycy czy właśnie Anglicy.

Kiedy młodzi Czartoryscy wyruszają w podróże po Europie, w tym na wyspy, zapraszają cudzoziemców do siebie i na ich dwór przybywa coraz więcej Anglików.

Jednym z pierwszych specjalistów zatrudnionych przez Adama Kazimierza był niejaki William Whalley. Został zatrudniony w \"wydziale stajennym” i pracował tu 12 lat.

– Za specjalistów od hodowli koni uważano Niemców, ale zaczęła się moda na konie rasy angielskiej – wyjaśnia Robert Och. – Zgodnie z modą pojawiają się Anglicy. William Whalley pełni funkcję zarządcy książęcej stadniny w Wierzchowej z pensją bardzo wysoką 2 tys. 592 zł rocznie oczywiście plus mieszkanie i wyżywienie. Do jego obowiązków należało nie tylko przygotowanie koni do jazdy, lecz także zakup nowych zwierząt.

W 1792 roku już o tym Angliku nie wiadomo. Zmarł? Wyjechał? Ktoś inny go zatrudnił?
Ograniczona prostaczka

Mniej więcej w tym samym czasie na dworze pojawia się niejaka Salomea Arnoldowa. Szanowny małżonek pani Salomei był kamerdynerem księżnej Izabeli. Żeby żona się nie nudziła, księżna zatrudniła ją jako nauczycielkę angielskiego do swoich córek.

– Zofia z Czartoryskich Zamoyska, córka księżnej opisywała Salomeę jako \"osobę ograniczoną, prostaczkę i nie gardzącą napojami alkoholowymi” – cytuje Robert Och.

Po śmierci męża nikt popijającej żony nie oddalił. Księstwo zapewnili jej mieszkanie – dwie izby z alkową oraz uposażenie wysokości 33 zł 10 gr miesięcznie.

– Dostawała te pieniądze za nic, bo już nic na dworze nie robiła – zauważa R. Och. – Ale Izabela zawsze dbała o służbę, nawet o ludzi, którzy już przestali pracować na dworze.

– W 1819 roku Salomea poprosiła o odprawę (!) i wyjechała do Anglii.

Nowy ogrodnik

Do Puław dotarła nie tylko moda na konie rasy angielskiej, lecz także na angielskie ogrody. Jednak była to nowość i w kraju trudno byłoby znaleźć specjalistę od architektury zieleni, dobrego ogrodnika z wyobraźnią.

– W 1970 roku księżna była w Anglii i tam podpisała kontrakt z ogrodnikiem o nazwisku James Philip Savage – opowiada Robert Och. – Podpisała bardzo korzystny dla niego kontrakt, według którego miał założyć ogród w stylu angielskim, zobowiązany był też do dbania o szatę roślinną, a zwłaszcza o drzewa i krzewy egzotyczne. Miał także obowiązek kształcić w sztuce ogrodowej wybranego ogrodnika puławskiego. Zarabiał jeszcze więcej niż Whalley – 2 tys. 800 zł plus mieszkanie i wikt.

Savage przyjeżdżając do Puław miał zaledwie 20 lat. Czy już był tak doskonałym, doświadczonym ogrodnikiem, czy też młody, przystojny, świetnie zbudowany młodzieniec oczarował kochliwą księżnę? Nie, nie – to plotki. Savage przyczynił się bowiem istotnie do rozkwitu Puław.

– Jakkolwiek na początku podpisał kontrakt na 3 lata, to później go przedłużył – mówi historyk. – Zmienił się także jego status – awansował na Głównego Ogrodnika Puławskiego. Zastąpił ogrodnika Rychtera, którego księżna przeniosła do Wołczyna.

Zadbał o Puławy

Savage sprawdza się w swoim fachu. Przybywa mu obowiązków, ale przecież nie pracował sam. Miał do dyspozycji chłopów, którzy jeszcze wtedy odrabiali pańszczyznę i ogrodników, których wielu sam wykształcił.

– Dbał o ogród angielski, który budował, a także o ogród warzywny i owocowy – dodaje R. Och. – Pilnował także zadrzewień ulic i dróg w Puławach, pilnował harmonii nasadzeń, miał pod sobą cały personel i sprzęt ogrodniczy. Za doskonałą pracę księżna pani osobiście na koniec roku wręczała mu premię wysokości 50 zł. Miał też prawo do dysponowania 1/6 rozmnożonych roślin.

Najpierw zamieszkał we wspólnym domu z innymi dworzanami, później za namową żony książę Adam podarował mu dom z ogrodem i zabudowaniami przy ulicy Włostowickiej. Wreszcie James Philip Savage ożenił się z Małgorzatą Bingham i mieli dwoje dzieci urodzonych w Puławach.

– W zasadzie to on nadał oblicze Puławom planując założenia zieleni i zakładając ogród – mówi R. Och. – W 1816 roku uczestniczył przy modernizacji i powiększeniu Ogrodu Saskiego w Warszawie. I to w zasadzie była jego ostatnia praca, bo podupada na zdrowiu. Księżna wysyła go na kurację do wód w Lubieniu, ale to nie pomaga. W sierpniu 1916 roku wraca do Puław i wkrótce umiera. Kilka miesięcy wcześniej zmarł jego syn Jakub.

Uczciwy i wierny

Izabeli nie było wtedy w Puławach. Ale pisała w \"Dzienniku podróży”: \"Przed przybyciem do Wrocławia nocowaliśmy w Świdnicy. Tam otrzymaliśmy listy dostarczone przez pocztę. Zmartwiły mnie niezmiernie ponieważ doniosły o śmierci Savage\'a. Jest to strata niepowetowana. Był to ogrodnik doskonały i jemu Puławy zawdzięczają swoje piękno. Ja straciłam w nim wiernego, gorliwego i delikatnego sługę, a raczej oddanego przyjaciela, którego nigdy nie zapomnę”.

– Być może pochowany został na cmentarzu Włostowickim – dodaje R. Och. – Księżna naprawdę była zgnębiona jego śmiercią – napisała czcząc jego pamięć epitafium po polsku i angielsku: \"Tu leży z synem swoim/ Jakób Saważ ogrodnik/ Którego talent doskonały/ Równy był jego uczciwości/ I jego wierności”.

Tablica z epitafium zachowała się i jest wmurowana we wnękę kościoła we Włostowicach.
Po jego śmierci Czartoryscy otoczyli opieką wdowę i córkę. Po jakimś czasie obydwie przeprowadziły się do Warszawy, bo wdowa wyszła za mąż za kapitana Flesińskiego.
Straszna baba

Potrzeby edukacyjne dzieci książęcych sprawiły, że na dwór sprowadzony został Szkot Aleksander Robertson, który uczył angielskiego młodego Adama Konstantego. Ale był tu krótko i pojechał do Sieniawy. Dłużej były dwie panie – Łucja Naville i jej córka Elżbieta.

– Łucja przyjechała do Polski z Irlandii – mówi Robert Och. – Towarzyszyła angielskiemu ambasadorowi. Mówiąc po prostu była jego kochanką i mieli córkę Elżbietę. Jakkolwiek nie byli małżeństwem tak ona, jak Elżbieta nosiły jego nazwisko. Po upadku państwa polskiego on wraca do Anglii do żony i dzieci, ona zostaje w Warszawie gdzie rezyduje w różnych domach magnackich. Około 1803 roku trafia na dwór Czartoryskich. Elżbieta i córka stają się kimś w rodzaju dam do towarzystwa, utrzymywanych przez księżną. Współcześni mówili, że matka był piękna, ale diabelnie złośliwa.

Maria Wirtemberska pisze do brata: \"Otóż nie wiem, czy ze wszystkich bab świata nasza angielska baba nie jest najnieznośniejsza, jednak winniśmy jej wdzięczność, ponieważ od dawna nas skłania do stosowania ewangelicznej zasady odpłacania dobrem za złe”.

Mimo takiej opinii \"baba” miała wiele walorów towarzyskich – potrafiła zyskać sympatię księcia, który uwielbiał, jak opowiadała mu różne ciekawostki, a może raczej ploteczki miejscowe i ze świata.

Księżna swata

Córka pani Naville wrosła w puławskie towarzystwo. Opisał ją Franciszek Ksawery Prek:
\"Wzrostu niskiego, figury nieco pochyłej, włosów nadzwyczaj białych, jasnych. Nie miała twarzy pięknej, ale bardzo przyjemną i miłą, rozum dojrzały i dowcipny, temperament żywy, wesoły, serce dobre i uwagę dla familii książęcej bardzo przychylną i usłużną”.

– Zawdzięczała Izabeli bardzo dużo – wyjaśnia R. Och. – Księżna praktycznie wychowywała ją, była jej drugą ulubienicą po Zosi Matuszewiczównie.

Jednak mimo tak wielu cnót, panna już 26-letnia – co w tamtych czasach było niemal wiekiem średnim, nadal była niezamężna! Księżna postanowiła ją wydać za mąż, a wiemy na przykładzie Zosi i córek księżnej, że nie miał szczęśliwej ręki do swatów. Wydała ją w Sieniawie za starszego o 4 lata Anglika Arthura White\'a.

– Młodzi po ślubie przyjechali do Puław – opowiada R. Och. – White podobno szukał jakiegoś folwarku, chciał go kupić i się ustabilizować, ale podobno nic nie mógł znaleźć. Wobec tego księżna namówiła męża, żeby wydzierżawił im na świetnych warunkach folwark w Górze Puławskiej. Arthurowi jednak w głowie było stanowisko konsula w Warszawie, oczywiście liczył na protekcję Czartoryskiego. Ale nic z tego nie wyszło. Zaczął handlować zbożem znów na koszt księstwa i tu znowu plajta, choć Izabela wyratowała go z kłopotów finansowych, które groziły mu więzieniem. Arthur w końcu spakował się i czmychnął do Anglii zostawiając to żonę i teściową w Puławach. Obydwie zmarły w 1849 roku.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama