Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pacjent jest najważniejszy. Rozmowa z laureatką Nagrody Anioły Medycyny

Rozmowa z lek. med. Krystyną Pucer – Świentuchowską z Białej Podlaskiej, jedną z laureatek Nagrody Anioły Medycyny.
Pacjent jest najważniejszy. Rozmowa z laureatką Nagrody Anioły Medycyny
Krystyna Pucer – Świentuchowska jest internistą i lekarzem rodzinnym. Pracuje m.in. w Przychodni Rejonowej nr 2 w Białej Podlaskiej. Lekarz z 23-letnim stażem zawodowym. Znalazła się w gronie 20 laureatów prestiżowej nagrody Anioły Medycyny i Farmacji przyznawanej przez pacjentów. Do konkursu napłynęło blisko 100 tys. zgłoszeń (Agencja Platinium Cast)
• Czym jest dla pani nagroda \"Anioła”?
– Nagroda \"Anioła Medycyny” jest dla mnie wielkim wyróżnieniem, tym bardziej, że przyznali mi ją pacjenci. To dowód sympatii, który świadczy o akceptacji i szacunku. A tego potrzeba w każdej branży i na każdym szczeblu zawodowym. Dlatego, dziękuję moim pacjentom.

• Jak to się stało, że została pani lekarzem?
– Już w szkole średniej zaplanowałam sobie studia medyczne. Chciałam pomagać ludziom, zmniejszać ich ból i cierpienie. Z perspektywy czasu widzę, że wtedy nie do końca zdawałam sobie sprawę, na czym polega ten zawód. Jednak nie żałuję swojego wyboru. Po skończeniu Akademii Medycznej w Białymstoku, byłam na stażu w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Białej Podlaskiej. Zrobiłam specjalizację z interny. Później podjęłam pracę w Przychodni Rejonowej Nr 2. A w międzyczasie zdałam egzamin specjalizacyjny z medycyny rodzinnej. To dosyć kontrowersyjna specjalizacja. Jedni uważają, że \"beznadziejna” a inni, że \"wspaniała”. Zaliczam się do tej drugiej grupy. Pacjent do lekarza rodzinnego zawsze wraca. Odwiedza wszystkich specjalistów, mówi o swoich schorzeniach i w końcu się gubi. Bo nie wie, czy dane leki można łączyć, czy nie zaszkodzą na jaskrę, czy nie wpłyną na ciążę. O to zawsze będzie pytał \"zwykłego” rodzinnego lekarza. Ponadto, praca w przychodni rejonowej umożliwia monitorowanie historii choroby pacjenta przez wiele lat. Daje też pewnego rodzaju swobodę działania i obserwacji efektów własnej pracy. I tutaj, jak wszędzie zdarzają się sukcesy i porażki. Takiej strony naszego zawodu nie doświadczą \"zabiegowcy” czy inni leka-rze, którzy pracują w szpitalach. Tam pacjent przebywa kilka, kilkanaście dni. Później jego miejsce zajmuje ktoś inny.

• Jakim jest pani lekarzem?
– Moja praca to wyzwanie i odpowiedzialność. Medycyna wymaga nie tylko wiedzy i doświadczenia, ale także wyrozumiałości i cierpliwości. Miło odnosić sukcesy, ale trzeba też punktować własne błędy i wyciągać z nich wnioski, aby nie powielać ich w przyszłości. Dlatego swoich pacjentów staram się przede wszystkim wysłuchać. Uważam, że dobrze zebrany wywiad jest podstawą dalszej diagnostyki i leczenia. Pacjent, który w danym momencie znajduje się w moim gabinecie, jest najważniejszy. Niestety, nie zawsze mogę poświęcić wystarczająco dużo czasu swoim pacjentom. W tzw. \"sezonach infekcyjnych” przyjmuję ok. 40 chorych dziennie, czasami bywa, że więcej. Do tego dochodzą wizyty domowe i inne obowiązki.

• Czy bycie lekarzem w Białej Podlaskiej rządzi się swoimi prawami?
– W Białej Podlaskiej pacjent nie jest \"skazany” na jednego lekarza, na szczęście ma możliwość wyboru. Pacjenci migrują, to widać na tzw. liście aktywnej. Wielu jest jednak takich, którzy nie zmieniają przychodni ani lekarza. Przychodzą do nas od ponad 20 lat, przyprowadzają swoje dzieci, a potem pewnie przyjdą z wnukami. Nie przeszkadza mi, że pracuję w małej miejscowości. Zresztą, znajomość miejscowego środowiska ma niemały wpływ na proces leczenia.

• Jak zmienił się status lekarza na przestrzeni lat?
– Mój ponad 20-letni staż lekarski pozwala na pewną obserwację dotyczącą pracy w tym zawodzie. Kiedyś mówiło się o lekarzu i pacjencie, a obecnie jest świadczeniodawca i świadczeniobiorca, a czynności medyczne to procedury. Sporo jest tej biurokracji, która zabiera cenny czas przeznaczony dla chorych. Pacjent ginie za komputerem oraz stosem druków i dokumentów. Tak być nie powinno. Uważam, że reforma dotycząca służby zdrowia nie zawsze idzie we właściwym kierunku.

• Doniesienia medialne też robią czarny PR środowisku lekarskiemu?
– Niestety, w mediach najczęściej słyszymy o ciemnych stronach służby zdrowia. Na próżno szukać informacji o chirurgu, który uratował kilkadziesiąt osób. Szybciej na pierwszych stronach gazet zobaczymy jego jedną \"wpadkę”. Owszem, błąd lekarza bezpośrednio dotyczy życia i zdrowia pacjenta. Ale przecież każdy człowiek popełnia błędy, czasami trudne do wybaczenia.

• Gromadzi pani nietypowe historie związane z pacjentami?
– Pewne historie mocno zapadają w pamięć. Do dzisiaj wspominam, jak kiedyś zgłosiła się do mnie kobieta z licznymi dolegliwościami. Mówiła dosyć chaotycznie, nie za bardzo chciała słuchać moich porad. Po miesiącu okazało się, że maścią, którą zaleciłam jej na hemoroidy, smarowała wykwity na skórze. A czopki, zalecane również na hemoroidy, połykała jako środek na zaparcia. Przyszła do mnie po kolejną receptę na \"cudowne” leki. Bo jej zdaniem środki były skuteczne. Jak się okazuje, czasami pacjenci zdrowieją nie \"dzięki” czemuś, a \"pomimo wszystko”.

12 stycznia w Filharmonii Narodowej w Warszawie rozdano Anioły Farmacji i Anioły Medycyny 2013. Spośród niemal 100 000 lekarzy i farmaceutów zgłoszonych przez pacjentów z całej Polski, wybrano elitarne grono dziesięciu laureatów Nagrody Anioły Farmacji i 10 laureatów Nagrody Anioły Medycyny 2013.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama