Maciej Kot: Medal w Soczi jest moim celem
ROZMOWA Z Maciejem Kotem, reprezentantem Polski w skokach narciarskich na Igrzyska Olimpijskie w Soczi
- 22.01.2014 09:45

• Dziesiąte miejsce w niedzielnym konkursie w Zakopanem to chyba niezły wynik, szczególnie biorąc pod uwagę, jak wielu zawodników z czołówki przepadło w tych loteryjnych zawodach.
- Na taki konkurs jak ten w niedzielę nie można patrzyć pod kątem wyników. Jeśli chce się wyciągać wnioski, to tylko pod kątem wykonywania zadań i techniki skoku.
• Zawody w tak fatalnych warunkach powinny się w ogóle odbyć?
- Osobiście cieszę się, że udało się przeprowadzić choć jedna serię. Nie tylko miło, że byłem najlepszym z Polaków i zająłem dziesiąte miejsce, ale przede wszystkim chcieliśmy zaprezentować się dla tej masy ludzi. To ważne, że kibice mogli zobaczyć choć po jednym skoku.
• Teraz przed wami dwa tygodnie spokojnych treningów. Co w tym czasie będziesz chciał poprawić?
- Krok po kroku trzeba poprawiać błędy, bo przez to, że ostatnio nie mieliśmy możliwości poskakać na spokojnie, podczas dwóch treningowych skoków przed zawodami staramy się poprawić za dużo czasami, a tak nie da się tego zrobić. Każdy na pewno indywidualnie będzie sobie wyznaczał te zadania i cele. Jeśli chodzi o mnie to przede wszystkim ustabilizowanie pozycji dojazdowej, a już później samo odbicie, czyli znalezienie odpowiedniego rytmu, takiego tępa odbicia, żeby timing był odpowiedni, żeby narty się zgrały z całym ciałem, żeby szybko przelecieć nad bulą, a później już sobie spokojnie odlatywać.
• Przed rokiem miałeś okazję poskakać w Soczi na próbie przedolimpijskiej. Na ile ta skocznia ci pasuje?
- Bardzo mi pasuje. Jest wymagająca i inna niż wszystkie. To mi się w niej podoba.
• Ostatnio w jednym z wywiadów powiedziałeś, że cieszysz się z dobrych skoków kolegów, bo to na nich skupia się uwaga mediów, a ty będziesz mógł zaatakować z przyczajonej pozycji. Czy to może być atak na medal, marzy ci się to gdzieś w głębi serca?
- Rzeczywiście, marzenia każdy ma, jedni się ich wstydzą, inni nie i u mnie ten medal gdzieś w sferze marzeń jest. Ja jestem człowiekiem, który pierwsze o czymś marzy, a później stawia to sobie za cel i planuje jak to osiągnąć. Także medal jest moim marzeniem i celem na tą olimpiadę.
• Przed rokiem w Predazzo jako drużyna wywalczyliście brązowe medale. Teraz jesteście teoretycznie jeszcze mocniejsi. Będzie jeszcze lepszy wynik?
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a tutaj dodatkowo i media, i kibice napędzają. Każdy chciałby złota, nie ukrywajmy. Dla nas jednak każdy krążek będzie cenny, każdy będzie życiowym sukcesem i z każdego będziemy bardzo zadowoleni. Ale wiadomo, walczy się o najwyższe laury i my też do ostatniego skoku będziemy walczyć o wszystko.
Reklama













Komentarze