Głośne stukanie. Skrzypią drzwi i już jesteśmy w przedpokoju. Ciasno i beżowo. Ściany i sufit szczelnie zabudowane boazerią, pod nogami plącze się kanciasty odkurzacz. Klikam i Predom Zelmer nabiera kolorów. Jest czerwony.
\"Najintensywniej eksploatowany sprzęt w domu. Urządzenie AGD, które mężczyźni używali najczęściej” – czytam.
Mogę też posłuchać. To powieści głównie o tym, jak pełne absurdów było codzienne życie w PRL.
Jerzy Mazurek, rocznik \'51, przydział M-3 na os. Nałkowskich w Lublinie wspomina dramatycznie:
– Tam od razu trzeba było wziąć fachowców, żeby wszystko zrobić od nowa. Drzwi wypadały. Jak się zapalało światło w kuchni, to w łazience leciała woda. Podłoga z PCV po 2-3 miesiącach to jedna wielka pchlarnia była. Myjąc okno strach się było futryny trzymać, bo można było razem z oknem wylecieć na zewnątrz. Do wanny też strach było wejść, bo mogła się przewrócić. Trzeba było brać murarza, hydraulików, elektryków. Nawet nie musieliśmy im mówić, co robić. Przecież robili tak, by z miejsca wszystko trzeba było poprawiać.
Spacer po PRL
Takich relacji jest kilkadziesiąt. O kolejkach, wersalkach, strajkach.
O historycznych zrywach i życiu w ciasnocie.
O nieowyobrażalnych dziś ograniczeniach i niespotykanej już pomysłowości obywateli.
– Historie mówione zbieramy od kilku lat. Okres PRL pojawia się w nich bardzo często. To ważny temat, zastanawialiśmy się jak go przedstawić w atrakcyjnej dla młodych ludzi formie – mówi Wioletta Wejman z Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN w Lublinie.
Tak powstał projekt \"Historia zamknięta w mieszkaniu. Opowieści o PRL”. Kilkadziesiąt relacji wplecionych w model mieszkania 3D. Typowe M-4 z lubelskiego blokowiska: pięć pomieszczeń na 36 mkw. Każdy ze znajdujących się w środku przedmiotów zdobyty został z tak wielkim trudem, że zasługuje na swoją własną opowieść.
Ten spacer po typowym PRL-owskim mieszkaniu dziś bywa fascynujący.
Klasyczny Grundig
Pokój młodzieżowy. W takich pokojach wychował się wyż demograficzny lat 70-tych. Klasyczny brzydki regał młodzieżowy, z braku miejsca rozstawiony na dwóch ścianach. Nad zajmującą ćwierć pokoju ławą paprotka w metalowym kwietniku. Na półkach kilka książek, trzy szklane ryby, kryształ. Wystarczy otworzyć barek i mamy biurko. Ale najważniejszy tu jest magnetofon. Klasyczny Grundig. To pretekst, by porozmawiać o muzyce.
– To był jeden z bardziej gorących muzycznie okresów. Pojawił się Maanam, Perfect, Oddział Zamknięty, Republika, TSA, Bajm, Krzak i oczywiście Budka Suflera. To była bardzo, bardzo nasza muzyka.
– Myśleliśmy, że kupimy płytę Erica Claptona, ale to była tak droga rzecz, że w końcu kupiliśmy Urszulę Sipińską – to fragment kolejnej opowieści.
Słomiane maty z plakatami
Pokój młodzieżowy to też opowieść o genialnym pomyśle podchwyconym od akademików, czyli rozkładanym półkotapczanie i o słomianych matach, do których pinezkami przyczepiano kolorowe plakaty. Ale najciekawsza jest ta, która kryje się w szafie.
– Były przepiękne kolekcje Domu Mody, ale nie na skromną kieszeń nastolatki. Więc radziłyśmy sobie inaczej. Myślę, że całkiem nieźle. Farbowałyśmy tetrę, bandaże, firanki, niepotrzebne obrusy. Zszywało się to wszystko razem i powstawały wspaniałe kreacje. Jak w latach 80-tych wyjechałam do Niemiec to byłam zdumiona, że dziewczyny, które mają takie możliwości, chodzą w zwykłych dżinsach i t-shirtach. Na polskich ulicach pojawiało się wiele pomysłowych i ekstrawaganckich ciuszków – opowiada właścicielka oryginalnego szalika z ufarbowanych na granatowo bandaży.
Frania i luksus w rolkach
Łazienka to najbardziej klaustrofobiczne pomieszczenie w całym mieszkaniu. Gdybyśmy byli tam naprawdę, to miejsca byłoby jeszcze mniej przez wilgotne, choć suszące się już od trzech dni, pranie.
Prania nie ma, ale jest lamperia, linoleum, podwieszony pod sufitem bojler i biegnące po ścianach rury. Jest umywalka (\"Na Tatarach to ciepła woda była zawsze”), wanna (\"To był taki zbiornik na wodę na czterech nogach”), pralka Frania (\"Kupiliśmy po znajomościach”) i produkt wówczas luksusowy: papier toaletowy.
– Jednorazowo można było kupić dziesięć rolek. Związane sznurkiem i powieszone na szyi nosiło się z dumą po Krakowskim Przedmieściu. Jaka to ja zaradna jestem!
– Jak ktoś szedł z papierem to wszyscy się oglądali. I pytali: A gdzie pani to dostała?
Czym świeci lodówka
Jak prowadzić dom na trzech metrach kwadratowych, często nawet bez okna? PRL-owskie kuchnie to temat rzeka.
Zlew z jednej strony przytulony do kuchenki, z drugiej do zbyt wysokiej szafki. Na blacie syfon i butelka wina. To pretekst do opowieści o wybuchających syfonach i tym, co zrobić, by ekspedientka w barze sprzedała wódkę przed godz. 13.
Otwarta lodówka wymownie świeci pustką. Wystana po nocach, służyła potem wiele lat (\"Pamiętam, że kupiłam ją na Szewskiej w 74 roku. Już nie chodzi, ale do kwietnia chodziła”).
Upchnięty pod parapet stół w charakterystyczny wzór imitujący plecionkę. Pod stołem taborety, na stole kartki.
– Wszystko było na przydział. Na samochody czekało się po kilka lat. Ale to był luksus, nie ma o czym mówić. O godz. 3 nad ranem szedłem do mięsnego by zająć kolejkę. Po kilogram, czy dwa kilo mięsa. Albo wsiadałem w pociąg i jechałem do Katowic, by kupić boczek. Tu bym za Chiny nie dostał, a Śląsk był zaopatrzony dobrze.
– Dzień i noc ludzie stali. Na meble, czy sprzęt gospodarstwa domowego można było czekać tydzień. Była lista kolejkowa, codziennie trzeba było się meldować.
– Pojawił się zawód stacza. Najczęściej był to pan. Emeryt lub niepełnosprawny.
Kombinowało się
– Mieszkania wyglądały podobnie. Wersalka, fotele (u koleżanki były identyczne), kwieciste zasłony, meblościanka i telewizor. Na dywan składało się zamówienie na Poczcie Polskiej. I po jakimś czasie rzeczywiście przychodziła przesyłka. My mieliśmy rudy.
– Kiedyś zajechałem do kogoś dosyć późno, rodzina już kładła się spać. Nie można było przejść. Wersalka syna dotykała wersalki ojca, a dziewczynki matki. Tę w ostatnim pokoju zajmowała babcia.
– Zawsze meble na wysoki połysk, zawsze szyba na stole. I najlepiej, jeśli jeszcze kryształowy wazon ze sztucznym kwiatem.
– Za meblościanką to trzy doby stałem. Cioteczna siostra miała kogoś znajomego w tym sklepie. I dopiero ona mi to załatwiła. Dzisiaj to się w głowie nie mieści.
A na meblościance najważniejszy element w mieszkaniu: telewizor.
– Rubin był okropnie ciężki. Jeden człowiek by tego nie podniósł.
– Imponujących rozmiarów radziecki Rubin to był mebel budzący szacunek. Ja nie miałem szczęścia go mieć. Potem się dowiedziałem, że one potrafiły wybuchać, a nawet płonąć.
Weekend z Franią
– Dziś kolejka to dla młodych ludzi coś bardzo abstrakcyjnego – mówi Wioletta Wejman. – Tak samo jak nie rozumieją, że pranie we Frani zajmowało całą sobotę i była w nie zaangażowana cała rodzina.
– Wiele wspomnień z tamtego okresu dotyczy trudu, mozołu dnia codziennego i międzysąsiedzkich relacji wynikających ze stania w długich kolejkach. To opowieść o tym jak się wtedy funkcjonowało. A upływ czasu zrobił swoje. Ludzie wspominają te czasy z nostalgią – opowiada Piotr Lasota z Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN.
– Dobrze widać to podczas nagrywania. Ci, którzy byli na szczycie, mają większy sentyment do PRL niż np. ówczesni studenci – dodaje Wejman.
Po zapoznaniu się ze wszystkimi 25 aktywnymi przedmiotami przenosimy się do ukrytego pomieszczenia (to niespodzianka).
– Chodziło o to, by pokazać młodym ludziom wagę tego, co się działo – tłumaczy Wejman. – Że historię tworzyli zwykli ludzie z niezwykłą charyzmą.
Program Historia Mówiona
Historie z przeszłości pracownicy i wolontariusze Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN zbierają od 2005 roku. Dziś w bazie jest już 2,5 tys. relacji, 2780 godzin nagrań, 1764 świadków historii. Można je znaleźć na stronie teatrnn.pl
M-3 w 3D, czyli historia zamknięta w mieszkaniu
Boazeria, linoleum, półkotapczan, wersalka, meblościanka, kartki i kryształy. Wszystko to w niewyobrażalnej ciasnocie. Aplikacja www.mieszkanie.teatrnn.pl to zamknięta w czterech ścianach fascynująca opowieść o absurdalnej codzienności PRL
- 27.12.2013 15:09

Reklama













Komentarze