Reklama
Nikt nie zawinił, dziecko zmarło. Prokuratura wszczęła śledztwo
Prokuratura zajęła się w poniedziałek sprawą śmierci 3,5-miesięcznego Bartka spod Chełma. Rodzice chłopca mają żal, że pogotowie nie wysłało do dziecka karetki, a szpital nie od razu przyjął je na oddział.
- 04.03.2013 20:45

Rodzice przyjechali z Bartkiem do szpitala w niedzielę, 24 lutego, około godz. 8. – Mówili, że chłopiec gorączkuje i jest niespokojny – relacjonuje Arnold Król, p.o. dyrektora naczelnego Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Chełmie.
– Dziecko zostało zbadane. Pediatra z wieloletnim doświadczeniem nie stwierdził stanu zagrożenia życia. Podał lek obniżający gorączkę i temperatura spadła. Następnie skierował rodziców do punktu nocnej i świątecznej opieki medycznej.
Tam lekarz skierował dziecko z powrotem do szpitala, bo podejrzewał zakażenie układu moczowego. Niemowlę zostało przyjęte na oddział tuż przed godz. 10. – Jego stan pogorszył się po południu – mówi dyr. Król. – Podejrzewaliśmy sepsę.
Po godz. 17 Bartek został przewieziony karetką do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Nie mamy oddziału intensywnej opieki medycznej, a sepsa to choroba, która w dużym odsetku przypadków prowadzi do śmierci – tłumaczy dyr. Król.
– 3,5-miesięczny Bartek trafił do naszego szpitala 24 lutego po godz. 18 – opowiada Agnieszka Osińska, rzecznik prasowy DSK w Lublinie. – Był w skrajnie ciężkim stanie: po wstrząsie septycznym, z wykrzepianiem wewnątrznaczyniowym i niewydolnością wielonarządową. Pomimo wysiłków naszych lekarzy chłopca nie udało się uratować. Zmarł 25 lutego po północy. Zarządzono sekcję zwłok. Jej wyniki zostaną przekazane rodzicom.
W poniedziałek prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci chłopca. – Zarejestrowaliśmy sprawę na podstawie artykułu w chełmskiej w prasie – mówi Alicja Grzegorczyk, zastępca Prokuratora Rejonowego w Chełmie.
Rodzice zmarłego chłopca przedstawili bowiem swoją wersję zdarzeń dziennikarzom \"Nowego Tygodnia”. – Dyspozytorka odmówiła wysłania karetki i kazała podać leki przeciw gorączce. Nie zastanawialiśmy się długo. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala na oddział pediatrii – relacjonowała matka Bartka. Rodzice przekonywali też, że gdy za pierwszym razem byli w szpitalu bez skierowania, lekarz nie zbadał chłopca. Twierdzą również, że na karetkę, którą ich synek pojechał do Lublina, czekali prawie godzinę.
Dyr. Król mówi, że on sam o sprawie też dowiedział się od dziennikarzy, ale zdążył się jej przyjrzeć. – Nie dopatrzyłem się błędu medycznego, ale nie jestem pediatrą. Powołałem komisję, która przeanalizuje, czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków przez lekarza – tłumaczy dyr. Król.
Reklama













Komentarze