Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dyrektor Muzeum Lubelskiego: Wszystkiego zdradzić nie mogę

Wierzę, że muzea mają szansę przeżyć swój renesans pod jednym warunkiem. Pod warunkiem, że wszczepimy dzieciom specjalne „chipy” z kodem mówiącym, że w muzeum wolno im prawie wszystko. Muszą czuć się tu jak w domu już od najmłodszych lat. Rozmowa z Katarzyną Mieczkowską-Czerniak, dyrektor Muzeum Lubelskiego
Dyrektor Muzeum Lubelskiego: Wszystkiego zdradzić nie mogę
Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, fot. Dorota Awiorko

• Kiedy wydawało się, że po oblężeniu wystawy malarstwa Zdzisława Beksińskiego nic ważniejszego w tym roku w Muzeum Lubelskim się nie zdarzy, mamy kolejny strzał. W piątek wernisaż wystawy „Malarze Normandii” z dziełami takich mistrzów jak Monet, Delacroix czy Géricault. Beksiński to była taka zasłona dymna? 

- Może nie zasłona, ale dobry początek roku. Natomiast pomysł na pokazanie malarzy tej klasy narodził dawno, ale cała sztuka polegała na tym, żeby to uskutecznić. Najpierw trzeba było znaleźć instytucje lub osoby, które zechcą wypożyczyć takie zbiory. Po drugie: zapewnić źródło finansowania. Aż w końcu spełnić szereg wymogów związanych z bezpieczeństwem kolekcji, jej ubezpieczeniem i tak dalej. Wystawa jest związana z pewną filozofią, jaką sobie przyjęliśmy.

• Jaką filozofią?

- Nasza instytucja to muzeum wielodziałowe, które gromadzi zbiory z zakresu militariów, etnografii, archeologii, literatury i szeroko rozumianej sztuki. Mamy bardzo wysoko wykwalifikowaną kadrę, która opiekuje się muzealiami, opracowuje je i zabezpiecza. To nasza misja. Jednak w wystawiennictwie postanowiliśmy postawić na sztukę. Staramy się być w tym konsekwentni.

• Na czym polega ta konsekwencja?

- W roku jubileuszowym (w tym roku wypada 110 lat powstania muzeum - przyp. aut.) rozpoczęliśmy wspomnianą wystawą Beksińskiego, która faktycznie przyciągnęła tłumy. Dla mnie to był znak, że ludzie po prostu potrzebują wydarzeń o wysokiej jakości. Następnie była wystawa Pankiewicza, którą obejrzało kilka tysięcy osób. I w końcu udało się pokazać wystawę Malarze Normandii.

• Jak do nas trafiła?

- Wystawa przyjechała do nas z Gdańska, który zarekomendował Lublin właścicielom kolekcji. Stąd wraca do Paryża i do Normandii. To jest wystawa będąca zwartym pomysłem na pokazanie ewolucji impresjonizmu. Od zaprezentowania dzieł artystów tej miary co Monet, Delacroix, Corot czy Boudin i Renoir, aż po postaci mniej znane. Każdy znajdzie na niej coś dla siebie.

• Czy kiedykolwiek w historii muzeum można było prace tych malarzy obejrzeć?

- Z tego co wiem, to nigdy. Ostatnim wielkim nazwiskiem był Chagall, od tamtego czasu nie mieliśmy okazji, by stanąć przed obrazami największych mistrzów malarstwa. Wystawa Malarze Normandii była wielkim wyzwaniem logistycznym.

• Dlaczego?

- Z jednej strony obrazy prezentowane na wystawie pochodzą ze zbiorów Stowarzyszenia Normandii, które powstało przy udziale środków publicznych i prywatnych, aby gromadzić, eksponować i promować impresjonistów. Część obrazów należy do prywatnych właścicieli oraz do Muzeum w Luwrze.

• Wartość obrazów jest ogromna. Przyjechały w konwoju policji, jak kiedyś Chagall?

- Wszystkiego zdradzić nie mogę, przewozem obrazów tej klasy zajmują się wyspecjalizowane firmy, a transport odbywa się pod eskortą uzbrojoną w ostrą broń, tak stanowią przepisy.

• Najdroższy obraz?

- O cenach poszczególnych obrazów mówić nie mogę. Nie możemy ujawnić wartości kolekcji ani sumy, na jaką wystawa jest ubezpieczona.

• Ulubiony obraz na wystawie?

- Pejzaż Eugène Delacroix.

• Do kiedy będzie można oglądać dzieła mistrzów? 

- Od 1 października do połowy grudnia. Ale będziemy pracować nad tym, żeby została z nami do końca roku. Drugi raz takie nazwiska nieprędko się powtórzą.

• Czy w planach muzeum jest kolejna wystawa takiej rangi?

- Mamy taki plan. Jeśli to się zdarzy, to już w przyszłym roku, bo później będziemy musieli wyłączyć na 2 lata całe skrzydło północne. Przygotowujemy się do dużego projektu za pięć milionów Euro, aktualnie trwa proces realizacji dokumentacji.

• W przyszłym roku mija 700 lat od nadania Lublinowi praw miejskich. Czy z tej okazji szykujecie niespodziankę?

- Planujemy wiele wydarzeń z tej okazji. Szczególnie polecam wystawę, która będzie uzupełnieniem powstałego kilka lat temu „Portretu Miasta”. Chcemy także zaprezentować „Życie literackie i artystyczne Lublina po okresie odwilży”. Pracują nad tym literaci, historycy sztuki i historycy. Z okazji 700-lecia planujemy pokazać Lublin we Lwowie, eksportowe wystawy powinny nas zareklamować także w innych miastach partnerskich.

• Monet w Lublinie, a w Lublinie mówi się, że sztuka współczesna to prawdziwy konik szefowej muzeum. Jak to jest?

- To nie tak, że sztuka współczesna jest moim konikiem. Generalnie: stawiamy na sztukę, która ma różne wcielenia. Jeśli zajmujemy się sztuką współczesną, to w innym wymiarze, niż robią to galerie, do tego celu powołane. Prezentując zjawiska sztuki współczesnej najczęściej „opowiadamy’ o przeszłości i prowokujemy widzów do refleksji nad tym, co przyszłe pokolenia będą podziwiać w muzeach. Można powiedzieć, że staramy się być mostem pomiędzy tym co było, co jest i co będzie.

• Szacunek za otwarcie muzeum dla dzieciaków. To misja?

- Szacunek dla dzieci, że chcą tu przychodzić! O właśnie, to jest mój konik: dzieci! Wierzę, że muzea mają szansę przeżyć swój renesans pod jednym warunkiem.

• Jakim?

- Pod warunkiem, że wszczepimy dzieciom specjalne „chipy”, z kodem mówiącym, że w muzeum wolno im prawie wszystko. Muszą czuć się tu jak w domu i przychodzić do nas od najmłodszych lat. Co to jest muzeum? To jest taki organizm, który prowadzi pracę naukową, gromadzi zbiory, edukuje. Dla kogo to robimy? Dla przyszłych pokoleń. W dodatku dzieci są najbardziej wdzięcznym odbiorcą sztuki. Wystawa malarzy Normadii ma także ogromne walory edukacyjne, więc szczególnie polecam ją dzieciom, zwłaszcza że przygotowaliśmy oprowadzania kuratorskie.

• A dorośli?

- Dorosłych zapraszam nad ocean we Francji. Zbliżają się szare i chłodne dni, a wystawa o Normadii to niezapomniane zachody słońca, światło i ciepło, a także niezwykłe barwy.

• Marzenia?

- Mam realne marzenie. Pozyskać środki na modernizację muzeum, a potem zrealizować projekt modernizacji wystaw stałych. I zobaczyć reakcję dzieci...

• Kiedy wydawało się, że po oblężeniu wystawy malarstwa Zdzisława Beksińskiego nic ważniejszego w tym roku w Muzeum Lubelskim się nie zdarzy, mamy kolejny strzał. W piątek wernisaż wystawy „Malarze Normandii” z dziełami takich mistrzów jak Monet, Delacroix czy Géricault. Beksiński to była taka zasłona dymna? 

- Może nie zasłona, ale dobry początek roku. Natomiast pomysł na pokazanie malarzy tej klasy narodził dawno, ale cała sztuka polegała na tym, żeby to uskutecznić. Najpierw trzeba było znaleźć instytucje lub osoby, które zechcą wypożyczyć takie zbiory. Po drugie: zapewnić źródło finansowania. Aż w końcu spełnić szereg wymogów związanych z bezpieczeństwem kolekcji, jej ubezpieczeniem i tak dalej. Wystawa jest związana z pewną filozofią, jaką sobie przyjęliśmy.

• Jaką filozofią?

- Nasza instytucja to muzeum wielodziałowe, które gromadzi zbiory z zakresu militariów, etnografii, archeologii, literatury i szeroko rozumianej sztuki. Mamy bardzo wysoko wykwalifikowaną kadrę, która

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama