• Miniony tydzień był dla ciebie szczególnie zwariowany. Zaczęło się od konkursu w Wiśle i urodzin na skoczni.
– To były chyba pierwsze w życiu, wcześniej na skoczni raczej nie świętowałem. Czułem się trochę jak na osiemnastce, bo przyszło całkiem sporo ludzi. Jakieś kilka tysięcy. Czasu na świętowanie nie było jednak dużo, bo trzeba było wcześnie położyć się spać, żeby wypocząć przed konkursami w Zakopanem.
• W weekend za dużo jednak nie poskakałeś. W sobotę zabrakło cię w drużynie, a niedzielnym konkursie indywidualnym każdy oddał tylko po jednym skoku. Jak oceniasz warunki, panujące na skoczni?
– Warunki były, jakie były. Trochę wiało, kręciło. Ci, co najlepiej poskakali, to wygrali. Bo wiadomo, warunki warunkami, ale Peter Prevc na przykład skoczył w złych warunkach, a stoi na podium.
• \"Trochę kręciło” to tak delikatnie powie-dziane.
– No delikatnie, delikatnie. Ale wiadomo, takie są skoki. Tu pogoda czasem rządzi, tak jak na przykład w niedzielę, a w szczególności przy dwóch zawodnikach: Thomasie Dietharcie i Andreasie Wellingerze. Oni mieli podwójnego pecha, bo dopuścili ich jeszcze raz i stało się dokładnie to samo.
• To dobrze, że jury pozwoliło im powtórzyć skoki?
– Nie wiem, to jest decyzja jury, mi nic do tego. Wyraźnie im prędkość spadła na progu, a nie jest fajnie, jak się skacze trzy, cztery kilometry wolniej od poprzednikowi. Ja w sumie na co dzień jeżdżę kilometr, półtorej wolniej, ale aż tak to nie. A na pewno jeszcze mniej komfortowe było to, że kleiło i nie jechało tak płynnie.
• W jakim stanie były tory najazdowe, gdy ty po nich jechałeś?
– Tory jak tory. Zaczęło już padać, ale nie jechało się jeszcze tak strasznie źle. Miałem 90,3 km/h, tamci mieli koło 86. Myślę, że tory były dobre. Może nie jechało jakoś super, może ciutkę gorzej niż na początku, ale ci, co jechali na początku to z kolei mieli problemy z wiatrem. Tak źle i tak niedobrze.
• Był taki moment, że wydawało się, że będzie druga seria. Byliście tym zaskoczeni?
– Nie, raczej normalnie przygotowywaliśmy się do kolejnych skoków. Ja byłem już nawet przebrany, chciałem iść do góry, ale powiedzieli, że zawody odwołane. Często tak jest, jak wieje. Chcą zrobić jeszcze drugą serie, my musimy się przygotować, czasem się uda, czasem nie. Tu akurat decyzja została dość szybko podjęta.
• Kibice dopisali. Mimo fatalnej aury stworzyli znakomitą atmosferę.
– Kibice dopisali jak zwykle, przyszło ich bardzo dużo. Chwała im za to, że w nawet w takich ciężkich warunkach nam dopingują.
• Ty masz szczególnie wielu fanów, o czym najlepiej przekonać się na facebooku, gdzie jesteś najpopularniejszym Polakiem. Sam prowadzisz swój profil?
– Jak dobrze się skacze i jest o czym pisać, to nie ma problemu. Gorzej, jeśli wyniki są gorsze, bo wtedy nie bardzo są chęci do pisania. Zawsze robię to jednak sam, czasem tylko żona mi poprawia błędy, ale ostatnio nawet nie. Lubię to. bo taki bliski kontakt z kibicami. Na początku starałem się odpisywać wszystkim, którzy do mnie pisali. Teraz nie jestem w stanie nawet tego wszystkiego przeczytać.
• W przeciągu ostatniego roku drastycznie wzrosło też zainteresowanie mediów twoja osobą. Jak sobie z tym radzisz?
– Na początku było fajnie, później zaczęło mnie to trochę męczyć. Musiałem nawet wyłączać telefon i uciekać w góry. Teraz już przywykłem, ale nadal czasem potrzebuję trochę spokoju.
• Zostałeś też gwiazdą reklamy. Niektórzy zarzucają ci, że to wpłynęło negatywnie na twoją formę.
– Jeden film kręciliśmy wiosną, a drugi jesienią, ale wtedy, kiedy nie było treningów. Robiłem to w wolnym czasie, więc reklamy w niczym mi nie przeszkodziły.
• Ale mogły zająć myśli i odwrócić uwagę od sportu.
– Ja o tym wcale nie myślę. Bardziej o treningu, bo lubię trenować. Reklamy też były fajne, taka przygoda, ale wolę przerzucać ciężary w siłowni, biegać. Lubię się ruszać, nie mogę stać w miejscu, bo wtedy się nudzę. Czy te reklamy by były, czy nie, ja i tak ćwiczyłbym tak samo mocno. Po prostu kręciliśmy filmy w moim wolnym czasie.
• Nie jesteś jednak ostatnio w najlepszej formie. Niby punktujesz bez kłopotu, ale nie zbliżyłeś się do miejsc, jakie zajmowałeś przed rokiem, gdy stawałeś na podium w Oslo i Planicy.
– Fizycznie jestem cały czas dobrze przygotowany, cały czas na wysokim poziomie. Gorzej technicznie, było trochę problemów z pozycją przy wyjściu z progu, przez co źle wychodziłem w górę i brakowało wysokości. Teraz jednak będziemy mieć dwa tygodnie luźnego treningu, aż do zawodów w Willingen i będzie możliwość nad tym popracować.
• Wiele osób, również ekspertów, zarzuca ci dziwną pozycję dojazdową, która podobno nie jest twoim atutem. Zamierzasz zmienić ten słynny \"garbik”?
– Namawiali mnie do tego już i trener Łukasz Kruczek, i trener Jasio Szturc. I nie namówili. Wcześniej jeździłem inaczej, tak jak wszyscy, ale miałem problemy w locie. Wyeliminowałem je dopiero, jak sobie opracowałem swoją pozycję i teraz nie zamierzam jej zmieniać. Będzie garbik, będzie fajeczka i poleci.
• Nie będzie ci się nudziło przez te dwa tygodnie? Tylko treningi i treningi, żadnych zawodów...
– To jest bardzo ważne, trzeba przygotować sprzęt, poprawić błędy. Ale czekam już na olimpiadę. Brakuje mi tego dreszczyku emocji.
• Marzysz o medalu?
– Każdy ma marzenia, ale ja staram się odstawić je na razie na bok. Skupiam się na tym, co mam do zrobienia. Pierwsze robota, a potem przyjemności. Jakiś czas temu przestałem żyć marzeniami, a zacząłem teraźniejszością. Zamiast marzeń stawiam sobie teraz cele, ale nie dalekosiężne, jak medal. Po prostu z zawodów na zawody, żeby dwa razy dobrze skoczyć. Wiadomo, każdy chciałby zdobywać medale, ale to nie jest takie proste, jakby się wydawało.
• Szczególnie w drużynie jesteście bardzo mocni. Chyba nawet mocniejsi niż przed rokiem w Predazzo, gdy wywalczyliście brąz mistrzostw świata.
– Zespół jest mocny i to bardzo dobrze, bo razem ćwiczymy, rywalizujemy i wszyscy poprawiamy swój poziom. Jedziemy na Igrzyska Olimpijskie w pięciu, ale równie dobrze mógł jechać i Klimek Muranka, i Krzysiu Biegun. Trener miał ciężki wybór i kogo by nie wziął, byłoby dobrze. Teraz będziemy walczyć o to, żeby znaleźć się w składzie. Później trzeba jeszcze dwa razy skoczyć daleko, dalej niż wszyscy rywale.
Kamil Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot, Jan Ziobro i Dawid Kubacki będą reprezentowali Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. Taką decyzję podjął w niedzielę po konkursie indywidualnym w Zakopanem trener polskich skoczków narciarskich Łukasz Kruczek po konsultacji ze sztabem szkoleniowym. Przed konferencją prasową trener poinformował o tym zawodników. Szkoleniowiec zapomniał jednak wymienić nazwisko Żyły. Jak informuje na swoim blogu dziennikarz \"Przeglądu Sportowego” Kamil Wolnicki, Kruczek ogłaszając kadrę przypomniał trójkę – Stoch, Ziobro, Kot – mającą pewny wyjazd ze względu na spełnienie kryteriów PZN, a później dodał, że o pozostałe dwa miejsca walczyli Dawid, Klimek oraz Krzysztof Biegun i… mówił dalej.
Piotrek zbladł na kilka chwil z przerażenia, że nie pojedzie do Soczi. Odzyskał równowagę dopiero, kiedy trener zdał sobie sprawę z pominięcia nazwiska jednego z liderów, a Kot pół żartem zaczął mierzyć tętno koledze.
Piotr Żyła: \"Będzie garbik, fajeczka i poleci\" (rozmowa)
Rozmowa z Piotrem Żyłą, skoczkiem narciarskim, najpopularniejszym Polakiem na Facebooku.
- 24.01.2014 19:44

Reklama













Komentarze