Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Ravens. W lubelskiej drużynie baseballowej są amatorzy, którzy kochają ten sport

Nagle okazało się, że w baseball w naszym mieście gra całkiem spora liczba ludzi. Trzeba było ich tylko zebrać w jeden zespół. I tak powstało Ravens - opowiada Radosław Głowacki, wiceprezes klubu.
Ravens. W lubelskiej drużynie baseballowej są amatorzy, którzy kochają ten sport

Baseball w Polsce funkcjonuje już co najmniej od 40 lat. W 1978 roku zaczął działać Polski Związek Baseballu i Softballu, chociaż już wcześniej w naszym kraju istniał Polski Związek Piłki Palantowej. W latach 80-tych ruszyła natomiast Ekstraliga, którą najczęściej wygrywały ekipy z Kutna, Rybnika czy Warszawy. Lublin przez wiele lat był białą plamą na baseballowej mapie Polski.

Trzeba ich było tylko zebrać

To się jednak zaczęło zmieniać w ostatnich latach.

- Latem 2012 roku Maciej Wójcik i Alan Zięba dla zabawy postanowili sobie porzucać piłką baseballową. Ich zaangażowanie oraz aktywna działalność na forach internetowych spowodowały, że grono miłośników baseballu zaczęło się szybko powiększać. Pomyśleli również o założeniu drużyny. Zimą na jednym z forów internetowych odezwał się do Maćka Igor Gorzelski, były zawodowy gracz Bonn Capitals. On już wcześniej organizował w naszym mieście letnie szkółki baseballu dla dzieci i młodzieży. Po kilku rozmowach, panowie doszli do wniosku, że warto połączyć siły. Drużyna zyskała nie tylko doświadczonego trenera i gracza, lecz również nowych zawodników. Równolegle, no torach łuczniczych niedaleko hali Globus w softball bawił się ze swoimi znajomymi Randy Hacker, obecny trener futbolistów Tytanów Lublin. Nagle okazało się, że w baseball w naszym mieście gra całkiem spora liczba ludzi. Trzeba było ich tylko zebrać w jeden zespół. I tak powstało Ravens - opowiada Radosław Głowacki, wiceprezes klubu Ravens Lublin.

Najważniejsza jest radość z gry

Obecnie drużynę tworzy około 30 osób. Wszyscy są amatorami, baseballowi poświęcają się dopiero po zakończeniu obowiązków zawodowych.

- Ja na przykład zajmuję się szkoleniami biznesowymi. Mamy również studentów, uczniów i przedstawicieli wielu innych profesji. Wszystko dlatego, że baseball to sport dla każdego - podkreśla Radosław Głowacki.

Ci, którzy uprawiają jakikolwiek sport, wiedzą jednak, że bez regularnego treningu nie da się osiągnąć satysfakcjonującego poziomu. Nie inaczej jest w baseballu.

- W okresie przygotowawczym zawodnicy otrzymują plany treningowe, które powinni realizować. Polski baseball jest na poziomie amatorskim, więc przygotowanie fizyczne odgrywa dużą rolę. Taktyka schodzi często na dalszy plan. Najważniejsza jest radość z gry - mówi Łukasz Smołka, fizjoterapeuta Ravens.

To byłby samograj

Baseballista w Lublinie musi kochać ten sport, ponieważ na co dzień musi walczyć z wieloma przeciwnościami. Najpoważniejszym jest brak własnego boiska.

- Rozmawialiśmy już nawet na ten temat z wiceprezydentem Lublina, Krzysztofem Komorskim. On jest bardzo przychylny temu sportowi, bo w młodości sam próbował grać w baseball. Marzy nam się teren łąk nad Bystrzycą, gdzie mielibyśmy idealne warunki do rozwoju dyscypliny. Bliskość ścieżki rowerowej, mecze w porze urlopowej - to byłby samograj zapewniający sporą frekwencję na trybunach - przekonuje Radosław Głowacki.

Wspomnienia na całe życie

Brak swojego obiektu sprawia, że Ravens muszą rozgrywać wszystkie mecze na wyjeździe. W poprzednich sezonach uczestniczyli w rozgrywkach Śląskiej Ligi Baseballowej, w której zajęli drugie miejsce.

W obecnym roku występy na południu Polski będą łączyć z grą w Bałtyckiej Lidze Baseballowej. To wszystko jednak wiąże się ze sporymi kosztami.

- Dojazd ponad 400 km w jedną stronę to nie wszystko. Dochodzą jeszcze noclegi czy wyżywienie. Nie wspominam już o sprzęcie. Kij to około 500 zł, dobra rękawica to wydatek co najmniej 400 zł, a za buty trzeba zapłacić 300 zł. Do tego spodnie, koszulka, czapeczka czy kask: to wszystko również kosztuje. Tej pasji nie ma jednak sensu przeliczać na pieniądze. Baseball daje wspomnienia na całe życie. Tego nie da się kupić - przekonuje Głowacki.

Czekając na piłkę

Czy ten sport ma przyszłość w Polsce? Tak, ale kibice muszą najpierw zrozumieć jego zasady.

- One nie są proste. Mówiąc w olbrzymim skrócie, to zespół atakujący ma wybić piłkę jak najdalej i zdobywać kolejne bazy, a zespół broniący ma jak najszybciej dostarczyć piłkę do baz. Niektórzy twierdzą, że większe emocje są już na grzybach. To krzywdząca opinia. Owszem czasami czeka się długo na piłkę. Kiedy jednak już się ją otrzyma, to adrenalina jest olbrzymia - mówi wiceprezes, który na boisku pilnuje drugiej bazy.

Nieco fanów mają tylko ci najlepsi w Polsce. Aktualnie mistrzem kraju jest Silesia Rybnik.

Chociaż baseball to sport olimpijski, to na medale na Igrzyskach nie mamy co liczyć. Reprezentacja Polski plasuje się w czwartej dziesiątce rankingu światowego.

Panie grające w softball (żeńska odmiana baseballu) są z kolei dopiero w piątej dziesiątce.
USA, Portoryko i Japonia

- W Europie liczą się Włosi, Czesi czy Holendrzy - wyjaśnia Radosław Głowacki. Na świecie potęgą są natomiast Amerykanie. W ostatnim World Baseball Classic (mistrzostwa świata) zawodnicy USA zdobyli złote medale. W finale rozgromili 8:0 Portoryko.

Trzecie miejsce przypadło w udziale Japończykom. - Do tamtego poziomu brakuje nam bardzo dużo. Nas cieszy jednak możliwość wspólnego spotkania się, wymiany doświadczeń i możliwość uprawiania sportu, który naprawdę kochamy. Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych do dołączenia do naszej ekipy. Wszystkie informacje można znaleźć na naszej stronie internetowej oraz profilu facebookowym.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama