Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

40-letnia warszawa i przyczepa pana Zbigniewa

Z głośnika popłynęła melodia \"Ta ostatnia niedziela”. Ale to nie Mieczysław Fogg śpiewa, a emerytowany pułkownik Zbigniew Węglarz. Siedzimy w ponad 40-letniej warszawie i słuchamy muzyki z płyty CD. Do warszawy jest podpięta jedyna na świecie składana przyczepa kempingowa. Też ponad 40-letnia.
40-letnia warszawa i przyczepa pana Zbigniewa
Zbigniew Węglarz i jego warszawa (Maciej Kaczanowski)
Dziś 90-letni pułkownik Węglarz jest za pan brat z Internetem, YouTube, mailem, komórką i cyfrową lustrzanką. Film o jego warszawie i składanej przyczepce obejrzało na You Tubie ponad 100 tysięcy ludzi. Jest to senior XXI wieku.

Co jest w środku?

Lwów, październik 1923, na świecie pojawia się Zbigniew Węglarz. Młodość spędza w Białopolu pod Hrubieszowem. Rodzice są nauczycielami w miejscowej szkole. – Już wtedy ciągnęło mnie do mechaniki. Ojciec też był złotą rączką. Jak dziś pamiętam taki stylowy zegar – Atlas podtrzymujący kulę ziemską. Kula się obracała i wskazywała godzinę. A mnie tak nurtowało, co jest w środku. Wyciągnąłem mechanizm i przehandlowałem u kolegów. Do środka napchałem gazet, zostawiłem jednak wszystkie pokrętła w obudowie. Zegar wyglądał na nietknięty. Ojciec postanowił naprawić \"popsuty” mechanizm. Wtedy nie było PKS. Zapakował ciężki zegar i pojechał rowerem do Chełma, bo tam był najbliższy zegarmistrz. A to było 25 km w jedną stronę. Gdy wracał, to obmyślał, jak mi wlepi. No i dostałem manto – wspomina pułkownik Węglarz.

Kolejny obrazek to już okupacja. – Stacjonowali u nas w domu Niemcy. Przygotowywali się do ataku na Rosję. Jeden z nich miał motorower Sachs. Maszyna zepsuła się, a Niemiec nie potrafił jej naprawić. W międzyczasie przyszedł rozkaz wymarszu, motorower został. Oczywiście, raz, dwa go uruchomiłem. Pierwsza jazda skończyła się na drzwiach stodoły. I tak zaczęła się moja przygoda z motoryzacją – opowiada pułkownik Węglarz.
Przyczepka

Młody Zbyszek w 1944 trafia do wojska. Matura, studia wyższe, kolejne szarże, aż do 1961 roku, kiedy kończy z wyróżnieniem Wydział Mechaniczny Politechniki Warszawskiej. W 1961 zostaje wyznaczony na zastępcę komendanta Wyższej Oficerskiej Szkoły Samochodowej w Pile. Pełni tę funkcję aż do 1979, do momentu przejścia w stan spoczynku.

I tu zaczyna się historia warszawy i składanej przyczepki. W 1968 pułkownik Węglarz po raz kolejny daje upust swojej pasji konstruktorskiej. Wcześniej z jego deski schodziły projekty militarne: napęd spalinowy do armat, mały samochód elektryczny, elektrownia wiatrowa. Przychodzi czas na coś \"cywilnego”. – Zawsze lubiłem podróżować z rodziną. Wtedy nie było tak rozbudowanej bazy hotelowej. Caravaning to była odpowiedź. No, ale przyczepki były trudno dostępne. A więc wpadłem na pomysł, aby samemu taką zrobić. Ale nie taką prostą. Tylko automatycznie rozkładaną.

Wszystko sam

Zbigniew Węglarz musiał zdobyć materiały, a że miał znajomości, tak niezbędne w PRL, to cudem dostał wybrakowane płyty duraluminium, z których budowano śmigłowce w Świdniku. Nadwozie przyczepki podnosi się przy pomocy mechanizmu napędzanego przez 12-voltowy silnik elektryczny, zasilany z akumulatora samochodowego. W tamtych czasach była to rewolucyjna myśl techniczna. – Plusem złożonej przyczepy kempingowej jest mniejsze zużycie paliwa, mniejszy opór powietrza, niżej położony środek ciężkości ograniczający ryzyko wywrotki – tłumaczy Węglarz. – W tym czasie miałem przedwojenny samochód steyer 50, który zresztą też sam wyremontowałem. Był za słaby do mojej przyczepki.


W przyczepce jest kuchenka gazowa konstrukcji pana Zbigniewa, zapalarka do gazu, telewizor, lodówka, umywalka, toaleta chemiczna i miejsce do spania dla 4-osobowej rodziny. Jest także system oświetlenia. Koła, amortyzatory i resory pochodzą z warszawy. – Wszystko zaprojektowałem i zrobiłem praktycznie sam – dodaje pułkownik.

Byłbym milionerem

W pozyskaniu mocniejszego samochodu znowu pomógł talent pana Zbigniewa. W 1969 skonstruował pojazd gąsienicowy MPG-69. Był to mały pojazd służący do nauki jazdy czołgiem. – W sumie powstało blisko 200 MPG-69. Niestety żaden nie zachował się do dzisiejszych czasów. Ostatnie wywieźli Rosjanie, wycofując się z Polski. No, ale za ten projekt dostałem 100 tysięcy złotych nagrody. I tak zdobyłem pieniądze na warszawę – dodaje pułkownik Węglarz.

Warszawa i superprzyczepa zjeździła z rodziną Węglarzów spory kawał świata: Hiszpania, Francja, ZSRR, Bułgaria, NRD. – W sumie przejechaliśmy ponad 200 tysięcy kilometrów. I zawsze wzbudzaliśmy sensację. Rosjanie, gdy zobaczyli jak działa przyczepka, to mnie puszczali bez kontroli. Pewien Francuz dawał mi majątek za patent. Moja siostra mieszkająca w USA mówi, że w Stanach byłbym milionerem.
A warszawa ma się dobrze. – Wciąż nią jeżdżę. W minionym roku zrobiłem ponad 2000 km – kończy pułkownik.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama