Niedoszły porywacz – 53-letni Jan B. oraz jego pomocnik, 22-letni Paweł W. staną niebawem przed sądem. Pierwszy z mężczyzn to recydywista ze Szczecina, skazywany m.in. za zabójstwo. Odsiedział 24 lata. Jego młodszy kolega to szczeciński taksówkarz. Jan B. poznał go na tamtejszym dworcu. Jechał na „akcję” do Lublina i szukał pomocnika. Namówił więc 22-latka, który bardzo potrzebował pieniędzy.
W połowie grudnia ubiegłego roku panowie przyjechali pociągiem do Lublina. Wsiedli w zorganizowane wcześniej auto i ruszyli w kierunku Chełma. Mieli ze sobą plastikowe opaski do krępowania rąk, domowej roboty pałkę, nóż i tablice rejestracyjne ze Świdnika. Planowali porwanie mieszkającej tam Anny K. Bandyci nie wiedzieli, że cały czas obserwują ich policjanci z Centralnego Biura Śledczego. W Abramowicach Prywatnych mundurowi zatrzymali niedoszłych porywaczy.
Początki sprawy sięgają marca ubiegłego roku. Marek K. ze Świdnika pożyczył wówczas od znajomego – Adama A., ps. „Karington” 7 tysięcy USD. Miał oddać pieniądze po trzech miesiącach, ale tego nie zrobił. Później zwodził wierzyciela, chociaż, jak ustalili potem policjanci, miał potrzebną gotówkę. Karington naliczył mu więc „odsetki karne”. Dług sięgnął 80 tys. zł. Marek K. odmówił spłaty.
W lipcu ubiegłego roku Karington próbował wywrzeć presję na dłużnika. Przyjechał przed jego blok swoim jaguarem. Panowie rozmawiali na parkingu. Po chwili dołączyli do nich syn Adama A. razem ze swoim kolegą. Z akt sprawy wynika, że młodzi ludzie byli agresywni. Wyglądali na „naćpanych”. Po chwili cała czwórka ruszyła nad Zalew Zemborzycki. Syn Adama A. miał grozić dłużnikowi śmiercią. Karington przytomnie jednak zauważył, że martwy mężczyzna nie odda mu pieniędzy.
Dłużnik bał się, że zostanie uwięziony dopóki nie zwróci pieniędzy. Zadzwonił więc do żony, by przygotowała mu rzeczy osobiste na kilka dni. Miał je odebrać na parkingu przed blokiem, ale zamiast tego uciekł Karingtonowi do swojego mieszkania.
Według śledczych, Adam A. poczuł się tym ośmieszony. Wpadł we frustrację, bo nie chciał stracić szacunku w swoim środowisku. Powierzył więc odzyskanie długu „profesjonaliście”. Tak do Lublina trafił Jan B. Początkowo 53-latek miał porwać samego dłużnika, ale mężczyzna się ukrywał. Bandyta obrał więc na cel jego żonę.
Teraz Jan B. i Paweł W. odpowiedzą m.in. za usiłowanie porwania. Śledczy zarzucili im również, że działali jako zorganizowana grupa przestępcza. Do tego zarzutu mężczyźni się nie przyznają. Sprawą zajmie się niebawem Sąd Okręgowy w Lublinie. Wątek śledztwa dotyczący Adama A. został wyłączony do odrębnego postępowania.
Początki sprawy sięgają marca ubiegłego roku. Marek K. ze Świdnika pożyczył wówczas od znajomego – Adama A., ps. „Karington” 7 tysięcy USD. Miał oddać pieniądze po trzech miesiącach, ale tego nie zrobił. Później zwodził wierzyciela, chociaż, jak ustalili potem policjanci, miał potrzebną gotówkę. Karington naliczył mu więc „odsetki karne”. Dług sięgnął 80 tys. zł. Marek K. odmówił spłaty.
Początki sprawy sięgają marca ubiegłego roku. Marek K. ze Świdnika pożyczył wówczas od znajomego – Adama A., ps. „Karington” 7 tysięcy USD. Miał oddać pieniądze po trzech miesiącach, ale tego nie zrobił. Później zwodził wierzyciela, chociaż, jak ustalili potem policjanci, miał potrzebną gotówkę. Karington naliczył mu więc „odsetki karne”. Dług sięgnął 80 tys. zł. Marek K. odmówił spłaty.













Komentarze