– Gdybyśmy spytali kogoś w Lublinie co wie o rodzinie Jankowskich, to pewnie niewiele osób mogłoby coś odpowiedzieć. Tak to już jest ze społecznikami, że myślą o innych, a pamięć o nich często ginie zwłaszcza wtedy gdy działają w konspiracji trudno jest ustalić ich faktyczną działalność – przyznaje Grzegorz Sztal, współzałożyciel Prywatnego Muzeum „Znaki Czasu” opracowującego biografię rodziny Jankowskich.
Zacznijmy jednak od początku.
W celu zmylenia carskiej policji
Nie wiadomo skąd pochodzi rodzina. Ojciec Pawła Leona, też Paweł był powstańcem styczniowym. W celu zmylenia carskiej policji doktor często używa imienia Jerzy - to drugie imię jego starszego brata Władysława.
W listach przyjaciel tytułuje go „Jankiem” (od nazwiska Jankowski). Nie tylko władza miała problem z dojściem kto jest kim, nastręcza to trudności historykom zgłębiającym historię rodziny także dziś. Powszedniość nazwiska też nie ułatwia poszukiwań.
Wiadomo, że Paweł studiował medycynę w Szwajcarii i tam poznał pochodzącą z Kerczu na Krymie Marię Gorowoy. Połączyły ich wspólne studia i zaangażowanie w działalność społeczną i niepodległościową. Oboje działają wtedy w Kole Socjalistów Polskich w Zürichu, między innymi organizując pomoc dla zesłańców na Syberii (w tym Zofii Sławińskiej - siostry doktora).
W 1900 roku biorą ślub.
Aresztowanie i skazanie na zesłanie
Ich pierwszy syn - Bartosz - przychodzi na świat już rok później. Po nim małżonkowie doczekali się jeszcze dwójki dzieci: Joanny i Danuty. Nie wyprzedzajmy jednak faktów.
Po studiach małżonkowie wielokrotnie zmieniają miejsce zamieszkania: Kercz, Sanniki koło Łowicza, Zakopane, Jusiliszki na Wileńszczyźnie. Od 1906 roku mieszkali w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyli w konspiracji Polskiej Partii Socjalistycznej. Wykrycie działalności przez władze carskie kończy się aresztowaniem w 1908 roku i skazaniem na zesłanie. Złagodzenie wyroku umożliwiło osiedlenie na ziemiach dawnego Królestwa Polskiego. W 1911 roku osiedlają się w Lublinie.
– Mogli więc osiąść w Guberni Warszawskiej, ale nie w samej Warszawie – opowiada Grzegorz Sztal. – Wybór padł na Lublin, ponieważ w tym czasie Vetterowie otwierali Szpital Dziecięcy gdzie Jankowscy znaleźli pracę. Poza pracą zawodową oboje prowadzą bardzo aktywną działalność polityczną i społeczną. Paweł jest zaangażowany między innymi w tworzenie ruchu spółdzielczego, w 1913 roku jest współorganizatorem Lubelskiej Spółdzielni Spożywców, w tym samym roku także (wraz z Kosmowską) szkoły dla dziewcząt w Krasieninie. Pomaga w tworzeniu ruchu skautowego. Po wybuchu I wojny światowej i wkroczeniu Austriaków do Lublina zostaje prezesem Wydziału Narodowego Lubelskiego. Wspólnie z Marią są współorganizatorami Szpitala dla Legionistów. W ich mieszkaniu przy ulicy wówczas Namiestnikowskiej 14 (dzisiaj Narutowicza) przechowywane było archiwum I Brygady Legionów - co świadczy o zaufaniu jakim darzył doktora Piłsudski. W zachowanym liście ppłk Śmigły Rydz w imieniu Komendanta zwraca się z prośbą o przechowanie dokumentów „ze szczególnym dochowaniem tajemnicy”. Archiwum przechowywane jest tam przez pół roku. Potem Jankowski otrzymuje od Komendanta list z prośbą wydania go zaufanej osobie. I tu znamienny zwrot „Kochany doktorze” - zapewne nie do każdego tak się zwracał Piłsudski. Od kiedy rozpoczęła się ich znajomość trudno jest dziś ustalić. W „Pamiętnikach” Maria Dąbrowska opisała ich spotkanie w Lublinie w 1916 roku podczas podpisania aktu 5 listopada: „Powitali się serdecznie, jak starzy przyjaciele” – cytuje Grzegorz Sztal.
Edukacja elementarna
Piłsudski podczas swoich pobytów w Lublinie dwukrotnie odwiedził mieszkanie doktorostwa Jankowskich. Do dziś można usiąść na kanapie, na której przesiadywał późniejszy Marszałek.
W grudniu 1916 roku Jankowski został wybrany do Rady Miejskiej, ale nie zdążył objąć stanowiska, bo został jednocześnie wybrany do Tymczasowej Rady Stanu, czyli namiastki pierwszego polskiego sejmu pod auspicjami niemieckimi. Był w nim przez pół roku w komisji zdrowia i komisji wojskowej.
W lipcu wspólnie z czterema innymi socjalistami, w tym z Piłsudskim, podał się do dymisji. Potem już ciężko chory na gruźlicę leczy się w sanatorium dr. Dłuskiego w Zakopanem: aż do śmierci w 1919 roku.
– Z całą pewnością możemy powiedzieć, że rodzina Jankowskich wniosła znaczący wkład w odzyskanie niepodległości. Byli to prawdziwi pozytywiści, patrioci – podkreśla Grzegorz Sztal. – To pokolenie widziało porażkę powstania styczniowego i utożsamiało jego niepowodzenie z brakiem edukacji i świadomości narodowej niższych warstw społecznych. Dlatego też elementem walki o niepodległość była edukacja elementarna, higieniczna i wzbudzanie poczucia wartości własnej pracy. Tych rzeczy nie można rozdzielać.
Kropla mleka i dom dziecka
W domu Jankowskich często bywały znane postacie: Andrzej Strug, Irena Kosmowska, Wacław Sieroszewski, Maria Dąbrowska. Oprócz osób znaczących w ich domu znajdowali też schronienie zwykli „leguni”, zwłaszcza po kryzysie przysięgowym.
Doktor Jankowski w 1915 roku był współzałożycielem „Dziennika Lubelskiego”. Wśród członków założycieli znajdziemy nazwiska takie jak Arsztajn, Biernacki, Jaczewski, Kunicki, Mączewski a wśród współpracowników: Żeromski. Pismo zajmowało się problematyką społeczno-ekonomiczną, a jego redakcja i drukarnia znajdowała się przy ulicy Kołłątaja 2.
Jego żona Maria była wiceprzewodniczącą Ligi Kobiet, a następnie Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet. Włączała się w wiele akcji charytatywnych, między innymi „Kropla mleka”, „Towarzystwo Opieki nad Sierotami”. Ukoronowaniem jej działalności była inicjatywa budowy domu dziecka na robotniczej wtedy dzielnicy Dziesiąta.
Przy takich rodzicach także dzieci odebrały gruntowne patriotyczne wychowanie. Najstarszy, Bartosz po maturze w Szkole Handlowej w czerwcu 1919 roku wstąpił do 8. Pułku Ułanów. Za wstawiennictwem matki został jednak szybko przeniesiony do tworzonego właśnie Szwadronu Przybocznego Naczelnego Wodza.
W kwietniu 1920 roku szwadron wyruszył z Piłsudskim na Ukrainę. Po przełamaniu frontu przez Armię Budionnego, oddział wziął udział w walce 7 czerwca w bitwie pod Pawołoczą koło Żytomierza, poległo trzech ułanów szwadronu, w tym Bartosz Jankowski. Po śmierci odznaczony krzyżem Virtuti. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Matka do końca życia nie uwierzyła w śmierć syna.
W uznaniu zasług wszyscy dorośli członkowie zostali uhonorowani Krzyżem Niepodległości.
A siostry Bartosza? Niepodległość odzyskana w 1918 r. nie była dana raz na zawsze. Ich losy to temat na kolejną opowieść...
– Gdybyśmy spytali kogoś w Lublinie co wie o rodzinie Jankowskich, to pewnie niewiele osób mogłoby coś odpowiedzieć. Tak to już jest ze społecznikami, że myślą o innych, a pamięć o nich często ginie zwłaszcza wtedy gdy działają w konspiracji trudno jest ustalić ich faktyczną działalność – przyznaje Grzegorz Sztal, współzałożyciel Prywatnego Muzeum „Znaki Czasu” opracowującego biografię rodziny Jankowskich.
Zacznijmy jednak od początku.
W celu zmylenia carskiej policji
Nie wiadomo skąd pochodzi rodzina. Ojciec Pawła Leona, też Paweł był powstańcem styczniowym. W celu zmylenia carskiej policji doktor często używa imienia Jerzy - to drugie imię jego starszego brata Władysława.
W listach przyjaciel tytułuje go „Jankiem” (od nazwiska Jankowski). Nie tylko władza miała problem z dojściem kto jest kim, nastręcza to trudności historykom zgłębiającym historię rodziny także dziś. Powszedniość nazwiska też nie ułatwia poszukiwań.
Wiadomo, że Paweł studiował medycynę w Szwajcarii i tam poznał pochodzącą z Kerczu na Krymie Marię Gorowoy. Połączyły ich wspólne studia i zaangażowanie w działalność społeczną i niepodległościową. Oboje działają wtedy w Kole Socjalistów Polskich w Zürichu, między innymi organizując pomoc dla zesłańców na Syberii (w tym Zofii Sławińskiej - siostry doktora).















Komentarze