Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

"Codziennie kilka osób dzwoni na 112". Manekin/ Uchodźca/Ziomek. Słitfocia z samobójcą

Zdjęcie robi co drugi, opis czyta co dziesiąty, co piąty zna historię piątkowej akcji ratunkowej. To pobieżne wyliczenia z kwadransa spędzonego pod „Uchodźcą” w środowy wieczór. Rano, gdy ludzie chodzą szybciej, mniej osób zwraca na niego uwagę. W nocy, gdy ludziom bardziej wesoło, krzyczą do niego więcej i głośniej.
"Codziennie kilka osób dzwoni na 112". Manekin/ Uchodźca/Ziomek. Słitfocia z samobójcą

Samobójca

Poniedziałek rano, Pl. Litewski.

– Samobójca. Jak żywy.

– Trzeba mieć wyobraźnię. I pieniądze.

Południe, redakcja Dziennika Wschodniego.

– To wasz wymysł? Nie? A czy ktoś się zastanawiał nad konsekwencjami? To sztuka? To nie żadna sztuka. W chorą stronę to idzie.

Noc z czwartku na piątek, 6/7 września. Postać mężczyzny stojącego na gzymsie drugiego piętra kamienicy stawia na nogi wszystkie służby ratunkowe w mieście. Na sygnale podjeżdżają karetki, strażacy w pośpiechu pompują skokochron, policja próbuje negocjować, a zbierający się na ulicy tłum nie może się zdecydować. „Skacz!”- krzyczą jedni. „Nie skacz!” – wydzierają się inni.

Anna Kamola, Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie: – Wszelkie próby nawiązania kontaktu z tym człowiekiem okazały się bezskuteczne. Nie reagował na żadne wezwania. Gdy strażacy podjechali zwyżką okazało się, że to nie człowiek, ale postać łudząco przypominająca człowieka. Została ściągnięta na dół i zabezpieczona przez funkcjonariuszy komisariatu I.

Andrzej Szacoń, rzecznik PSP Lublin: – Rozstawiliśmy skokochron. Dopiero po oświetleniu postaci okazało się, że to jednak nie jest człowiek. Na prośbę policji wjechaliśmy i odkręciliśmy figurę. Jeden z doświadczonych strażaków, który brał udział w tej akcji, stwierdził, że wiele rzeczy już w straży przeżył, ale czegoś takiego to jeszcze nigdy.

„Człowiek” spędza noc na komisariacie. W nocy zeznania składają też artyści, którzy go powołali do życia, i pracownicy Ośrodka Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża”, którzy odpowiadają m.in. za logistykę artystycznego przedsięwzięcia.

– Zawiadomiliśmy Komendanta Miejskiego Policji, straż pożarną i pogotowie – zapewnia Anna Horyńska z „Rozdroży”. – Maile zostały wysłane ok. godz. 15.30, instalację powiesiliśmy ok. godz. 22.

Manekin

Wtorek rano, redakcja Dziennika Wschodniego.

– „Proszę pana, co pan robi?” To była starsza osoba, wyraźnie przerażona. Usłyszałam ją przez okno – opowiada nasza redakcyjna koleżanka, która ma biurko w pokoju z oknem wychodzącym na plac Litewski (okna newsroomu wychodzą na ul. Kołłątaja). Chwilę później w sekretariacie poruszenie.

– Dlaczego ten manekin tam stoi? Jak będzie trzeba, to przygotuje się jakiś pozew! Sytuacja w kraju jest jaka jest. Nie wszystkim się to podoba, niektórzy chcą wyjechać. Ale żeby namawiać do samobójstwa?

„Synek” opuszcza komisariat wczesnym popołudniem w piątek. Ma połamane palce lewej dłoni, choć ci, którzy go tam zostawiali na noc są pewni, że wtedy był „cały i zdrowy”. – Napisałam protokół odbioru i uwolniliśmy go. Palce policjanci włożyli mu do kieszeni – opowiada Horyńska.

Zapada decyzja, że na gzyms wróci, ale stanie niżej i od strony Placu Litewskiego.

– By było bardziej oczywiste, że to rzeźba – tłumaczy Mirosław Haponiuk, dyrektor „Rozdroży” i zarazem jeden z kuratorów tegorocznej edycji festiwal Open City. I dodaje: – Naszym celem nie jest ozdabianie miasta, ale zadawanie trudnych pytań. Sztuka współczesna nie jest po to, by zmuszać do myślenia, zastanowienia. Tu chodzi o dialog.

Uchodźca

Środa, popołudnie, Pl. Litewski.

Pijany mężczyzna: Chłop się zadłużył, hehehe, ale jeszcze się waha, hehehe

Pijana kobieta: Chodź do mnie przystojniaku!

Nastolatka: To człowiek? Nie? To można zrobić zdjęcie!

Tomasz i Monika Bielakowie w drugim montażu swojej pracy uczestniczyć już nie chcą. Na wieczornym wernisażu, gdy tłum ludzi idzie szlakiem wszystkich dwunastu artystycznych realizacji, tłumaczą: To nie samobójca, jak już przyjęło się mówić. To uchodźca.

– Spodziewałem się silnych reakcji. Że zaintryguje, że ktoś się zatrzyma. Ale nie aż tak. Nie wiem czemu ludzie aż tak się nakręcają – mówi Tomek Bielak.

W podpisie do pracy, który w formie kamiennego kubiku stoi na chodniku, czytamy, że instalacja „Balans”... „Odnosi się do próby utrzymania równowagi, do nieustannego wahania się, bycia pomiędzy, na krawędzi. Artyści (…) chcą wytrącić przechodniów z codziennej rutyny. Pytają o (…) zależność od innych ludzi, o próbę budowania więzi międzyludzkich. (…) Jest ekspresją samotności, a zarazem wołaniem o dialog.”

Rzeźba z silikonu i żywicy powstała w pracowni artystów na lubelskim Sławinku. W matrycy pt. „Uchodźca”. – Taki był nasz pierwszy pomysł na tę pracę: odniesienie się do emigracji. Symboliczny uchodźca, choć w szerszym kontekście: osób na różny sposób wykluczonych – tłumaczy Bielak.

Samobójca, figura, manekin, rzeźba. Popularne InstaMiejsce wśród lubelskiej młodzieży. Ale nikt nie mówi o nim „uchodźca” - jak chcieli artyści.

– Dlaczego słowo „uchodźca” nie pada w opisie pracy? Bo taka była sugestia organizatorów festiwalu. Opisy wszystkich instalacji szły do Urzędu Miasta i właściciela kamienicy. Żeby niepotrzebnie nie drażnić - tłumaczy Bielak.

Ziomek

Czwartek, popołudnie, Pl. Litewski.

Dziewczyna (do słuchawki): A wiesz co jest najśmieszniejsze? Ktoś zadzwonił i przyjechała straż z policją.

Elegancka kobieta (do koleżanki): Jak byś mi nie powiedziała, to już bym krzyczała.

Kierowca vana firmy cateringowej (do rzeźby): Się ma ziomek!

Zdjęcie robi co drugi, opis czyta co dziesiąty, co piąty zna historię piątkowej akcji ratunkowej. To pobieżne wyliczenia z kwadransu spędzonego pod „Uchodźcą” w środowy wieczór. Rano, gdy ludzie chodzą szybciej, mniej osób zwraca na niego uwagę. W nocy, gdy z różnych powodów ludziom bardziej wesoło, krzyczą do niego więcej i głośniej.

Jarosław Szymczyk, kierownik Centrum Powiadania Ratunkowego w Lublinie, się martwi. – Mamy z tym duży problem. Codziennie po kilka osób dzwoni na 112, że ktoś skacze z okna na Krakowskim. My wiemy, że to praca artystów i już nie reagujemy. Zamykamy zgłoszenie jako fałszywe. Ale jak to się skończy i ktoś na Krakowskim naprawdę będzie chciał się zabić, to ludzie nas nie powiadomią. Przyzwyczają się i pomyślą, że to znowu artysta wystawił jakąś kukłę. Samobójstwa to nasz chleb powszedni, zwłaszcza o tej porze roku.

Postać na gzymsie, podobnie jak pozostałe instalacje Open City, zostanie w miejskiej przestrzeni do 5 października. Budżet tegorocznej edycji festiwalu Open City/ Otwarte Miasto to 380 tys. zł (dofinansowanie z Ministerstwa Kultury to 78 tys. zł).

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama