Reklama
Urzędnicy odpowiedzą przed sądem. Doszło do wypadku, bo nie postawili znaku
Pięcioro urzędników odpowie przed sądem za spowodowanie wypadku drogowego. Prokuratura uznała, że nie zadbali o prawidłowe oznakowanie połączenia dróg. W rezultacie doszło do zderzenia, w którym o mało nie zginęła młoda kobieta.
- 14.01.2014 13:20

Chodzi o wypadek z 18 czerwca 2011 roku. W Motyczu, w gm. Konopnica zderzyły się wówczas citroen C4 i volkswagen polo. Volkswagenem w kierunku Lublina jechała 30-letnia Monika K. Na tylnym siedzeniu podróżował jej 3-letni wówczas syn Jakub. Kobieta jechała z prędkością niespełna 60 km/h. Nagle z bocznej drogi wyjechał citroen, prowadzony przez Krzysztofa T. Doszło do zderzenia. Chłopiec wyszedł z wypadku z drobnymi potłuczeniami, 44-letni kierowca citroena został ranny w nogi. Monika T. o mało nie straciła życia. Miała pękniętą wątrobę i śledzionę oraz krwotok wewnętrzny.
Krzyżówka, na której doszło do wypadku nie była oznakowana. Znak STOP pojawił się tam dopiero po wypadku. Śledczy przyjęli więc, że zgodnie z zasadą "prawej ręki", kierująca polo powinna ustąpić citroenowi. Prokurator postawił więc Monice K. zarzut spowodowania wypadku, ale po roku sprawę umorzono.
Okazało się, że kobieta jechała trasą powiatową. Citroen wyjeżdżał z gminnej drogi wewnętrznej, która zgodnie z przepisami jest podporządkowana drodze powiatowej. Nie jest nawet drogą publiczną. Połączenie takich dróg nie jest w myśl prawa skrzyżowaniem.
Do 2008 roku gminna droga była zwykłą żużlówką. Potem pokryto ją asfaltem, ale nikt nie pomyślał o znakach przy włączeniu do "powiatówki”.- Przyczyną wypadku było nieprawidłowe połączenie obu dróg. Gdyby było oznakowanie, nie doszłoby do wypadku - uznał biegły, powołany do wyjaśnienia sprawy.
W rezultacie prokuratura uznała, że winnymi zderzenia, są wyłącznie urzędnicy, odpowiedzialni za stan dróg i organizację ruchu. Mimo licznych kontroli, nie zwrócili uwagi na brak oznakowania, czym nieumyślnie doprowadzili do wypadku.
Przed sądem stanie pięć osób. Anna W. zastępca dyrektora Zarządu Dróg Powiatowych w Lublinie nie przyznaje się do winy. Odmówiła składania wyjaśnień. Bogusław S., również pracownik ZDP także wszystkiego się wyparł. Stwierdził, że nie wiedział o braku oznakowania. Sylwester Z., kierownik z ZDP wyjaśnił, że skoro znaków nie było, to sądził, iż nie są potrzebne. Nie przyznaje się więc do winy.
Na ławie oskarżonych zasiądą również Leszek C, inspektor ze Starostwa Powiatowego w Lublinie oraz Szymon T., naczelnik Wydziału Inwestycji Urzędu Miasta w Bełżycach. Oni również nie przyznają się do zarzutów. Twierdzą, że o oznakowanie powinna zadbać gmina.
Urzędnikom grozi do 3 lat więzienia.
Reklama












Komentarze