Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Policja Kobieca: Służba przed szczęściem osobistym

Rozmowa z Krystyną Sobańską-Stępień, podinspektorem w stanie spoczynku.
W Domu Kultury nr 2 czynna jest wystawa fotograficzna \"W granatowym było im do twarzy”. Na zdjęciach są policjantki z okresu II Rzeczpospolitej - były również w Lublinie. Jednak o kobietach w granatowych mundurach mało dziś wiemy.

– Rzeczywiście. Niech posłuży ten przykład: w wydanym przez oficynę UMCS dziele R. Litwińskiego \"Korpus Policji w II Rzeczypospolitej” liczącym 570 stron, policji kobiecej poświęcona została 1 kartka! A przecież, przed II wojną do Polski przyjeżdżały delegacje z zagranicy po doświadczenia: chciały poznać, jak została zorganizowana u nas ta kobieca formacja, która tak świetnie sprawdza się w działaniu. Wszyscy byli pod dużym wrażeniem.

• Właściwie dlaczego została powołana Policja Kobieca? Przecież nie dlatego, że męska sobie nie radziła?

– Wymusiły to zjawiska społeczne, jakie zaszły po I wojnie światowej. Bardzo wyraźna stała się olbrzymia niesprawiedliwość społeczna, a głównie dotyczyła kobiet i dzieci. Zostały osierocone i bez środków do życia, bezdomne, bo ich mężowie i ojcowie zginęli na wojnie. Kobiety musiały podjąć jakieś działanie, żeby przetrwać. Często nie miały wyjścia: wkraczały w ciemną stronę życia, wychodziły na ulice; szczególnie na Pradze w Warszawie, na ulicę Jezuicką i Stare Miasto w Lublinie. W Warszawie funkcjonowało 400 domów publicznych, o których oficjalnie wiedziano, ale było jeszcze wiele innych. Prostytutki rozprowadzały także narkotyki.

• To straszny obraz kraju i to w pierwszych latach niepodległości.

– Polska postrzegana była jako światowe centrum handlu kobietami i dziećmi. Zauważała to Liga Narodów i naciskała na powołanie policji kobiecej.

• Mężczyźni nie mogli załatwić tego problemu?

– Próbowali, ale męskie jednostki przygotowane były do innych zadań niż białe niewolnictwo, prostytucja, sutenerstwo. Walka z tym szła opornie. W 1923 roku przy Urzędzie Śledczym Komendy Głównej zatrudniono kobiety, które zajmowały się rejestracją zjawiska - bezdomnych, osieroconych dzieci, domów publicznych, sutenerów etc. Też ich praca była ważna, ale jeszcze nie o to chodziło. One nie miały instrumentów sprawczych, nie patrolowały ulic.

• Kiedy powołano Policję Kobiecą?

– W 1925 roku, 26 lutego, w Komendzie Głównej podjęto decyzję o powołaniu Policji Kobiecej, równo 90 lat temu. Najbardziej popularne pisma kobiece, m.in. \"Bluszcz” zamieściły ogłoszenia i poinformowały o warunkach, jakie kandydatki powinny spełniać.

• Jakie to były warunki?

– Dziś powiedzielibyśmy o dyskryminacji. Mężczyźni kandydaci musieli tylko umieć czytać, pisać i rachować, mieć dość dobrą prezencję, zdrowie, umieć obchodzić się z bronią. A teraz powiem, czego wymagano od kobiet. Przedział wieku 21–45 lat, wzrost powyżej 164 cm. Do policji przyjmowano tylko panny lub bezdzietne wdowy z minimum małą maturą i znajomością języków obcych. Musiały podpisać zobowiązanie, że przez 10 lat pracując w policji nie wyjdą za mąż, a także, że nie będą karminować ust, czernić rzęs i brwi, że będą miały włosy krótko obcięte lub upięte ciasno wokół głowy. Dla wielu dziewcząt w tamtych czasach obcięcie pięknego warkocza było wyrzeczeniem. Musiały przedstawić świadectwo moralności i zaświadczenie o udziale w organizacjach paramilitarnych. To akurat nie było trudne, bo w czasie I wojny, a później wojny polsko-bolszewickiej czy walk o utrzymanie wschodniej granicy, te młode kobiety stawały z bronią.

• Niektóre z tych warunków dziś wydają się absurdalne.

– Jedna z przyjętych do pracy dziewczyn, piękna, z bogatej rodziny, znająca sześć języków, za przykładem brata wstąpiła do policji. W Warszawie był klub w którym policjanci spotykali się po służbie, były organizowane potańcówki. Tam dziewczyna poznała miłość swojego życia. No, ale podpisała te 10 lat… honor nie pozwolił jej ze służby zrezygnować, zresztą służba była dla niej całym życiem. Obydwoje czekali. I już wydawało się, że wkrótce staną na ślubnym kobiercu, ale nadeszła wojna. Weszli sowieci i narzeczony zginął zastrzelony w Miednoje…

• Poświęcić szczęście osobiste?

– Dziś nie mamy pojęcia o tym, jak ideowi wówczas byli młodzi ludzie, a kobiety szczególnie, czym był dla nich etos. Jeśli mówimy o tym, że w policji była \"służba”, to tak rzeczywiście było.

• Ostatecznie powstała pierwsza formacja Policji Kobiecej.

– Na pierwszy kurs przyjęto 30 kandydatek: dziś możemy powiedzieć, że wybrano najładniejsze spośród spełniających kryteria i skierowano je do Głównej Szkoły Policji w Warszawie. Uczyły się prawa karnego, administracyjnego, daktyloskopii, portretu pamięciowego. Miały zajęcia z profesorami z warszawskich szkół wyższych. Uczyły się o chorobach wenerycznych, o psychice kobiety, dziecka i młodzieży. Miały zajęcia z higieny, pomocy medycznej etc. Zajęcia trwały od 5 rano do godz. 21.15. Jednak dziewczyny były entuzjastycznie nastawione i chłonęły wiedzę. Najlepiej wspominały musztrę, naukę walki wręcz, strzelania.
• Wszystkie ukończyły szkolenie?

– Ostatecznie ukończyło 29 kobiet, jedna chyba w międzyczasie zakochała się… 4 trafiły do Referatu Śledczego w Łodzi, pozostałe do Wydziału Śledczego Komendy Głównej w Warszawie, gdzie została utworzona Brygada Sanitarno-Obyczajowa z komendantką aspirant Stanisławą Filipiną Paleolog.

• I w komendzie siedziały za biurkiem? Chyba nie o to im chodziło.

– To mężczyźni chcieli je tam umieścić. Nadal obowiązywały absurdalne regulaminy. Przypominam, że do służby przyjęto dziewczyny młode, wysportowane, sprawne, wyćwiczone w sztukach walki. Tymczasem jeśli funkcjonariuszka na ulicy powinna kogoś zakuć w kajdanki, nie wolno jej tego było zrobić. Obawiano się o prestiż cały czas uważając, że kobieta tego nie potrafi. Musiała więc z najbliższego telefonu zadzwonić po patrol męski.

• To dopiero obniżało prestiż. Pamiętajmy, że często nie było telefonów w najbliższej okolicy. Kobiety zatem patrolowały ulice?

– Brygada kobiet składała się osób umundurowanych, które patrolowały dworce w celu wyłapania bezdomnej młodzieży i dzieci. Po cywilnemu śledziły domy publiczne, szukały tropów związanych z handlem kobietami. Polska postrzegana była jako międzynarodowe centrum przemytu kobiet do Ameryki Łacińskiej i krajów arabskich. One nie zdawały sobie sprawy, co je tam czeka. Przemyt organizowały zakamuflowane grupy przestępcze. Bardzo hermetyczne, działające w bogatych środowiskach, prowadzące wystawny tryb życia. Żeby tam przeniknąć policjantki musiały im dorównać: mieć prezencję, styl, spryt, zmysł obserwacji. Udało im się przeniknąć i rozpoznać ich strukturę. Rozpracowały międzynarodową szajkę handlarzy kobietami. Dokonano aresztowań, a na forum Ligi Narodów zostało to zauważone i docenione. To Angielki przyjeżdżały do nas przyglądać się ich pracy.

• To było zadanie wyjątkowe, a codzienność?

– Na przykład praca z dziećmi. Na ulicach i dworcach było bardzo dużo dzieci, w tym bezdomnych sierot. Policjantka miała prawo zatrzymać dziecko i umieścić je w Izbie Zatrzymań, które zaczęły właśnie działać w Polsce. Później podejmowano poszukiwania. Jeśli okazało się, że istotnie dziecko nie ma rodziny, umieszczano je w domu dziecka. Dla wielu było to błogosławieństwo. Kobiety policjantki nie miały oporów, żeby brudne, zawszone dziecko wziąć na ręce i przytulić. W izbach zatrzymań kąpały je, karmiły, utulały do snu. Kobiety prowadziły działalność prewencyjną, żeby zmniejszać czy eliminować przestępczość wśród dzieci, ale także wśród kobiet.

• Co mogły powiedzieć na przykład prostytutce, kobiecie która wyszła na ulicę, żeby nie umrzeć z głodu?

– Policjantki zdawały sobie sprawę, że one wyszły na ulicę w desperacji bo nie miały innego wyjścia. Często słyszały zwierzenia tych kobiet, one powierzały swoje problemy, mówiły \"z nikim bym się tak nie dogadała jak z panią posterunkową”. Prostytutka miała czarną książeczkę, do której co miesiąc wpisywano aktualne badania. Te z książeczką niejako były chronione przez policję, w każdym razie nie były anonimowe, nie mogły ot tak sobie zniknąć, a to się zdarzało wśród prostytutek nie zarejestrowanych. Praca w takich środowiskach należała do policjantek i z czasem była doceniona.

• Było bardzo niebezpiecznie?

– Na pewno. Przestępca postawiony w sytuacji zagrożenia atakuje policjanta, ale nigdy nie słyszałam o śmierci kobiety na służbie w tamtych czasach, choć o śmierci mężczyzn tak.

• Gdzie były policjantki lubelskie?

– W oficjalnym piśmie czytałam, że w 1935 roku skierowano kobiety policjantki do Lublina i na pewno trafiły do tutejszych komisariatów wykonując taką samą pracę, jak ich koleżanki w innych miastach. Warto też nadmienić, że w 1939 roku na 31 tys. funkcjonariuszy w II RP było 170 kobiet! Dziś co 7 policjant jest kobietą.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama