Reklama
Lublin: Coraz mniej nieprawidłowości w prywatnych przedszkolach
Radykalnie maleje skala nieprawidłowości w niepublicznych przedszkolach. Jeszcze dwa lata temu miasto żądało zwrotu więcej, niż co dziesiątej złotówki z dotacji. Teraz kontrolerów nie dziwią już placówki, w których wszystko zgadza się co do grosza
- 30.01.2014 07:30

Od trzech lat Ratusz sprawdza, czy prywatne przedszkola, którym przyznaje dotacje wydają te pieniądze zgodnie z przeznaczeniem.
Do tej pory miasto zdążyło sprawdzić, co stało się z dotacjami na łączną kwotę 27 milionów złotych, które trafiły do 48 placówek w latach 2011-13. Okazuje się, że z roku na rok nieprawidłowości jest coraz mniej.
W pierwszym roku kontroli magistrat zażądał zwrotu 11,5 proc. dotacji przyznanych sprawdzanym przedszkolom. Kontrole dotacji na rok 2012 wypadły znacznie lepiej.
- Żądaliśmy zwrotu tylko 6,8 proc. dotacji przyznanej kontrolowanym przedszkolom - mówi Morow. W przypadku prześwietlonych dotacji za rok ubiegły jest jeszcze lepiej: miasto kwestionuje wydanie zaledwie 2,3 proc. pieniędzy w badanych placówkach.
- Z tej kwoty wpłynęło prawie 59 tys. złotych - mówi Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta. Pozostała kwota to pieniądze, które powinien zwrócić właściciel jednej z placówek.
Nieco gorzej jest ze ściągalnością zakwestionowanych pieniędzy. Na przykład z ponad 200 tys. zł za rok 2011 do miejskiej kasy wróciło mniej, niż 60 tys. Resztę oddać ma właściciel jednego tylko przedszkola, w którym kontrola wykazała, że z dotacji sfinansowane były m.in. wydatki w hotelu w Chorwacji, w różnych restauracjach, hotelu Mariott, perfumeriach Uroda i Sephora, salonie fryzjerskim, pałacu i stajni w Chlewiskach, myjni samochodowej i hipermarketach.
Kolejny niecodzienny przypadek miasto wykryło w innym przedszkolu należącym do spółki prowadzonej dwoje przedsiębiorców, która zleciła remont pomieszczeń dzierżawionych na potrzeby przedszkola mężowi jednej z tych osób. Spółka nie mogła opłacić remontu pieniędzmi z dotacji, więc zadziałała inaczej. Po zakończeniu prac dzierżawiła to, co w pomieszczeniach przybyło w trakcie remontu. W taki sposób z miejskiej dotacji rozliczany był "czynsz dzierżawny” za krany, tynki i sedesy.
Teraz nie ma już tak widowiskowych wyników kontroli w przedszkolach. W niektórych trafiają się takie potknięcia, jak rozliczenie z dotacji 4 pizz, opakowania kremu do twarzy, albo podpasek.
- Są placówki, w których nie ma żadnych nieprawidłowości - przyznaje Morow. Jedna placówka, która wzorowo wypadła dwa lata temu była kontrolowana ponownie, bo miasto chciało sprawdzić, czy nie był to tylko przypadek. Nie był. Wszystko zgadzało się co do przecinka.
Reklama












Komentarze