• Jak przyjął pan wnioski ze styczniowego spotkania w MOSiR na temat bezpieczeństwa Zalewu Zemborzyckiego?
– Takich spotkań i rozmów na przestrzeni ostatnich miesięcy było więcej. To rutynowe działania związane z monitorowaniem stanu bezpieczeństwa składników majątkowych, którymi dysponujemy. Które są naszą własnością, bądź – tak, jak tutaj – niezależnie od kwestii spornych – którymi zarządzamy. Ten monitoring – przeprowadzany również w czasach, kiedy prezesem MOSiR był Mariusz Szmit – zaowocował działaniami związanymi z elektrownią wodną (którą prywatny przedsiębiorca zbudował na zaporze czołowej zalewu – red.). Były zalecenia dotyczące jej usunięcia ze względu na to, że ograniczała spływ wody. Więc to nie jest coś nagłego, co się zrodziło w styczniu. To cały proces monitorowania i analizowania stanu technicznego, a w styczniu obecny prezes MOSiR Zdzisław Hołysz doprowadził do spotkania wszystkich służb, które kompetencyjnie mają tutaj coś do powiedzenia.
• Na tym spotkaniu swoją opinię na temat bezpieczeństwa zalewu przedstawił Ryszard Gryc. Według niej to bezpieczeństwo jest zagrożone.
– Szanuję pana Gryca. Ale jego wypowiedzi dotyczące stanu technicznego nie mają nic wspólnego z rzeczywistym stanem technicznym zalewu. Po to te spotkania się odbywają, żeby ustalać, w jakim zakresie mają być prowadzone działania modernizacyjne. Stąd prezes MOSiR uzyskał już cześć dokumentacji w związku z zaleceniami Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Chodzi głównie o umocnienie skarpy brzegowej. Ta dokumentacja już jest i można to robić. Problem, który pojawił się w trakcie tych spotkań, jest taki, czy my – nie MOSiR, tylko miasto – mamy prawo wydatkować środki na modernizacje. Chodzi o niejednoznaczność sytuacji prawnej zalewu. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej jest odpowiedzialny za Bystrzycę przed i za zalewem, a w samym zbiorniku za główne koryto przepływu rzeki. Ale woda w zalewie jest już \"pod” miastem. To absurdalna sytuacja, bo jak odróżnić główne koryto rzeki od wody, która jest w zalewie. Chodzi o ustalenie stanu rzeczy. Zalew był budowany jako zbiornik retencyjny, przeciwpowodziowy. W tym kontekście kompetencje należą do RZGW. Ale w 2009 r. został przekwalifikowany (przez Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody – red.) na zbiornik pełniący funkcje rolnicze i w tym kontekście jest przypisany do miasta. Ten spór musimy rozstrzygnąć. W związku z tym zwróciłem się do wojewody o zajęcie stanowiska w przedmiocie statusu formalno-prawnego zbiornika. Żeby móc wydatkować środki, muszę mieć potwierdzone prawo do dokonywania takiego wydatku publicznego.
• Odpowiedzi od wojewody jeszcze nie było?
– Nie, pismo skierowałem w marcu. Jakie stanowisko zajmie wojewoda, nie wiemy. Na pewno zabezpieczanie całego stanu technicznego to kilkadziesiąt milionów zł. Jesteśmy tym bardzo zainteresowani. Po pierwsze: chcemy rewitalizować całą dolinę Bystrzycy, udostępniać do rekreacji – siłą rzeczy zalew jest jednym z elementów tego projektu. Z drugiej strony chcemy mieć pewność, że te wszystkie urządzania są we właściwym stanie technicznym. Te badania stanu technicznego są regularnie robione, bo taki jest obowiązek MOSiR.
• Pan Gryc zwraca uwagę nie tylko na urządzenia techniczne, ale też na teren od ul. Cienistej wzwyż rzeki. Jego zdaniem należałoby zbudować dodatkowy zbiornik przed zalewem albo przepusty na rzekach wpływających do Bystrzycy, a potem do zalewu.
– W tej kwestii z panem Grycem się zgadzamy. Ta koncepcja jest dyskutowana od wielu lat. Tylko za to nie odpowiada miasto. To jest już poza granicami Lublina. To RZGW i spółki wodne powinny być inicjatorem tego typu działań. My chcemy być we wszystkim partnerem. Tylko ustalenie stanu formalno-prawnego jest tutaj fundamentem – kto za to odpowiada. A potem możemy mówić o partycypacji. Jesteśmy zainteresowani, żeby RZGW zleciło przygotowanie dokumentacji i lokalizacji tego zbiornika. Oczywiście to cały proces przygotowania inwestycji. Ale możemy być partnerem projektu, który docelowo rozwiąże nam sprawę zalewu.
• Zbiornik będzie poza miastem, ale jego budowa wpłynie na bezpieczeństwo mieszkańców miasta.
– To jest oczywiste. Tylko problem polega na tym, że ustawa nie daje mi możliwości finansowania jakichkolwiek zadań, które nie są zadaniami własnymi miasta, bądź zleconymi, na co powinniśmy otrzymać dotację. W związku z tym, że dotyczy to rzeki, za która odpowiada RZGW, te zadania powinny być tam realizowane. Stąd te spotkania, żeby kompleksowo przedyskutować wszystko to, co potrzebne. Patrzymy na to, co w perspektywie najbliższych kilkunastu lat trzeba zrobić wokół zalewu. Ten dodatkowy zbiornik oczywiście ma znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa zalewu. Ale z drugiej strony ma też wymiar oczyszczania wody, która wtedy wpłynie do zalewu lepsza. To logiczne, że chcemy być partnerem dla RZGW i dla tych wszystkich, którzy się w ten proces włączą, bądź muszą się włączyć z racji kompetencji.
• Potrzebna jest decyzja wojewody.
– To, co wynikło z rutynowego analizowania stanu technicznego, zarząd MOSiR skonsumował przygotowując stosowną dokumentację techniczną. W tej chwili przystąpiłby do realizacji. Tylko pytanie, czy MOSiR, a ściślej mówiąc gmina, ma tytuł do wydatkowania środków na zabezpieczanie zbiornika. Jeśli zalew jest zbiornikiem przeciwpowodziowym, to powinno być w gestii RZGW. Mało tego. Pieniądze w Warszawie na to są. Tylko ten status, który zaistniał od 2009 r. (jako zbiornik rolniczy – red.), uniemożliwia korzystanie z nich.
• Czy nie zasadne byłoby zorganizowanie w tej sprawie narady wyższego szczebla, co sugerowali uczestnicy styczniowego spotkania: pan, wojewoda, marszałek, dyrektor RZGW?
– Żeby to zrobić, musimy rozwiązać aspekty formalno-prawne. Po styczniowym spotkaniu zorganizowałem odprawę z wydziałami i jednostkami organizacyjnymi (Ratusza – red.). Wynikiem tego było m.in. zwrócenie się do wojewody. Po tym, jak wojewoda zajmie stanowisko, będzie możliwe spotkanie, o którym pan mówi.
• Jak pan ocenia bezpieczeństwo zalewu na tę chwilę?
– Wszystkie opinie stwierdzają, że ten stan bezpieczeństwa jest zapewniony. To, co trzeba zrobić, jest robione i monitorowane. Zapora jest monitorowana przez MOSiR. Wszystkie zalecenia wynikające z ekspertyz ośrodek wykonuje. Mówimy dzisiaj o rozwiązaniach, które muszą się tu pojawić w perspektywie najbliższych kilkunastu lat. O zlokalizowaniu i wybudowaniu dodatkowego zbiornika i jesteśmy tym zainteresowani. Z drugiej strony, patrząc na rekreacyjne wykorzystanie zalewu, musimy zapewnić bezpieczeństwo dla nabrzeża. W protokole ze styczniowego spotkania jest zapisane, że mieszkańcy podkopują nabrzeże czy wały dla miejsc do grillowania, co nie może mieć miejsca.
• Opinia Gryca jest na wyrost?
– Ale to wynika z troski pana Gryca o akwen. Ja bym tego krytycznie nie oceniał. Jego rolą jest właśnie myślenie z wykazaniem troski – dbajcie o zbiornik. My takie działania podjęliśmy, kierując się takim samym celem.
Drugi zbiornik wodny przed zalewem? Jesteśmy zainteresowani
Rozmowa z Krzysztofem Żukiem, prezydentem Lublina.
- 05.04.2013 13:30

Reklama













Komentarze