Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Żeby zarabiać, trzeba poświęcić hodowli życie

Knur o "najwyższej wartości hodowlanej, tucznej i rzeźnej” pochodzi z gospodarstwa hodowlanego w Dawidach w pow. parczewskim. Jego właściciel, Karol Kropiwiec, zdobył ten tytuł dla swoich knurów rasy polskiej białej zwisłouchej podczas XXIX Wojewódzkiej Wystawy Zwierząt, Maszyn i Urządzeń Rolniczych w Sitnie. Nam opowiada o swoim sposobie na sukces.
Żeby zarabiać, trzeba poświęcić hodowli życie
Karol Kropiwiec uczestniczy w programie ochrony zasobów genetycznych świń rasy puławskiej (fot. Maciej Kaczanowski)

• To nie pierwszy pana sukces. Po co panu te wystawy?

– Żyjemy w takich, a nie innych czasach i nie możemy zajmować się tylko hodowlą. Rolnicy powinni ciągle dokształcać się i reklamować.

• A wystawy dają taką możliwość?

– Najlepszą. Do Sitna przyjeżdżam od 2005 r. i za każdym razem moje knury i loszki zdobywają wysokie lokaty. Od 4 lat jeżdżę też na ogólnopolską wystawę do Poznania. W tym roku knury z mojej hodowli otrzymały tam tytuł „Superczempiona”. Jest czym się chwalić. Po każdym takim sukcesie podchodzą do mnie inni wystawcy lub widzowie, biorą kontakt i przyjeżdżają, żeby kupić materiał hodowlany. Albo proszą, żeby im go dostarczyć. Bo współczesny rolnik musi być też mobilny. Dlatego mam własny transport i w razie potrzeby sam mogę zawieźć, co trzeba.

• A gdzie dokształcanie się?

– Jestem hodowcą w drugim pokoleniu. Gdyby nie rodzice pewnie nie dałbym rady zaczynać wszystkiego od zera, a może nawet nie próbowałbym. Rodzicom zawdzięczam bazę materialną oraz wiedzę i umiejętności. Studiowałem zootechnikę, zdobyłem na tym kierunku wiedzę, ale przede wszystkim na studiach spotkałem swoją miłość – żonę Małgorzatę. To zysk! W hodowli liczy się jednak przede wszystkim praktyka. A tej uczyłem się właśnie od rodziców i od kolegów, także tych spotykanych podczas wystaw. Wymieniając doświadczenia z hodowli można się bardzo wiele dowiedzieć.

• Nie jest pan stereotypowym rolnikiem, który żyje jedynie w swoim gospodarstwie.

– Bo tak się w tej chwili nie da już pracować. Trzeba się na okrągło uczyć, nie spoczywać na laurach. Potrzeba wiele pokory. Swoją pracę trzeba zaś po prostu lubić i nią żyć. Trzeba też zwyczajnie i po ludzku kalkulować, w jaki sposób można więcej zarobić. W tej chwili handel trzodą chlewną odbywa się na granicy opłacalności. Więcej, mniej, ale zarobić mogą tylko ci, którzy mają dobre wyniki produkcyjne: dużą liczbę odchowanych prosiąt od lochy w ciągu roku i małą ilość zużytej paszy na kilogram przyrostu. Pozostali zamykają hodowle.

• Jaki jest pana sposób na sukces?

– Mam 24 lochy pbz i 37 puławskich. Myślę o rozszerzeniu hodowli, ale czy to się uda, dopiero zobaczę. W każdym bądź razie wybór ras nie jest u mnie przypadkowy. Celowo sięgnąłem po rasę puławską, czyli najstarszą rasę rodzimą w Polsce. Po pierwsze, mam do niej dopłaty rolnośrodowiskowe. Po drugie – sprzedając tuczniki do jednej z większych sieci handlowych w Polsce otrzymuję średnią cenę krajową plus 15 procent. To się opłaca.

• Wróćmy jednak do wystaw. Jak się Pan do nich przygotowuje?

– Na wystawie prezentowane są zwierzęta w wieku 5–8 miesięcy. Na każdy konkurs jedzie w praktyce inne zwierzę. Żeby móc się z nimi pokazywać, trzeba mieć w swoim gospodarstwie wszystkie zwierzęta charakteryzujące się odpowiednimi parametrami. Mniej więcej na rok przed wystawą trzeba dokładnie przemyśleć odpowiedni dobór rodziców i odpowiednio ich kojarzyć.

• Jakie zwierzęta mają się urodzić z tego kojarzenia?

– Zwierzęta oceniane są na podstawie użytkowości rozpłodowej matki, parametrów przyżyciowych, grubości słoniny, procentu mięsa w tuszy, przyrostów dobowych, pokroju oraz wzorca rasy.

• A skoro przy mięsie i tłuszczu już jesteśmy, słonina wciąż nie powinna być za gruba, prawda?

– Lubi pani tłustą szynkę? Zdecydowana większość kupujących wybiera teraz chude mięso. Ludzie sądzą, że jest ono zdrowsze i smaczniejsze. Nie zgadzam się z tym. Rozsądna ilość tłuszczu na pewno nie szkodzi, a co do smaku to właśnie tłuszcz nadaje go mięsu. Dlatego też jestem wielkim pasjonatem rasy puławskiej, która ma tłuszcz śródmięśniowy. Promowanie takiego mięsa przez POLSUS AGRO pozwala nam mieć satysfakcję ze swojej pracy i optymistycznie widzieć przyszłość rasy puławskiej.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama