Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Joanna Mucha: Jak mogłabym zrazić się do sportu?

Rozmowa z Joanną Muchą, posłanką PO, byłą ministrą sportu
Joanna Mucha: Jak mogłabym zrazić się do sportu?
Joanna Mucha (Dorota Awiorko-Klimek)
• Po odejściu z ministerstwa ma pani mniej obowiązków zawodowych. Czy w związku z tym przed Bożym Narodzeniem zaangażuje się pani w przygotowania świąteczne bardziej niż w ubiegłym roku?

– Święta zawsze były czasem dla rodziny i co roku dbałam o to, by dobrze się do nich przygotować. Jak zawsze spędzę je u rodziny i jak zwykle będę podróżować z miejsca na miejsce. Ale to zawsze jest wspaniały czas i już się na tych kilka dni cieszę.

• Wracając do spraw zawodowych: jak wygląda teraz pani zwyczajny dzień?

– Jeszcze parę tygodni temu, kiedy pracowałam w resorcie, pracę zaczynałam grubo przed 8 rano, a kończyłam między 18 a 20, potem jeszcze dokumenty czytane w domu. I tak dzień w dzień. Z tej perspektywy teraz jest dużo swobodniej. Dużo pracuję w domu przygotowując się do nowych zadań. Jest jednak jeszcze na tyle wcześnie po moim odwołaniu, że dałam sobie trochę czasu na to, żeby sobie przemyśleć bardzo dokładnie to, czym się chcę konkretnie zajmować i podjąć decyzje dotyczące tego, jaki konkretny obszar aktywności wybiorę na te najbliższe dwa lata.

• Czy dwa lata temu liczyła pani na to, że dostanie pod opiekę inny resort? Jak pani przyjęła to, że została akurat ministrem sportu?

– O tym, że będzie to ministerstwo sportu dowiedziałam się znacznie wcześniej, niż zostało to podane do publicznej wiadomości, ale zachowywałam tę informację dla siebie. Czy to było zaskoczenie? Z jednej strony tak, ale z drugiej te podstawowe zadania, które postawił przede mną premier, czyli przygotowanie Stadionu Narodowego i przeprowadzenie turnieju Euro 2012 oraz sport powszechny to obszary, co do których nie miałam strachu, że temu nie podołam. Dużym wyzwaniem był sport wyczynowy, bo jeśli chodzi o rozwiązania systemowe w tym obszarze, to było to dla mnie coś zupełnie nowego, ale wydaje mi się, że z tym również sobie poradziłam.

• To była chyba dla pani zmiana o 180 stopni. Przed nominacją mówiło się o pani głównie pozytywnie, m. in. jako o najpiękniejszej posłance, a nagle znalazła się pani pod ostrzałem mediów. W sytuacji, gdyby na tym stanowisku był mężczyzna, takiej nagonki by nie było.

– Mam wrażenie, że polskie media atakują wszystkich ministrów, niezależnie od tego, czy ktoś jest kobietą, czy mężczyzną, a im bardziej jest ktoś znany, tym mocniejszy jest ten atak. Mam wrażenie, że w moim przypadku dziennikarze byli wyjątkowo wymagający, jakby chcieli za wszelką cenę udowodnić jakąś wcześniej postawioną tezę. Nic na to nie mogłam poradzić. Teraz jestem już na innym etapie, mam trochę doświadczeń i wiedzy o tym, jakich błędów nie popełnić w przyszłości.

• Wywołała pani sporą dyskusję każąc nazywać się ministrą. Pani koleżanki kierujące innymi resortami raczej nie podchwyciły tego pomysłu.

– Ale podchwyciła go bardzo duża liczba ludzi, która już z tego słowa korzysta. Dla mnie było to zupełnie odruchowe, bo stosuję żeńskie formy od długiego czasu, w stosunku nie tylko do pań minister, ale też do posłanek, reporterek czy redaktorek. Uważam, że to jest dobre dla młodego pokolenia, które wie, że można być ministrą i nie jest to droga zamknięta dla dziewczynki.

• Językoznawcy odzywali się do pani w tej sprawie?

– Bezpośrednio nie, ale docierały do mnie opinie, że taka forma jest poprawna.

• Gdyby w przyszłości inna kobieta miałaby objąć ministerstwo sportu, odradzałaby jej to pani?

– Nie. Uważam, że kobieta może tak samo się spełnić w tej dziedzinie, jak mężczyzna, ale na pewno uprzedziłabym o kilku pułapkach, jakie mogą spotkać kobietę na tym stanowisku.

• A pani nie zraziła się do sportu?

– Nie, wręcz przeciwnie. Zawsze powtarzałam, że wolę sport uprawiać, niż oglądać, jestem osobą od tej drugiej strony, czyli od sportu powszechnego. Przez ostatnie dwa lata bardziej zaangażowałam się w to wszystko, co się dzieje w sporcie profesjonalnym, miałam szanse poczuć te wspaniałe emocje. To, że pojechałam na Igrzyska Olimpijskie w Londynie, jedne z najciekawszych także pod względem organizacyjnym, było dla mnie ogromną przygodą. Jak mogłabym zrazić się do sportu?

• Czy Andrzej Biernat, który przejął po pani resort sportu konsultował się z panią?

– Jesteśmy cały czas w kontakcie i tak, jak powiedziałam wcześniej, w każdej sytuacji, w której będę mu mogła pomóc na pewno pomogę. Zanim Andrzej Biernat objął resort, odbyliśmy długą rozmowę, podczas której powiedziałam, jakie są największe wyzwania i najważniejsze rzeczy, które go czekają. Na marginesie: zmieniłam rytm funkcjonowania tego resortu. Wiele rzeczy, które zazwyczaj były rozstrzygane na początku roku, przygotowaliśmy już w październiku i listopadzie, więc śmiało mogę powiedzieć, że nowy minister ma kilka miesięcy spokojniejszego funkcjonowania.

• Coś jeszcze może pani uznać za swój sukces?

– Na pewno samo przygotowanie Euro 2012. Wbrew pozorom obejmując ministerstwo miałam olbrzymią pracę do wykonania i wydaje mi się, że z zespołem spółki PL 2012 zrobiliśmy wszystko, żeby organizacja przebiegła perfekcyjnie. Druga wielka sprawa to sport powszechny. Nie mówię tylko o przygotowanych przez nas trzech gigantycznych programach aktywizacyjnych, które od przyszłego roku dadzą szansę ćwiczyć może dziesiątkom, a może setkom tysięcy dzieci w Polsce. Dwie duże akcje medialne \"WF z klasą” i \"Stop zwolnieniom z WF-u” sprawiają, że jeśli chodzi o wychowanie fizyczne coś zaczęło się zmieniać. Ludzie widzą, że zwalnianie dzieci z zajęć nie jest dobre, a z drugiej strony domagają się, żeby te lekcje były coraz lepsze i coraz ciekawsze dla dzieciaków. Jest jeszcze jedna dobra rzecz, która wydaje się mało ważna, a dla mnie jest kluczowa. Nie tylko z punktu widzenia tego resortu, a w ogóle dla funkcjonowania rządu. Do tej pory było tak, że w sporcie powszechnym w trakcie konkursów rozdawaliśmy pieniądze organizacjom, które oferowały różnego typu zajęcia sportowe, ale tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co to są za zajęcia, ile dzieci i w jakim wieku w nich uczestniczy. To się zmieniło wraz z nastaniem nowych programów. Teraz resort dokładnie wie, czego chce i za to płaci. Mówimy zainteresowanym, jakie to mają być zajęcia, dla jakiej grupy wiekowej i co powinno się na nich dziać. To jest zmiana filozofii z kupowania \"kota w worku” na kupowanie bardzo dokładnie zaprojektowanego programu i możliwość przekazywania pieniędzy tylko wtedy, kiedy nasz współpracownik zewnętrzny pracuje zgodnie z naszym pomysłem. Za trzeci swój sukces uważam reformę w sporcie wyczynowym, która już się rozpoczęła, ale nie wyobrażam sobie, żeby mogła zostać wstrzymana. To tylko te najważniejsze dokonania, bo mogłabym jeszcze powiedzieć o kilku ciekawych rzeczach.

• Z czego jest pani niezadowolona?

– Zawsze powtarzam, że o takich rzeczach najlepiej jest pozwolić mówić wrogom, a nie biczować się samemu. W całym systemie sportu jest duża liczba bardzo szczegółowych obszarów, na przykład sport niepełnosprawnych. Tu się dużo zmieniło, bo wydałam rozporządzenia zrównujące stypendia i nagrody dla osób niepełnosprawnych i pełnosprawnych, ale w sensie systemowym nie doprowadziłam tego jeszcze do takiego poziomu, na którym czułabym, że jesteśmy na właściwych torach. Nie udało się przeprowadzić całego procesu legislacyjnego funduszu gwarancyjnego w turystyce, ale mam nadzieję, że to się wkrótce powiedzie. Ponadto na szczegółowe programy dla poszczególnych związków sportowych, które były na etapie tworzenia, zabrakło czasu.

• Rozmawialiśmy o nagonce na panią. A czy były jakieś miłe momenty, które pozostaną w pamięci na długo?

– Ogromna liczba! Ja żyłam tą pracą przez ostatnie dwa lata i była ona moja olbrzymią pasją i ciężko mi wymienić takie pojedyncze sytuacje. Stworzyłam wspaniały zespół, który dokładnie wiedział, o co nam chodzi i podzielał naszą wspólną wizję. Takimi momentami były nasze burze mózgów, które potrafiły trwać 6-8 godzin i były jedną wielką kłótnią, ale wynikało z nich coś dobrego. Na pewno mogę tu wymienić także igrzyska w Londynie, Euro 2012 i kongresy sportu powszechnego w każdym z województw. Te ostatnie były dużym wyzwaniem, bo ludzie nie byli do mnie pozytywnie nastawieni na dzień dobry. A jednak udawało się na nich wykrzesać pozytywną energię i przekazać informację, że coś naprawdę uda się zmienić.

• Co zdecydowało o decyzji premiera o odwołaniu pani ze stanowiska?

– Zawsze uciekam od odpowiedzi na to pytanie, bo ono powinno być zadane panu premierowi, więc trudno mi wypowiadać się za niego. Oczywiście premier przedstawił mi motywy swojej decyzji, ale ponieważ to była rozmowa między nami, to szczegóły powinnam zachować dla siebie.

• Ma pani żal do premiera?

– Trudno byłoby mi mieć żal. Cały czas myślę o tym w ten sposób, że przez dwa lata miałam pracę, która była dla mnie pasją. To był wspaniały czas i jestem wdzięczna za te dwa lata, ale szkoda mi, że nie będę miała tych kolejnych dwóch lat.

• Co dalej? Z polityki zapewne pani nie zrezygnuje.

– Nie zrezygnuję, mimo że olbrzymie grono ludzi zachęca mnie, żebym przeniosła się do strefy prywatnej. Chcę zostać w polityce. Uważam, że to jest moje miejsce i mam jeszcze sporo do zrobienia. W poprzedniej kadencji parę rzeczy, za które się zabierałam udało się skutecznie przeprowadzić. Dalej będę działać w komisji finansów publicznych i komisji innowacyjności, na pewno podejmę też kilka działań związanych ze sportem, zwłaszcza powszechnym. Grożę moim byłym współpracownikom, że teraz będę pisała do nich masę interpelacji. Oczywiście oni się przed tym bronią, bo interpelacje to jest zawsze największa zmora dla pracowników resortu. Jeśli chodzi o szczegóły, to daję sobie jeszcze trochę czasu na podjecie decyzji.

• Będzie pani kandydować do Parlamentu Europejskiego?

– Raczej nie, na 95 procent wykluczam start w tych wyborach. Chcę działać tutaj, na miejscu, uważam, że jest tu jeszcze sporo do zrobienia.

• Tutaj, na miejscu, czyli w Lublinie bywa pani ostatnio coraz częściej.
– Zdecydowanie tak i najbardziej cieszą się z tego moje dzieci.



Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama