Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dziki Lublin: Doktor Loritz kaleczy ciała i czyta w myślach!

Kim był Albert Loritz, człowiek, który zawitał do Lublina w marcu 1898 roku? Przedstawiał się jako doktor uniwersytetu w Kalkucie odznaczony najważniejszym odznaczeniem perskim, orderem „Lwa i Słońca”. To musiało robić wrażenie!
Dziki Lublin: Doktor Loritz kaleczy ciała i czyta w myślach!
Historia pochodzi z książki „Dziki Lublin. 10 niezwykłych, poruszających i sensacyjnych opowieści z miasta, które już nie istnieje” pióra Rafała Panasa z ilustracjami Bartka Żurawskiego, którą zrealizowano w ramach stypendium Prezydenta Miasta Lublin. Informacje o książce: [email protected]

Możemy przypuszczać, że przybysz od razu oczarował lubelską elitę. Równie wielkie musiało być zawstydzenie mieszczan, kiedy dowiedzieli się, kim w rzeczywistości okazał się Loritz.

Raczej do klinik niż popisów

Po Lublinie szybko rozeszły się wieści, że utytułowany gość da niezwykłe pokazy w teatrze miejskim. „Gazeta Lubelska” anonsowała „zupełnie nowy i wielce zajmujący program”. Dziennikarze wcale nie przesadzili. „Seans chirurgiczno-anatomiczny” okazał się wyjątkowo wciągający. „Seans ten zgromadził sporą garstkę żądnej wrażeń publiczności. Produkcye wykonywane przez p. Loritza budziły wśród publiczności, pomiędzy którą zauważyliśmy wielu lekarzy, żywe zainteresowanie” raportował dziennikarz „Gazety Lubelskiej”.

„Pokaz składał się z dwóch całostek. Pierwszą część tego seansu wypełniły różne doświadczenia polegające na kaleczeniu ciała wynajętym przez p. Loritza osobnikom. Ta część seansu zdaniem naszem więcej kwalifikuje się do klinik szpitalnych niż do popisów publicznych wywiera bowiem szkodliwy wpływ na osoby nerwowe” oceniła gazeta. Szczegółów jednak nie podaje. Być może chciała nam oszczędzić zbyt mocnych wrażeń.

„Za to druga część seansu, w której p. Loritz z zadziwiającą szybkością i trafnością odgaduje myśli publiczności, odszukuje schowane przedmioty i w ogóle odgaduje wszystko cokolwiek kto z publiczności zamyśli, godna jest widzenia” - czytamy. Gość oczarował publiczność, a ta nagrodziła go burzą oklasków, „na które pan Loritz w zupełności zasłużył”.

Nie baw się hypnotyzmem

Jednak kolejny seans nie odbył się. Doktor Loritz - jak na magika przystało - rozpłynął się w powietrzu. Czar prysł. Dziennikarze otrząsnęli się i zaczęli pisać o Albercie Loritzu nieco chłodniej...

„Niejaki p. Loritz chciał się zabawić kosztem publiczności jeszcze raz jeden i jakkolwiek jest doktorem Kalkuckiego uniwersytetu i zapewne z tego tytułu cieszył się poparciem urzędowej i nieurzędowej medycyny, znikł z Lublina i sobotni seans nie udał się” - czytamy w „Gazecie Lubelskiej”.

Do akcji wkroczyła policja. Zabroniła „uczonemu doktorowi bawić się hypnotyzmem, co zresztą należało przed pierwszym seansem uczynić - bowiem seanse hypnotyczne są przez p. ministra spraw wewnętrznych surowo zabronione, o ile takowemi produkuje się niepatentowany lekarz”.

Słuch o Loritzu zaginął. Do czerwca 1898 roku. Chirurg-hipnotyzer pojawił się niespodziewanie na Łotwie. W nowej i zgoła nieprzyjemnej dla siebie roli.

Zwykły kozak

W Lipawie „znany Lublinowi niejaki Albert Loritz, którego produkcyami w marcu zachwycali się inteligentni lublinianie i żądne wrażeń lublinianki, a co do uczoności którego, w swoim czasie pismo nasze miało wątpliwości” został ujęty przez policję. I stanął przed sądem.

Szybko okazało się, że gwiazdor nie był doktorem. W dodatku nazywał się Aleksander Noryc i był „zwykłym kozakiem”. Może nie takim zwykłym, skoro wodził za nos lubelską elitę. Tak czy siak, „zwykły kozak” Noryc przyznał się do winy. Skazany za oszustwa zapłacił od ręki 150 rubli kary. Zrobił to - jak zauważa „Gazeta Lubelska” - z funduszy zebranych z głupoty ludzkiej.

Na odchodnym hochsztapler wykazał się jeszcze złośliwością. „Inteligencja i uczeni, jako ludzie wykształceni, powinni wiedzieć, że tytuł “doktora” uniwersytetu w Kalkucie oraz jego uczone produkcje są blagą” - rzucił w sądzie Noryc.

Nie znam dalszych losów bezczelnego hochsztaplera, dla porządku jednak dodam, że naturalnie próżno szukać Noryca alias Alerta Loritza na liście odznaczonych perskim orderem „Lwa i Słońca”.

Możemy przypuszczać, że przybysz od razu oczarował lubelską elitę. Równie wielkie musiało być zawstydzenie mieszczan, kiedy dowiedzieli się, kim w rzeczywistości okazał się Loritz.

Raczej do klinik niż popisów

Po Lublinie szybko rozeszły się wieści, że utytułowany gość da niezwykłe pokazy w teatrze miejskim. „Gazeta Lubelska” anonsowała „zupełnie nowy i wielce zajmujący program”. Dziennikarze wcale nie przesadzili. „Seans chirurgiczno-anatomiczny” okazał się wyjątkowo wciągający. „Seans ten zgromadził sporą garstkę żądnej wrażeń publiczności. Produkcye wykonywane przez p. Loritza budziły wśród publiczności, pomiędzy którą zauważyliśmy wielu lekarzy, żywe zainteresowanie” raportował dziennikarz „Gazety Lubelskiej”.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama