Janusz Palikot był kontrowersyjny, ale przynajmniej widoczny w mediach. Teraz żaden lubelski parlamentarzysta nie potrafi zainteresować dziennikarzy. Taka sztuka jednorazowo udała się Markowi Poznańskiemu (Ruch Palikota), kiedy niedawno pytał rząd, czy odzyska pieniądze, jakie królowa Bona pożyczyła w XVI wieku hiszpańskiemu monarsze Filipowi II.
W lokalnych mediach przez chwilę było głośno o Zbigniewie Matuszczaku (SLD), który zgodził się na uchylenie immunitetu oraz Krzysztofie Michałkiewiczu (PiS), któremu sąd przyznał 40 tys. zł zadośćuczynienia za dziewięć miesięcy spędzonych w komunistycznym więzieniu.
Efekty działań naszych posłów są mało widoczne dla wyborców. Trzeba uwierzyć na słowo, że parlamentarzyści rządzącej koalicji robią wszystko, żeby ściągnąć do nas rządowe inwestycje. Widać tylko pojedyncze akcje. Np. parlamentarzyści PSL zaangażowali się w obronę sądów rejonowych w małych miejscowościach. Jan Łopata i Genowefa Tokarska (oboje z PSL) potrafili się zbuntować w sprawie ważnej dla regionu. Wbrew własnej partii i PO zagłosowali za zapisaniem w budżecie 50 mln zł na modernizację linii kolejowej Warszawa–Lublin–Dorohusk.
W bólach rodził się Lubelski Zespół Parlamentarny. A jak już jest, to nie informuje o wynikach pracy na rzecz województwa.
Nieco światła na aktywność posłów rzucają sejmowe statystyki. Wyróżnia się tam Grzegorz Raniewicz (PO), który uczestniczył w 99,77 proc. głosowań (42 miejsce w Sejmie). Najwięcej głosowań opuścił natomiast Cezary Kucharski (PO) – nie było go na co czwartym.
Rekordzistą w pisaniu interpelacji jest Piotr Szeliga (Solidarna Polska) z Biłgoraja. Ma ich na koncie 271, co w Sejmie daje mu czwarte miejsce. O co pytał? Np. o stan przygotowań polskiej kadry do igrzysk w Londynie – osobno o każdą z 22 dyscyplin.
– Jeśli chcę przygotować rozwiązania dla polskiego sportu, to muszę mieć kompleksowe informacje – tłumaczy nam poseł Szeliga. A co z regionem? W ubiegły piątek złożył 20 interpelacji w sprawie ubóstwa we wszystkich powiatach Lubelskiego.
– Na pewno jesteśmy bardziej widoczni i coraz częściej występujemy wspólnie – uważa poseł Krzysztof Michałkiewicz, szef PiS w lubelskim okręgu wyborczym. – Przydałoby się jednak więcej skuteczności, szczególnie ze strony posłów koalicji rządzącej.
Nie ma orłów wśród posłów z woj. lubelskiego. Co zrobili?
Przeciętni – tak można ocenić naszych wybrańców po roku sejmowej kadencji.
- 14.10.2012 19:13

Reklama













Komentarze