Przed przejściem do Powenu Zabrze Lasoń był przez trzy i pół roku zawodnikiem Azotów. Opuścił Puławy w styczniu tego roku, z zespołem z Górnego Śląska awansował do superligi. Jego Powen wygrał dotychczas dwa mecze i doznał pięciu porażek. Zabrzanie zajmują obecnie ósmą pozycję, a w sobotę beniaminek zawita do Puław.
• O motywację na mecz z Azotami może pan być spokojny, choć na razie przegrywa pan rywalizację na lewym rozegraniu z Łukaszem Stodtko…
– Trener Bogdan Zajączkowski stawia na Łukasza, ja gram zaledwie epizody, choć na treningach staram się przekonać szkoleniowca do siebie. Jeśli trener da mi szansę dłuższej gry, o moją motywację może być spokojny.
• Ma pan chyba coś do udowodnienia działaczom z Puław?
– Udowadniałem swoją przydatność przez trzy lata. Władze klubu przestały na mnie stawiać od czasu, gdy przytrafiła mi się kontuzja. Potem już odszedłem za porozumieniem stron.
• Jednak przez puławskich kibiców był pan lubiany
– Do tej pory mam z nimi, podobnie jak z kilkoma kolegami, dobry kontakt. Wysyłamy życzenia, kontaktujemy się na: Naszej Klasie, Facebooku, dzwonimy do siebie. Nadal utrzymuję kontakt z Wojtkiem Zydroniem, Michałem Szybą, Mateuszem Kusem i Krzyśkiem Tylutkim.
• Jest pan zaskoczony dotychczasowymi osiągnięciami Azotów?
– Nie. Tej drużynie potrzebny był trener, który będzie miał z nią dobry kontakt. Tak jest teraz, gdy szkoleniowcem został Marcin Kurowski.
Komentarze