Adam Jarząbek i Jarek Jurkiewicz znają się od lat, ale ich muzyczne drogi zbiegły się pod koniec 2013 roku.
– Wcześniej zajmowałem się głównie graniem piosenek Jacka Kaczmarskiego. W pewnym momencie przyjaciel zachęcił mnie do zainteresowania się twórczością wybitnego czeskiego barda, Jaromira Nohavicy. Kiedy w nią wniknąłem, okazało się, ze jest to bardzo głęboki ocean muzyczny. W międzyczasie, przy okazji grania Kaczmarskiego, na horyzoncie pojawił się Jarek. Wtedy obopólnie podjęliśmy decyzję, żeby zająć się Nohavicą – opowiada Adam Jarząbek.
Płyta z przypadku
Po kilku miesiącach prób zaczęli koncertować, głównie w Lublinie i okolicach. – Pierwsze wspólne koncerty dzieliliśmy na trzy części. Graliśmy trochę autorskich piosenek Adama, trochę Kaczmarskiego i trochę Nohavicy. Dopiero z czasem utwory Nohavicy zaczęły wypierać te inne – wspomina Jarek Jurkiewicz.
– Nasze założenie od początku było takie, że jesteśmy bandem koncertowym. Dlatego planowaliśmy nagrać kilka numerów, które moglibyśmy rozdawać.
– I tak, trochę z przypadku powstała pierwsza płyta – dodaje Jarząbek. – Chcieliśmy po prostu nagrać materiał demo. Wtedy nasza znajoma Agnieszka Mocarska zaczęła nas przekonywać, żeby zrobić coś większego. Skontaktowała nas z ojcem Mieczysławem Śmierciakiem z wydawnictwa Fanfara. On też zachęcał nas, żeby nagrać coś więcej, niż trzy kawałki. Tak właściwie to dzięki ich namowom nagraliśmy osiem utworów.
W ten sposób powstał wydany w 2015 roku album „Lublin-Ostrava 0:30”. Spotkał się z dobrym odbiorem słuchaczy, został też doceniony przez samego Nohavicę.
Dobre, a nawet bardzo dobre Grzebienie
Przed wydaniem płyty muzycy skontaktowali się z Jaromirem Nohavicą. – Siłą rzeczy musiał wyrazić zgodę na to, żebyśmy mogli nagrać jego piosenki – mówi Jarząbek. – To artysta, który pomimo tego, że potrafi być bardzo zdecydowany i stanowczy, to ma taką klasę, że wszelkie kontakty z nim odbywają się na najwyższym poziomie kultury. Jest przy tym bardzo sympatyczny i poszedł do nas niezwykle życzliwie.
Najpierw były rozmowy z polską menadżerką czeskiego barda, wzajemne telefony i wymiana maili. Na początku 2016 roku udało się zaaranżować osobiste spotkanie z Nohavicą. Było to przy okazji jego koncertu w Zabrzu.
– Podczas spotkania z fanami po występie wręczyliśmy mu gotową płytę. Zapytał wtedy: „To jesteście wy?”. I oznajmił publiczności: „To je k… dobre!” – wspomina Jarząbek.
Później duet na zaproszenie mistrza wystąpił w jego klubie Heligonka w Ostrawie. Kolejną okazją do kontaktu było zakończenie pracy nad materiałem na drugi album. „Grzebienie” ukazały się kilka tygodni temu. Po kilkukrotnym przesłuchaniu mistrz napisał: „Dobra, a nawet bardzo dobra robota”.
– Wskazał też piosenkę, która podoba mu się najbardziej. Podobnie było przy pierwszym albumie. To miłe, bo najwyraźniej wsłuchał się w to, co mu wysłaliśmy – mówi Jurkiewicz.
Poszli w drugą stronę
Na koncertach grają przy akompaniamencie dwóch gitar akustycznych. Nagrywając drugi album postanowili wzbogacić instrumentarium, dlatego do współpracy przy kilku utworach zaprosili gości: wiolonczelistkę Zuzę Nierubcę, saksofonistę Tomasza Piątka, kontrabasistę Michała Zunia oraz grającego na perkusjonaliach Łukasza Szulca.
Lubelscy muzycy podkreślają, że zależy im na autorskim charakterze ich interpretacji twórczości Nohavicy.
– Aranżacje są zupełnie inne. Często na koncertach zderzamy się z pewnym problemem, kiedy wśród publiczności pojawiają się puryści, znający Nohavicę i słuchający go od wielu lat. Nagle słyszą to, co robimy i pierwsze utwory są swego rodzaju przełamywaniem się, ale ostatecznie odbiór jest bardzo dobry – opowiada Jurkiewicz. – Od wielu ludzi słyszę, zresztą sam się pod tym podpisuję, że to jest rockowa płyta. A Nohavica jest bardzo spokojny, wyciszony. Nawet te mocne piosenki śpiewa delikatnie.
– Słuchałem wielu nagrań z utworami Nohavicy wykonywanymi przez polskich artystów i nie spotkałem nikogo, kto by to robił tak, jak my. Większość z nich stara się śpiewać blisko do oryginału. My chcieliśmy pójść w zupełnie drugą stronę. Bardzo cieszy nas komplement, który słyszeliśmy kilkukrotnie od znawców twórczości czeskiego barda, że słuchając nas mieli wrażenie, że są to nasze piosenki - dodaje Jarząbek.
Wsparcie
Kiedy w ubiegłym roku zaczęli pracować nad drugą płytą, o pomoc w jej wydaniu poprosili słuchaczy. W internecie zorganizowali zbiórkę pieniędzy. Każdy, kto zdecydował się wesprzeć ich projekt, mógł liczyć na dowód wdzięczności, adekwatne do wysokości udzielonego wsparcia. W przypadku mniejszych kwot miały to być m.in. imienne podziękowania na Facebooku, pierwsza płyta muzyków z dedykacją, bilet na ich wybrany koncert czy gwarancja otrzymania najnowszego albumu z dedykacją tuż po jego wydaniu. Za 300 zł oferowali dwugodzinną naukę gry na gitarze, a za 500 zł wspólny występ podczas jednego z występów duetu.
– Teraz jesteśmy w trakcie realizacji tych zobowiązań. Idzie powoli, dostarczamy ludziom płyty, dałem już kilka lekcji. Na szczęście nasi słuchacze są w tej kwestii bardzo cierpliwi. Okazuje się też, że nie wszyscy liczą na te nagrody. Skontaktowałem się z dziewczyną spod Krakowa, która wpłaciła 500 zł, należał jej się więc album, dwie lekcje gry na gitarze i udział w naszym koncercie. Była zaskoczona, bo o tym nie wiedziała. Po prostu chciała nas wesprzeć - opowiada Jurkiewicz.
Gdzie ich posłuchać?
Duetu Jarząbek Jurkiewicz na żywo będzie można posłuchać na początku przyszłego miesiąca. W czwartek, 8 marca zagrają w Whisky Pubie w Lublinie. Dzień później wystąpią w Corner Pubie w Zamościu, a 10 marca w Trzecim Księżycu w Kazimierzu Dolnym. Podczas występów będzie można usłyszeć nie tylko utwory wydane na „Lublin-Ostrava 0:30” i „Grzebieniach”.
– Na obu płytach w sumie jest 16 piosenek, a w repertuarze mamy ich ponad 30 - wyjasnia Adam Jarząbek. – Na albumy staraliśmy się wybierać te mniej znane utwory. Na koncerty musieliśmy przygotować tak zwane hity Nohavicy, czyli to, co każdy zna, a jeśli nie zna, to przynajmniej słyszał. Nie chcieliśmy ich jednak nagrywać, bo w Polsce sporo osób już to zrobiło – podsumowuje Jarek Jurkiewicz.
Adam Jarząbek i Jarek Jurkiewicz znają się od lat, ale ich muzyczne drogi zbiegły się pod koniec 2013 roku.
– Wcześniej zajmowałem się głównie graniem piosenek Jacka Kaczmarskiego. W pewnym momencie przyjaciel zachęcił mnie do zainteresowania się twórczością wybitnego czeskiego barda, Jaromira Nohavicy. Kiedy w nią wniknąłem, okazało się, ze jest to bardzo głęboki ocean muzyczny. W międzyczasie, przy okazji grania Kaczmarskiego, na horyzoncie pojawił się Jarek. Wtedy obopólnie podjęliśmy decyzję, żeby zająć się Nohavicą – opowiada Adam Jarząbek.
Płyta z przypadku
Po kilku miesiącach prób zaczęli koncertować, głównie w Lublinie i okolicach. – Pierwsze wspólne koncerty dzieliliśmy na trzy części. Graliśmy trochę autorskich piosenek Adama, trochę Kaczmarskiego i trochę Nohavicy. Dopiero z czasem utwory Nohavicy zaczęły wypierać te inne – wspomina Jarek Jurkiewicz.
– Nasze założenie od początku było takie, że jesteśmy bandem koncertowym. Dlatego planowaliśmy nagrać kilka numerów, które moglibyśmy rozdawać.













Komentarze