Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

500 km płotu powstanie na granicy z Ukrainą?

Stowarzyszenie z Zamościa chce, by na granicy polsko-ukraińskiej stanęło 500-kilometrowe ogrodzenie, które powstrzyma falę uchodźców z Syrii oraz Ukraińców z zapalnych terenów. – To niedopuszczalne – oburzają się obrońcy praw człowieka.
500 km płotu powstanie na granicy z Ukrainą?
Zwolennicy inicjatywy odgrodzenia się od Ukrainy chcą wzniesienia 500-kilometrowego muru (fot. Bartłomiej Żurawski / archiwum)

Pomysł budowy wysokiego na 3 metry ogrodzenia rzucił dr Andrzej Zapałowski, specjalista ds. bezpieczeństwa na Uniwersytecie Rzeszowskim. Analizę dotyczącą konieczności jego budowy wysłał już do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pisze w niej, powołując się na prognozy ONZ, że wiosną przyszłego roku wschodnią granicę Polski będą chciały przekroczyć dziesiątki tysięcy emigrantów, którzy poprzez Turcję i Ukrainę będą chcieli przez naszą wschodnią granicę dostać się do Unii Europejskiej. Drugą dużą grupę, która być może będzie chciała nielegalnie przekroczyć granicę, mają być Ukraińcy. – Żeby ich zniechęcić do szturmowania granicy, oprócz istniejącego już monitoringu konieczne jest także wybudowanie ogrodzenia, tak jak zrobili to Węgrzy – przekonuje naukowiec z Rzeszowa.

List Zapałowskiego poparło kilkanaście organizacji, m.in. przemyski oddział Związku Sybiraków oraz Podkarpacki Związek Piłsudczyków. Do akcji przyłączyło się także zamojskie Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu. Jej prezes zapewnia, że o budowę ogrodzenia będą prosić choćby „na kolanach”.

– Boimy się sytuacji, w której przez nasze państwo będą chciały przejść rzesze muzułmanów, a wraz z nimi różnego rodzaju bandyci, którzy wmieszają się w tłum naprawdę potrzebujących ludzi – przyznaje Janina Kalinowska, szefowa Stowarzyszenia. – To ogromne zagrożenie nie tylko dla Polski, ale i dla całej Europy, która nie radzi sobie już z problemem uchodźców.

Osoby popierające inicjatywę budowy ogrodzenia przyznają też, że obawiają się niekontrolowanego napływu do Polski osób z ogarniętej chaosem Ukrainy.

Inny członek Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu prosząc o anonimowość dodaje, że na Ukrainie jest teraz dużo broni, której przepływu nikt nie kontroluje.

– Ta broń może trafić do nas, a nie możemy zakładać, że osoby, które ją przywiozą, będą miały dobre intencje – mówi.

Sprawy komentować nie chce Straż Graniczna. – Granica jest bezpieczna i dobrze strzeżona – podkreśla jedynie ppor. Dariusz Sienicki, rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. – Na naszym terenie działa 14 masztów z kamerami termowizyjnymi. Dzięki nim wykrywamy głównie przemyt. W tym roku zatrzymano z tego powodu blisko 2 tys. osób. Zieloną granicę próbowało przejść natomiast niewiele ponad 30 osób.

Podobne statystyki utrzymywały się też w latach ubiegłych.

Nie dla płotu

Pomysł bulwersuje natomiast organizacje działające na rzecz integracji i sprzeciwiające się ksenofobii.

– Budowanie płotów i zasieków, które uniemożliwią bezpieczny wjazd na teren Unii Europejskiej osobom obawiającym się o swoje życie w krajach pochodzenia, jest po prostu niedopuszczalne. Kiedy usłyszałam o tym pomyśle, uznałam, że to ponury żart – przyznaje Anna Dąbrowska, prezeska organizacji Homo Faber z Lublina. – Potrzebne są nam nie płoty, a budowanie szerokiego dialogu, pomoc mieszkańcom krajów zagrożonych konfliktami zbrojnymi oraz mądra, legalna migracja i integracja uchodźców ze społeczeństwem krajów, w których się osiedlają.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama