Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Historia regionu. Rajd oddziału ćwieków po Lubelszczyźnie

Wśród wielu oddziałów, które powstawały spontanicznie po ogłoszeniu powstania styczniowego efektownie i nietypowo na terenie woj. lubelskiego prezentował się oddział tzw. ćwieków tworzonych przez Kajetana Cieszkowskiego. To pod jego dowództwem powstańcy stoczyli wiele zwycięskich bitew – również na terenie naszego regionu.
Historia regionu. Rajd oddziału ćwieków po Lubelszczyźnie

Cieszkowski urodził się w 1826 r. Ojciec był posłem na Sejm Królestwa Polskiego.
– Rodzina Cieszkowskich należała do szlachty – mówi Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Sam Kajetan nie był jednak zbyt bogaty, dzierżawił tylko jedną wioską – Kozią Górę w pow. krasnostawskim. Dopiera jego żona, Emilia wniosła pokaźny posag – kilka wiosek, m.in. Starościn i Biedaczkę w pow. lubartowskim.

Punkt kontaktowy dla powstańców

Po ślubie Cieszkowscy zamieszkali w Starościnie. Ich dwór od początku stał się ośrodkiem ruchu patriotycznego i spiskowego. W 1861 r. odbywały się w nim agitacje patriotyczne, był też punktem kontaktowym dla powstańców, stąd kolportowano również konspiracyjną prasę na terenie całego województwa lubelskiego. Kiedy wybuchło powstanie, to Starościn stał się jednym z najważniejszych punktów łączności między rządem narodowym a oddziałami powstańczymi. Mieścił się tu także skład mundurów i amunicji.

Emilia, żona Kajetana była podczas powstania kurierem i utrzymywała łączność między Lubelszczyzną a Galicją. Stamtąd sprowadzała przez agentów broń, amunicję i ekwipunek. Organizowała także przerzut przez granice ochotników do oddziałów powstańczych.

Oddział ćwieków

Kajetan Cieszkowski stworzył z kolei własny oddział powstańczy. Początkowo liczył 250 ludzi, sam go też finansował za prywatne pieniądze. Powstał w czerwcu 1863 r. i od samego początku istnienie pozytywnie wyróżniał się na tle innych oddziałów. Jego oficjalna nazwa to 5. Oddział Wojsk Narodowych Województwa Lubelskiego. Popularnie był nazywany oddziałem ćwieków. Jego trzon stanowili strzelcy, kawaleria i kosynierzy.

– Wyróżniało ich to, że był to oddział jednolicie umundurowany – podkreśla Robert Och. – Cieszkowski zadbał o to, żeby jego żołnierze nie różnili się od regularnej armii, chociażby od wojska rosyjskiego. Wszyscy mieli szare kurtki, czarne ładownice; był to także najlepiej uzbrojony oddział w województwie, wyposażony m.in. w belgijskie sztucery, karabiny i rewolwery.

Cieszkowski dbał również o musztrę i dyscyplinę swojego oddziału. Wpływ na to miał z pewnością fakt, że w jego oddziale byli oficerowie wojsk austriackich. Był to karny i sprawny oddział.
W pierwszej fazie powstania oddział ćwieków wyruszył w kierunku Wąwolnicy. Tam połączyli się z innymi powstańcami i skierowali się na Chełm. Miasto zajęli 5 sierpnia. Wkrótce potem rozpoczął się rajd ćwieków po Lubelszczyźnie. Rosjanie wysłali przeciwko nim spory oddział.

W potyczce pod Depułtyczami górą byli powstańcy. Po niej dostali rozkaz opuszczenia Lubelszczyzny i udania się w lasy sandomierskie. Powstańcy sforsowali Wisłę w pobliżu Kazimierza i wkrótce – 21 sierpnia - koło Kowali doszło do pierwszej większej bitwy. Potem do kolejnych. Nie każda z nich okazała się zwycięska.

Rosjanie zagryzali ze złości palce

Po klęsce pod Wirkami Cieszkowski zdecydował o powrocie na Lubelszczyznę. Na drugą stronę Wisły przeprawili się koło Góry Puławskiej. Tutaj też, 26 sierpnia doszło do ciężkiego starcia kawalerii i kosynierów z Rosjanami. Przeprawa przebiegła jednak spokojnie i bez paniki. Powstańcy wykorzystali w trym celu promy, które przewiozły ich z końmi na drugi brzeg.
Henryk Samborski, uczestnik tej potyczki wspomina, że:
„Walczono w ciasnych przejściach wąwozu na broń białą i karabiny pięści. Raniony pałaszem w czoło oficer austriacki Cybulka nie chciał opuścić szeregów i dopiero po zakończonej bitwie odwieziono go do szpitala” (…).

W dalszej części Samborski opisuje jak „Rosjanie bezsilnie patrzyli na przeprawiających się przez Wisłę powstańców i zagryzali ze złości palce”.

– W czasie potyczki po stronie powstańców poległo 7 powstańców – mówi Robert Och. – Trzy nazwiska są znane. To dzięki Franciszkowi Maruszakowi, proboszczowi Góry Puławskiej, który sporządził akty zgonów.

W jednym akcie zapisał, że w starciu z carskimi wojskami poległo 4 nieznanych powstańców. Dowódca rosyjski kazał ich pochować w jednym miejscu – bez sprawdzania ich tożsamości.
W drugim akcie proboszcz wymienił nazwiska poległych. Jednym z nich - i to była największa strata - był kpt. Stok, dawny oficer włoski, który dowodził kosynierami. Walczył do końca, ranny zdołał jeszcze zabić Stankiewicza, dowódcę dragonów. Ciało kapitana odnaleziono dopiero dzień po bitwie. Kolejne nazwiska poległych to 18-letni Jan Witmański z Górnego Śląska oraz Jakub Jarnuszkiewicz, 20-letni malarz z Warszawy.

Wszyscy zostali pochowani we wspólnej mogile na polach, gdzie toczyła się bitwa. Ustawiono na niej najpierw drewniany krzyż, potem kamienny. Na krzyżu umieszczona jest jednak data, która nie zgadza się z datą bitwy. Dlaczego? Są dwie teorie: pierwsza, że krzyż postawili mieszkańcy okolicznych wsi na pamiątkę bitwy, ale żeby uniknąć dociekliwości władz umieścili na nim datę uwłaszczenia chłopów przez cara, co miało zapobiec ewentualnej profanacji tego miejsca.
Druga – że to władze rosyjskie świadomie zamieścili inna datę sądząc, że Polacy zapomną o powstaniu, a będzie to symbolemwdzięczności za uwłaszczenie chłopów.

Wymiana ognia w Puławach

Tymczasem powstańcy po przekroczeniu Wisły zatrzymali się w Puławach. Przez jakiś czas odpoczywali, przy okazji zabrali sól z magazynu solnego. Sprzedali ją, a za te pieniądze wypłacili żołd. Przez cały dzień trwała przypadkowa wymiana ognia między powstańcami a oddziałami rosyjskimi. Ucierpiała w niej Żydówka, którą trafiła w jej domu przypadkowa kula wystrzelona przez jednego z powstańców.

Po stronie Puław dobrym miejscem do ostrzeliwania był właśnie magazyn solny, który do dziś tu stoi. Jak opisuje jeden z uczestników, w magazynie mieściły się też prywatne mieszkania. Powstańcy zastali w nich prawie same kobiety, które przyjęły powstańców kawą i ciasteczkami. Wydawały się być w ogóle niespeszone wyjątkową sytuacją. I tak, przy ciasteczkach i kawie powstańcy ostrzeliwali z okien rosyjskie pozycje, a kobiety nie kryły radości, kiedy udało im się w coś trafić.

Wieczorem powstańcy opuścili Puławy. Brali udział w wielu potyczkach na terenie Lubelszczyzny. Cieszkowski wskutek choroby opuścił oddział, który powoli zaczął się rozpadać. Kolejni dowódcy nie mieli już takiego posłuchu jak Cieszkowski i los ćwieków wydawał się być przesądzony.
Po upadku powstania Cieszkowski wyemigrował do Paryża, utrzymywał się z resztki majątki, był tłumaczem. W końcu wrócił kraju, gdzie zmarł w 1867 r.

Cieszkowski urodził się w 1826 r. Ojciec był posłem na Sejm Królestwa Polskiego.
– Rodzina Cieszkowskich należała do szlachty – mówi Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Sam Kajetan nie był jednak zbyt bogaty, dzierżawił tylko jedną wioską – Kozią Górę w pow. krasnostawskim. Dopiera jego żona, Emilia wniosła pokaźny posag – kilka wiosek, m.in. Starościn i Biedaczkę w pow. lubartowskim.

Punkt kontaktowy dla powstańców

Po ślubie Cieszkowscy zamieszkali w Starościnie. Ich dwór od początku stał się ośrodkiem ruchu patriotycznego i spiskowego. W 1861 r. odbywały się w nim agitacje patriotyczne, był też punktem kontaktowym dla powstańców, stąd kolportowano również konspiracyjną prasę na terenie całego województwa lubelskiego. Kiedy wybuchło powstanie, to Starościn stał się jednym z najważniejszych punktów łączności między rządem narodowym a oddziałami powstańczymi. Mieścił się tu także skład mundurów i amunicji.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama