Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kasjerka nie może mieć butelki z wodą. "Musiałam mieć zaświadczenie od lekarza"

Kasjerka nie może mieć przy sobie butelki z wodą, chyba że ma odpowiednie zaświadczenie od lekarza. – Klienci dziwią się, że nie możemy się napić, zwłaszcza podczas upałów – opowiada jedna z pracownic hipermarketu Leclerc przy ul. Turystycznej w Lublinie.
Kasjerka nie może mieć butelki z wodą. "Musiałam mieć zaświadczenie od lekarza"

O konieczności posiadania zaświadczenia od lekarza na wodę do picia, ciężkiej pracy na magazynie i zbyt krótkich przerwach w stosunku do liczby przepracowanych godzin napisał kilka dni temu na portalu społecznościowym Facebook chłopak jednej z kasjerek w hipemarkecie Leclerc przy ul. Turystycznej. Wspomniał też o „zarobkach, które uwłaczają ludzkiej godności”. Zarzuty dotyczyły nie tylko hipermarketu, ale też Agencji Zatrudnienia Team Work. Po kilku dniach wpisy zniknęły.

Niewolnictwo w sieci

– Usunąłem je ze względu na ogromną presję ze strony rodziny, a szczególnie mojej dziewczyny. Agencja skontaktowała się ze mną by poinformować, że złożyła zawiadomienie do prokuratury – tłumaczy mężczyzna w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim”. I dodaje: – Otrzymuję wiele propozycji pomocy prawnej nawet od innych agencji pracy.

Nie zamierza jednak odpuścić. Już stworzył na Facebooku nowy profil „Niewolnictwo w sieci”. – Nadal będę opisywał złe praktyki tej agencji i Leclerca, bo to wszystko prawda. Niejeden pracownik może to potwierdzić, choć większość boi się stracić pracę – zaznacza mężczyzna.

Wspólna szatnia

– Musiałam mieć zaświadczenie od lekarza, które pozwalało na posiadanie przy sobie butelki wody. Wody można było się też napić z dystrybutora podczas przerwy, ale nie było kubków – relacjonuje kasjerka zatrudniona w hipermarkecie za pośrednictwem agencji Team Work. – Dyrekcja tłumaczyła, że klienci nie życzą sobie, żeby pracownicy, którzy siedzą w kasie pili wodę. Ja spotkałam się z wręcz odwrotną sytuacją. Niektórzy dziwili się, że nie możemy się napić, zwłaszcza podczas upałów.

Dodaje, że sklep nie zapewnił oddzielnych szatni dla kobiet i mężczyzn. – Do czego to podobne, żeby wszyscy przebierali się w jednym miejscu? – mówi kobieta. – Agencja nie poinformowała mnie również o tym, że oprócz pracy na kasie będę też wykonywać obowiązki na innych działach. Dowiedziałam się o tym na miejscu. Podjęłam już decyzję o zmianie pracy.

5,35 zł za godzinę

Podobne doświadczenia miał inny pracownik hipermarketu, który zrezygnował z pracy w ubiegły piątek.

– Przy 6 godzinach pracy mieliśmy tylko 15 minut przerwy. Czasem nie dostawaliśmy zgody na pójście do toalety czy przerwę na napicie się wody albo dostawaliśmy ją dopiero po godzinie – opowiada mężczyzna. – Często jeśli było mało klientów, to niektórzy pracownicy byli wysyłani wcześniej do domu, przez co tracili możliwość i tak małego zarobku – 5,35 zł za godzinę. Z kolei w sytuacjach, kiedy ktoś chciał wyjść wcześniej, bo np. miał wysoką gorączkę, to nie dostawał na to zgody. Poza tym jeśli komuś różnica kasjerska wyszła na minusie to te pieniądze były odejmowane od pensji, ale już „plusy” nie były doliczane.

Nie będziemy komentować

– Te zarzuty są nieprawdziwe – zapewnia pracownica agencji Team Work (nie chciała się przedstawić). – Współpracujemy z tym pracodawcą od dwóch lat i nigdy nie mieliśmy żadnych sygnałów o jakichkolwiek nieprawidłowościach. Nie będziemy się zniżać do poziomu portali społecznościowych i komentować tej sprawy.

Inspekcja Pracy: Napiszcie skargę

Warunki pracy w hipermarkecie sprawdzi inspekcja pracy. – Podczas naszej ostatniej kontroli zostały wykryte pewne nieprawidłowości związane z czasem pracy, ale dotyczyło to pojedynczych przypadków – mówi Danuta Serwinowska z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Lublinie. – Będziemy wyjaśniać tę sprawę. Byłoby dobrze gdyby pracownicy wysłali do nas skargę, w której opiszą wszystkie nieprawidłowości – dodaje.

Dyrekcja hipermarketu nie odniosła się wczoraj do zarzutów pracowników. – Od dłuższego czasu do kierownictwa spółki nie docierały uwagi, skargi czy wnioski dotyczące warunków pracy i traktowania pracowników – stwierdza jedynie Małgorzata Wójcik-Szymuś, prezes spółki Turisdis i dyrektor hipermarketu E. Leclerc przy Turystycznej. – Informacje pojawiające się na portalu Facebook są krzywdzące i godzą w dobre imię spółki. Zarząd rozważa podjęcie kroków prawnych skierowanych przeciwko osobie prowadzącej ten profil.

Jak w obozie pracy

– To nie zakład, to obóz pracy – tak miejsce swojego zatrudnienia nazwali w liście do naszej redakcji pracownicy hipermarketu Real w Lublinie. O sprawie pisaliśmy pod koniec maja. Pracujący w Realu (po przejęciu sieci przez francuski Auchan) skarżyli się m.in. na nadmiar obowiązków i konieczność zostawania po godzinach. Po tym artykule zgłosili się do nas także pracownicy Auchan, nazywając markety tej sieci „obozem zagłady”.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama