Wczesne lata 90. Trzech lubartowiaków, Marek Jaszczak, Jacek Kuźma oraz Grzegorz Kuźma, kumpli z licealnej ławki, kończy studia. Zadają sobie pytanie, zresztą jak tysiące Polaków w tym czasie, co dalej robić w życiu?
– \"Ja nie mam nic, ty nie masz nic,on nie ma nic. To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę”, tak teraz za Reymontem mówimy o sobie – tłumaczy Marek Jaszczak z nutką sentymentu na twarzy.
Żegnamy komunę, witamy reklamówki
Zmiany z początku lat 90. spowodowały wybuch prywatnej inicjatywy. Wielu ludzi ogarnęła gorączka robienia biznesu. Jak grzyby po deszczu powstawały różne firmy. Wiele z nich trwa do dziś i jak to mówią ekonomiści, są solą polskiej ekonomii.
– Podobnie było z nami. Na początku chcieliśmy dorobić, jak to studenci ostatnich lat. Wpadliśmy na pomysł, że nadchodzi czas reklamówek. Siermiężne siatki z kwiecistego materiału były synonimem odchodzącego komunizmu. Nadchodził czas kolorowych torebek foliowych. Nawiązaliśmy kontakt z producentem w Niemczech, gdzie kupowaliśmy tzw. II gatunek, jak leci. W Polsce odbywało się sortowanie, a potem dystrybucja po dużych hurtowniach – wspomina Marek Jaszczak.
Sami od świtu rozwożą towar, sami pilnują księgowości, sami też sortują i pakują do kartonów miliony torebek przywiezionych z Niemiec. Tak jest taniej i prościej. Poznają najpierw sklepy w swoim mieście, ale z upływem tygodni zaczynają nawiązywać bliskie znajomości ze wszystkimi większymi hurtowniami w środkowowschodniej Polsce. Zysków, choć jest pokusa młodzieńczego wieku, nie dzielą między sobą, lecz wprowadzają ponownie do obrotu. I ten okres dużych wyrzeczeń nauczył wspólników dwóch rzeczy. Po pierwsze: poznali specyfikę pracy w swojej branży i w swojej własnej firmie na każdym jej stanowisku, także najniższym. Po drugie: nauczyli się szanować z trudem zarobione pieniądze oraz przeznaczać je na reinwestycje.
Folia na całe życie
Najciekawsze jest jednak to, że nikt ze wspólników nie zakładał, że z folią zwiąże się na całe życie. – Wtedy to był pomysł na dodatkowych parę złotych na bieżące wydatki. Ale rynek pokazał nam, że torebki foliowe, choć trochę banalne, bardzo szybko rotują. A potrzebne są zarówno w księgarni, osiedlowym warzywniaku i zwykłej kuchni – mówi Jaszczak.
Początki nie były łatwe. – U każdego odbiorcy musieliśmy wystawiać faktury ręcznie. A to zawsze było po kilka, kilkanaście pozycji z koniecznością policzenia VAT do każdej. Ile razy te faktury przepisywałem, bo pomyliłem się na samym końcu. To były \"dzikie”, ale piękne czasy – dodaje z uśmiechem Marek Jaszczak.
Koniec z kubełkiem, czas na worek
Po kilku latach handlu torebkami z Zachodu, przychodzi w końcu czas na przełomową decyzję. Po co jeździć po towar do Niemiec, jak można produkować go w kraju? Jednak młodym ludziom niełatwo jest podjąć taką strategiczną decyzję. Choć na firmowym koncie mają trochę odłożonej gotówki, to kupno maszyn, częściowo w paskarskim leasingu, jest mimo wszystko dużym wydatkiem.
I tu znowu są pod opieką szczęśliwej gwiazdy. Nie tylko torebki foliowe używane w handlu, ale także worki na śmiecie. – Ludzie na Zachodzie już od dawna ich używali. To musiało się przyjąć w naszym kraju. Podjęliśmy ryzyko – wspomina Jaszczak.
Powstaje spółka JGM (od pierwszych liter imion wspólników). W 1995 roku produkcja rusza pełną parą, oczywiście, w Lubartowie.
Na początku firma wytwarza worki na śmieci z folii HDPE. Skala produkcji to 15 ton miesięcznie. Kolejnym przełomowym momentem w historii firmy okazuje się rok 1999. Wtedy wspólnicy, widząc w Europie Zachodniej wzmożony ruch ekologiczny, podejmują kolejną strategiczną decyzję.
450 ton odpadu
Uruchamiają JGM Plast, który zajmuje się nowatorskim na tamte czasy recyklingiem, czyli skupem i przerabianiem zużytych folii. Powstaje druga fabryka, w Chlewiskach.
– Na początku skupowaliśmy kilkanaście ton odpadów miesięcznie, z których produkowaliśmy regranulat używany do wyrobu worków na śmieci. Ten proces jest bardzo ekologiczny, ponieważ nie tylko zastępuje nowy czysty surowiec, ale też eliminuje ze środowiska odpady foliowe. Sama technologia nie ma wpływu ani na powietrze, ani na wodę. Obecnie, moce produkcyjne, dzięki znacznym inwestycjom w park maszynowy w Chlewiskach, wzrosły kilkudziesięciokrotnie. W 2012 roku przetwarzaliśmy aż 450 ton odpadu foliowego miesięcznie – opowiada Jaszczak.
Dokładnie w tym samym okresie po raz kolejny mieli biznesowego nosa. Tym razem na rynek wprowadzili ściereczki z mikrofibry. Byli jedną z pierwszych polskich firm, która postawiła na ten nowatorski wówczas produkt. – Zadanie nie było proste. Proszę pamiętać, że jeszcze niedawno Polacy wycierali meble i okna zwykłymi szmatkami, często z podartych ubrań lub bawełnianymi ściereczkami za złotówkę. A my zaproponowaliśmy mikrofibrę za 5 złotych. Myśleliśmy, że to się jeszcze u nas nie przyjmie, ale ku naszemu zdumieniu ściereczki z logo Stella Pack rozchodziły się błyskawicznie. Trafiliśmy na przysłowiową żyłę złota. – Tak właśnie powstała marka Stella Pack, po włosku gwiazda; dziś znak rozpoznawczy firmy w Lubartowa.
Pół tysiąca ludzi
Dziś firma z Lubartowa zatrudnia 517 osób. – Mamy cztery zakłady, w Lubartowie, Chlewiskach, Skrobowie i najnowszy w Poniatowej, naszą dumę. Łącznie powierzchnia naszych firm to ponad 10 hektarów, z czego prawie dwa hektary jest pod dachem. Mamy także fabrykę na Ukrainie oraz spółkę-córkę w Rumunii. Eksportujemy nasze wyroby do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, byłych azjatyckich republik ZSRR, np. Uzbekistanu, Kazachstanu, Armenii, do Niemiec, Afryki Północnej i Kanady – wylicza nasz rozmówca.
Spółka od 2008 do 2012 roku zainwestowała 30 milionów złotych w nowe technologie i zakłady. W latach 2013 – 2015 rozwój firmy ma pochłonąć drugie tyle. Będzie to koszt budowy nowego zakładu i centrum logistycznego w Lubartowie.
W Lubartowie jak w \"Ziemi obiecanej”
Jest ich trzech. Gdy zaczynali razem, nie mieli nic. A to najlepszy moment do zrobienia interesu. Za dwa lata chcą być liderami w Europie Środkowo-Wschodniej, bo stella po włosku znaczy gwiazda. To niesamowita historia Stella Pack, zupełnie w stylu \"Ziemi obiecanej”, tylko ponad sto lat później
- 15.03.2013 13:51

Reklama













Komentarze