Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Historia Puław. Niezwykły ksiądz, niezwykły pogrzeb

Nidy się nie ugiął. Ani ubekom, ani chorobie. Nawet jak tracił przytomność przed ołtarzem, to po jakimś czasie kontynuował nabożeństwo. Miał odwagę krytykować ówczesną rzeczywistość, mimo że wiedział, czym to grozi.
Historia Puław. Niezwykły ksiądz, niezwykły pogrzeb
ks. Z. Adamczewski wśród absolwentów - 1936 r. (Zdjęcia z archiwum Muzeum Oświatowego w Puławach)

(…) „Rankiem, dnia 21 maja 1966 r. społeczeństwo puławskie zostało wstrząśnięte wieścią o nagłej śmierci księdza Zygmunta Adamczewskiego. Odszedł z grona żyjących ktoś, kto zrósł się z Puławami przed kilkadziesiąt lat kapłańskiej pracy. W tym mieście otaczany był powszechnym szacunkiem i miłością. Odszedł bez pożegnania, bowiem jego odejście do krainy wieczności zostało otoczone tajemnicą nocy, a chwili śmierci nie poprzedziły jakieś bezpośrednie szczególnie złowrogie symptomy choroby w ostatnich dniach pracowitego życia. Pracował do końca. Ostatniego wieczoru omówił jeszcze plan dnia następnego dnia i udał się na spoczynek, nie przewidując że uda się na spoczynek wieczny. (…)

Tak ksiądz Kazimierz Bownik opisuje śmierć zasłużonego i znanego w naszym mieście ks. Zygmunta Adamczewskiego.

Staranne wychowanie

Robert Och, znany puławski historyk i regionalista uważnie przejrzał życiorys kapłana, któremu za życia przyszło zmierzyć się z nieprzychylną dla księży władzą PRL-u. – W tym roku przypada 50. rocznica jego śmierci i 120. rocznica urodzin – mówi.

Zygmunt Adamczewski urodził się w 1896 r. we wsi Strzelce w pow. hrubieszowskim. Był synem Wacława, który administrował majątkiem na terenie parafii w Dubience.

Podobnie jak rodzeństwo odebrał staranne wychowanie i w 1908 r., po ukończeniu szkoły powszechnej zdał do gimnazjum w Hrubieszowie. W 1913 r. przekroczył próg Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Tam skończył kurs nauk teologicznych i przyjął święcenia kapłańskie. Równocześnie uzyskał kwalifikacje zawodowe do nauczania religii w szkole każdego rodzaju.

Już jako kapłan, w 1918 r. podjął studia na KUL-u na wydziale teologicznym. W 1922 r. otrzymał licencjat świętej teologii.

We wrześniu 1923 r. został prefektem lubelskiego Gimnazjum im. Zamojskiego; uczy religii, w tym czasie otrzymuje także tytuł profesora teologii i naucza kleryków w seminarium.

(…) „Rankiem, dnia 21 maja 1966 r. społeczeństwo puławskie zostało wstrząśnięte wieścią o nagłej śmierci księdza Zygmunta Adamczewskiego. Odszedł z grona żyjących ktoś, kto zrósł się z Puławami przed kilkadziesiąt lat kapłańskiej pracy. W tym mieście otaczany był powszechnym szacunkiem i miłością. Odszedł bez pożegnania, bowiem jego odejście do krainy wieczności zostało otoczone tajemnicą nocy, a chwili śmierci nie poprzedziły jakieś bezpośrednie szczególnie złowrogie symptomy choroby w ostatnich dniach pracowitego życia. Pracował do końca. Ostatniego wieczoru omówił jeszcze plan dnia następnego dnia i udał się na spoczynek, nie przewidując że uda się na spoczynek wieczny. (…)

Tak ksiądz Kazimierz Bownik opisuje śmierć zasłużonego i znanego w naszym mieście ks. Zygmunta Adamczewskiego.

Staranne wychowanie

Robert Och, znany puławski historyk i regionalista uważnie przejrzał życiorys kapłana, któremu za życia przyszło zmierzyć się z nieprzychylną dla księży władzą PRL-u. – W tym roku przypada 50. rocznica jego śmierci i 120. rocznica urodzin – mówi.

Zygmunt Adamczewski urodził się w 1896 r. we wsi Strzelce w pow. hrubieszowskim. Był synem Wacława, który administrował majątkiem na terenie parafii w Dubience.

(…) „Rankiem, dnia 21 maja 1966 r. społeczeństwo puławskie zostało wstrząśnięte wieścią o nagłej śmierci księdza Zygmunta Adamczewskiego. Odszedł z grona żyjących ktoś, kto zrósł się z Puławami przed kilkadziesiąt lat kapłańskiej pracy. W tym mieście otaczany był powszechnym szacunkiem i miłością. Odszedł bez pożegnania, bowiem jego odejście do krainy wieczności zostało otoczone tajemnicą nocy, a chwili śmierci nie poprzedziły jakieś bezpośrednie szczególnie złowrogie symptomy choroby w ostatnich dniach pracowitego życia. Pracował do końca. Ostatniego wieczoru omówił jeszcze plan dnia następnego dnia i udał się na spoczynek, nie przewidując że uda się na spoczynek wieczny. (…)

Tak ksiądz Kazimierz Bownik opisuje śmierć zasłużonego i znanego w naszym mieście ks. Zygmunta Adamczewskiego.

Staranne wychowanie

Robert Och, znany puławski historyk i regionalista uważnie przejrzał życiorys kapłana, któremu za życia przyszło zmierzyć się z nieprzychylną dla księży władzą PRL-u. – W tym roku przypada 50. rocznica jego śmierci i 120. rocznica urodzin – mówi.

Zygmunt Adamczewski urodził się w 1896 r. we wsi Strzelce w pow. hrubieszowskim. Był synem Wacława, który administrował majątkiem na terenie parafii w Dubience.

Nauczyciel i działacz podziemia

Od 1 września 1924 r. rozpoczął się „puławski” okres w życiu ksiądz Adamczewskiego. Tego dnia został etatowym prefektem w gimnazjum Czartoryskiego.

– W szkole uczył łaciny i religii – dodaje Robert Och. – Miał również wychowawstwo. W swojej pracy duszpasterskiej mocno zaangażował się w duszpasterstwo w kościele garnizonowym. Skupił wokół siebie nie tylko wiernych związanych z wojskiem, ale również „cywilów”. 11 listopada 1925 r. został kapelanem pomocniczym pułku Kaniowczyków.

Dowódcy pułku docenili jego pracę duszpasterską i ksiądz Adamczewski mógł nosić wojskowe odznaczenia.

Puławski kapłan – oprócz posługi – intensywnie pracował w oświacie. Nie przerwał tego nawet wybuch wojny. Od początku okupacji angażował się w podziemiu, został zaprzysiężony jako żołnierz AK. Kolportował podziemną prasę, nosił żywność i pieniądze dla podziemnej organizacji. Angażował się w także w działalność tajnego nauczania.

Jak podkreśla Robert Och, tajne nauczanie w regionie puławskim rozpoczęło się już w 1939 r. Działała tu czteroklasowa szkoła gimnazjalna i dwuklasowe liceum. Nauka odbywała się w domach nauczycieli. Od strony organizacyjnej były to normalne szkoły, zachowano podział na klasy, które liczyły 20-25 uczniów. I podzielona na czteroosobowe komplety. Nie było świadectw, ale nauczyciele wydawali zaświadczenia, że dany uczeń otrzymuje promocję do następnej klasy. Po ukończeniu liceum uczniowie przystępowali do matury (na zasadach przedwojennych).

– Co ciekawe, przez całą okupację, nauczaniem w Puławach i powiecie w sumie objęto 550 uczniów – podkreśla Robert Och. – Maturę znało ok. 40.

Zaczęły się szykany

Po wojnie ksiądz Adamczewski zgłosił się do pracy w oświacie. 15 sierpnia 1944 r. wrócił na stanowisko prefekta do państwowego liceum i gimnazjum Czartoryskiego. Kuratorium zaliczyło mu też staż pracy w tajnym nauczaniu. I na tym zakończyła się dla księdza przychylność peerelowskich władz.

Do 1948 r. należał do ZNP, potem go skreślili jako osobę duchowną. Nie była to jedyna szykana wobec niego.

Swoją działalnością zwrócił na siebie uwagę puławskich ubeków. W 1947 r. rozpoczęli oni rozpracowywanie duchownego i akcji nadali kryptonim „Dzwon”.

Przydzielono mu trzech tajnych informatorów, którzy mieli na niego donosić. Dwóch z ich uważnie przysłuchiwało się jego kazaniom. Potem robili z tego raporty:

„1 maja poczty sztandarowe związku kupców i rzemieślników wkroczyły do kościoła. Ksiądz Adamczewski Zygmunt obrócił się pod ołtarzem i powiedział: Dziękuję wam za przybycie, żeście przyszli pomodlić się do Boga aby wam dopomógł w tym okresie. Jak cierń niewiary pada na całą Europę, wy jednak go nie porzucacie i przyszliście pomodlić się do Boga. Potem została zaśpiewano pieśń „Boże coś Polskę”, a zgromadzone poczty sztandarowe na koniec zaśpiewały „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie”.

W innym donosie informator napisał, że „ksiądz Adamczewski powiedział, że w Polsce są dwa obozy: katolicki, a drugi to obóz antykatolicki i jest związany z republiką wschodnią”.

Ksiądz był inwigilowany również w gimnazjum. Donosił na niego niejaki „Wacek”:

(…) 27 listopada 1947 r. ksiądz pochwalając Anglię i Amerykę, powiedział że w tych państwach jest wiele wynalazków z natchnienia bożego, a w Rosji komuniści nie mają nic i żyją bez oświaty, a kulturę z Polski przywożą wagonami. (…)

– Te działania nie osłabiły działalności księdza – podkreśl Robert Och. – Wręcz przeciwnie. Z zapałem angażował się w różne akcje religijne, charytatywne i oświatowe, co niestety odbywało się kosztem jego zdrowia.

Zygmunt Adamczewski przeszedł m.in. tyfus brzuszny, miał zawał, do tego ataki padaczki. Zdarzało się, że następowały one podczas mszy. Nabożeństwo wtedy przerywano aż ksiądz doszedł do siebie. Podobnie było na lekcjach.

W 1952 r. duchowny z Puław został proboszczem w Końskowoli (na rok), przybyło mu także wiele obowiązków w dekanacie. Rok później został administratorem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. A władze wciąż rzucały mu kłody pod nogi. Przez to, że często chorował, władze oświatowe rozwiązały z nim w 1958 r. umowę o pracę.

Wielka patriotyczna manifestacja

Ksiądz poświęcił się wtedy całkowicie pracy duszpasterskiej. Mimo, że pochodził z zupełnie innego regionu, to niezwykle utożsamiał się z Puławami. Miał też niezwykły pogrzeb. Była to jedna, wielka patriotyczna manifestacja kilku tysięcy osób. Pogrzeb trwał w zasadzie dwa dni: 23 maja trumna z ciałem księdza była wystawiona na plebanii, gdzie wierni po raz ostatni mogli zobaczyć swojego zmarłego kapłana, a właściwe uroczystości pogrzebowe odbyły się następnego dnia. Wzięło w nich udział 108 księży.

 

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama