Najbardziej pilnym transferem jest pozyskanie rozgrywającego. Na giełdzie przewijały się nazwiska Roberta Skibniewskiego, Krzysztofa Szubargi czy Norberta Kulona. Dwóch pierwszych na pewno nie przyjdzie – „Skiba” podpisał już umowę z King Szczecin, a Szubarga przynajmniej na razie nie zamierza się ruszać z Gdyni, gdzie gra w miejscowym Asseco.
Pozyskanie klasowego rozgrywającego jest jednak niezwykle istotne, zwłaszcza w obliczu kontuzji Jana Grzelińskiego. 22-latek walczy z urazem ścięgna podeszwowego, a uraz okazał się poważniejszy, niż przypuszczano. – Nie ma go, ale trzeba działać dalej. Nikogo nie interesuje, jakie mamy problemy – mówi David Dedek.
Wobec kontuzji Grzelińskiego za rozegranie odpowiedzialni są Doug Wiggins i Nick Kellogg. Obaj jednak do końca nie spełniają oczekiwań słoweńskiego szkoleniowca.
– Kellogg to typowa dwójka i powinien grać na tej pozycji. Musi jednak rozgrywać, co sprawia, że mamy problemy w ataku. Doug z kolei stara się, jak potrafi. On ma jednak pewien problem. Kiedy opada z sił, spada u niego również poziom koncentracji i pojawiają się proste straty – wyjaśnia Dedek. Jego słowa potwierdzają statystyki. Wiggins średnio w meczu gubi blisko cztery piłki w meczu. Pod tym względem jest na drugim miejscu w całej lidze – wyprzedza go tylko Brandon Brown z Siarki Tarnobrzeg.
Widać również, że wraz z przyjściem Dedka osłabła pozycja Grzegorza Małeckiego. Doświadczony obrońca u Andreja Żakelja regularnie wychodził w pierwszej piątce. U Dedka gra bardzo mało – w sobotę na parkiecie spędził jedynie trzy minuty.
Jest jednak grupa zawodników, którzy mocno skorzystali na zmianie trenera. Jednym z nich jest Bartosz Ciechociński. 25-letni skrzydłowy ciężką pracą przekonuje do siebie szkoleniowca, który z każdym meczem daje mu więcej minut na parkiecie. W konfrontacji z mistrzem Polski popularny „Ciecho” wyszedł nawet w pierwszej piątce i spisał się całkiem nieźle. Ciechociński przeprowadził kilka przebojowych akcji, a także nieźle radził sobie w defensywie.
Innym graczem, który odżył za kadencji Dedka, jest Paweł Kowalski. Kapitan TBV Startu może nie gra zbyt dużo, ale wchodzi w istotnych momentach. 33-latek jako jedyny gracz TBV Startu ma dodatni wskaźnik +/– Pokazuje on, jak funkcjonuje zespół, kiedy dany gracz jest na parkiecie. Kiedy „Kowal” przebywa na boisku, zespół zazwyczaj zyskuje przewagę nad rywalami. W sobotę Kowalski znowu zaprezentował solidną defensywę, ale również dołożył swoją cegiełkę w ataku.
Trzeba pamiętać, że niedługo do drużyny dołączy jeszcze kontuzjowany od początku sezonu Mateusz Dziemba. 24-latek na razie ćwiczy z bardzo małymi obciążeniami, ale nie jest wykluczone, że w końcówce stycznia zobaczymy go już na parkiecie.














Komentarze