Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Rodzice chcą odwołania dyrekcji. Dyrektorka pisze do Prokuratora Generalnego

Część rodziców uczniów Zespołu Szkół w Kamionce chce odwołania ze stanowiska dyrektor placówki. Tłumaczą, że poczuli się dotknięci zrzucaniem odpowiedzialności za coraz gorsze wyniki egzaminów na „niski potencjał edukacyjny” ich dzieci. Dyrektor twierdzi, że konfliktu nie ma i ze stanowiska odchodzić nie chce. Prosi za to zwierzchników wojujących z nią rodziców o wszczęcie przeciwko nim postępowań dyscyplinarnych. Jednym z tych zwierzchników jest Prokurator Generalny.
Rodzice chcą odwołania dyrekcji. Dyrektorka pisze do Prokuratora Generalnego

Autor: AS / archiwum

Początki problemu to koniec ubiegłego roku, gdy część rodziców uczniów ówczesnej klasy VI poprosiła dyrekcję o zmianę nauczycieli. Prosili, żeby dotychczasowych pedagogów zastąpili nauczyciele gimnazjalni.

- Rodzice mieli świadomość, że ich dzieci będą szły do liceum w sytuacji, gdy o przyjęcie ubiegać będzie się zdublowany rocznik. Dlatego zależało im na tym, żeby przygotowali ich do tego najlepsi nauczyciele - opowiada Katarzyna Świerszcz-Dobosz, jeden z rodziców. - Dyrektorka nie zgodziła się na to i zaczęła naciskać na osoby, które podpisały się pod prośbą w tej sprawie. Doprowadziła do tego, że rodzice przestraszyli się, że prośba odbije się niekorzystnie na ich dzieciach i poobrażali się na siebie.

Kontrola

Jedna z mam napisała wtedy do Kuratorium Oświaty punktując jednocześnie inne zastrzeżenia, co do sposobu funkcjonowania szkoły. Kuratorium zarządziło kontrolę.

- Jej tematem była współpraca dyrektora z Radą Rodziców oraz odpowiedzialność dyrektora za poziom dydaktyczny szkoły. W wyniku kontroli nie stwierdzono nieprawidłowości - podkreśla Jolanta Misiak, p.o. dyrektor Wydziału Pragmatyki Zawodowej i Analiz KO w Lublinie. - W protokole kontroli znalazł się jednak zapis dotyczący dalszego monitorowania przez Lubelskiego Kuratora Oświaty działań szkoły.
Kiedy sprawa nabrała rozgłosu rodzice zaczęli zastanawiać się, czy w ich szkole wszystko sprawnie funkcjonuje. Zaczęli analizować m.in. wyniki egzaminów gimnazjalnych. Okazało się, że średni jego wynik w 2014 to blisko 57 proc., a w 2017 zaledwie 49, 2 proc. W tym czasie szkoła spadła z pozycji szóstej placówki w gminie, na przedostatnią, 17 pozycję.

Potencjał edukacyjny

- Pani dyrektor pytana o to na sesji wyjaśniła, że odpowiada za to „niski potencjał edukacyjny dzieci”. Jako rodzice poczuliśmy się tym bardzo dotknięci, bo nie może być mowy o niskim potencjale dzieci, skoro osiągają one lepsze wyniki z przedmiotów ścisłych i języków obcych - mówi Świerszcz-Dobosz.

- Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego pani dyrektor nie widzi swojej winy oraz winy innych nauczycieli, którzy nie potrafią przekazywać wiedzy. Co więcej stawiają dzieciom wysokie stopnie, co nie przekłada się na posiadane przez nich umiejętności. Świadczy o tym np. mała liczba laureatów olimpiad i konkursów przedmiotowych.

Dlatego rodzice rozpoczęli działania zmierzające do jej odwołania. Trzy tygodnie temu wniosek taki trafił do wójta gminy Kamionka.

- Przeszedł już ocenę pod kątem faktycznym i prawnym - przyznaje wójt Karol Ługowski. - Na podstawie zebranych informacji w najbliższych dniach podejmę kroki, które uznam za stosowne.

Teoria edukacji

Pani dyrektor sama ze szkoły odchodzić nie chce.

- Nie ma żadnego konfliktu między mną a Radą Rodziców. Prawdziwy problem szkoły w ostatnich tygodniach wiąże się z jedną z matek uzurpującą sobie niezgodnie z prawem pozycję przewodniczącej Rady oraz z zaledwie kilkoma lub kilkunastoma osobami przez nią inspirowanymi bądź współpracującymi - uważa Urszula Wałejko, dyrektor Zespołu Szkół w Kamionce. - To ona eskaluje konflikt mimo szans na jego rozwiązanie, jakie uzyskaliśmy po spotkaniu mediacyjnym w Kuratorium Oświaty. Nie respektuje korzystnych dla szkoły wyników kontroli przeprowadzonej przez Kuratorium Oświaty oraz stanowiska w tej sprawie prezentowanego przez Kuratorium. 

Pani dyrektor tłumaczy też, że określenie „niski potencjał edukacyjny dzieci”, którym się posłużyła to pojęcie z zakresu teorii edukacji i szkolnictwa używane m.in. przez Centralną Komisję Egzaminacyjną.

- Słowa te zostały błędnie i emocjonalnie zinterpretowane, a ich sensowi zostało nadane negatywne znaczenie - podkreśla Wałejko. - Niektórzy rodzice nie chcą przyjąć rzeczywistego znaczenia tych słów, używają go, by podkreślić, że dyrektor szkoły i inni nauczyciele mają rzekomo złą opinię o uczniach.

Zdaje się, że osoby te w niedopuszczalny sposób mylą pojęcie „niski potencjał edukacyjny” z „niskim poziomem intelektualnym”. Tymczasem nigdy nie wyraziłam takiej opinii. Przeciwnie, uważam, że dzieci te mają ten potencjał intelektualny na wysokim albo bardzo wysokim poziomie, są zdolne i mogą się wiele nauczyć dzięki swojej rzetelnej pracy w szkole i w domu.

Pismo

Konflikt zatacza przy tym coraz bardziej osobiste kręgi. Pani dyrektor napisała do Prokuratora Generalnego, przełożonego Katarzyny Świerszcz-Dobosz, zarzucając jej naruszenie zasad etyki zawodowej prokuratorów i uchybienie godności urzędu prokuratora. Prosi o wszczęcie postępowania służbowego.

- Działalność prokuratora także poza jego obowiązkami zawodowymi podlega Kodeksowi Etyki Prokuratorów. Na przykład prokurator nie może, powołując się na to, że jest prokuratorem, straszyć nauczycieli w czasie zebrania rodziców, publicznie, że będą pozywani do sądów za wyniki nauczania niezadowalające prokuratora jako rodzica dziecka - tłumaczy nam dyrektor Wałejko powody wysłania pisma do ministra Ziobry, w którym napisała m.in.: - Wystąpienie pani prokurator było wyjątkowo aroganckie i powinno być uznane za próbę pozasłużbowego wykorzystania jej stanowiska i funkcji pełnionej w strukturze Prokuratury.

Program naprawczy

W odpowiedzi na to rodzice zwrócili się do Rzecznik Dyscyplinarny dla Nauczycieli przy Wojewodzie Lubelskim z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego oraz postępowania dyscyplinarnego w stosunku do pani dyrektor, która - ich zdaniem - wielokrotnie dopuściła się czynów uchybiających godności zawodu nauczyciela i obowiązkom.

„Wielokrotnie udowodniła, że jest osobą niezwykle konfliktową, bezkompromisową, nieodporną na uwagi krytyczne, pozbawioną szacunku dla innych osób, które mają inne zdanie niż ona sama” - piszą przesyłając kopie do Rzecznika Praw Dzieci i Rzecznika Praw Obywatelskich.

- Nie możemy siedzieć cicho i pozwalać na to, by ze szkołą działo się coraz gorzej - uważa Katarzyny Świerszcz-Dobosz. - Rodzice chcieli podjąć aktywnie ścisłą współpracę ze szkołą i szybko wypracować wspólnie program naprawczy. Pani dyrektor nie chciała z nami rozmawiać. Nawet nie podjęła takiej próby. Zamiast tego zaczęła nas atakować pismami do przełożonych i angażować osoby nie związane ze szkołą. Należało się skupić na problemie i nie pomijać rodziców we współtworzeniu szkoły, bo jesteśmy jej istotną częścią i to nam najbardziej zależy na dobru naszych dzieci. Pani dyrektor źle zrozumiała wynik spotkania w kuratorium, gdzie wyraźnie zostało powiedziane, że nie chcemy, żeby dalej pełniła ona funkcję dyrektora naszej szkoły i do żadnego kompromisu nie doszło. Wyniki zawsze można podciągnąć, ale zaufania nie odbuduje się po takim bezpardonowym ataku.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama