Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Więźniowie ukradli telefony z depozytu żeby zaszkodzić funkcjonariuszowi?

Więźniowie nie korzystali z telefonów, które zginęły z depozytu w lubelskim areszcie. To pierwsze, nieoficjalne ustalenia śledczych w tej sprawie.
Więźniowie ukradli telefony z depozytu żeby zaszkodzić funkcjonariuszowi?
Cztery telefony komórkowe zginęły w połowie stycznia. Braki zauważono, kiedy jeden z osadzonych zgłosił się do depozytu po odbiór swoich rzeczy. Dyrektor aresztu zarządził remanent. Wtedy okazało się, że brakuje nie jednego, ale aż czterech z 500 aparatów zgromadzonych w magazynie. Wszystkie należały do tymczasowo aresztowanych. Liczenie telefonów trwało przez cały weekend. W poniedziałek strażnicy zabrali się za przeszukiwanie cel. Sprawą zajęła się też policja i prokuratura. Aparatów do tej pory nie odnaleziono. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że żaden z nich nie był wykorzystywany przez więźniów. Telefony mogły trafić poza mury Aresztu Śledczego i zostać sprzedane. Były to jednak stare, niewiele warte modele. Najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń zakłada, że aparaty ukradł ktoś z osadzonych. Mógł w ten sposób zaszkodzić jednemu z funkcjonariuszy Służby Więziennej. Dostęp do depozytu mieli zarówno mundurowi, jak i osadzeni. Niektórzy pracują bowiem w magazynie. Zdarza się, że pilnuje ich wówczas tylko jeden funkcjonariusz. Więźniowie mogą dzwonić z aresztu, ale tylko z automatu i pod nadzorem strażnika. Korzystanie z telefonów komórkowych jest zabronione. W przeciwnym razie tymczasowo aresztowani mogliby np. wpływać na zeznania świadków. Dyrekcja aresztu powołała specjalny zespół. Ma on ustalić, jak doszło do kradzieży i co zrobić, by takie sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama