Wraz z 29-letnim Adrianem L. na ławie oskarżonych zasiądzie jego dziewczyna – Agnieszka M. Kobieta nie udzieliła pomocy ofierze pobicia. Do zdarzenia doszło w połowie maja, w mieszkaniu przy ul. Zana. Agnieszka M. wynajmowała je razem z koleżanką. Feralnego dnia, wyprowadziła się bez uprzedzenia. Po południu zadzwoniła do koleżanki i poprosiła o przenocowanie wspólnego znajomego – Andrzeja P.
Mężczyzna pojawił się wieczorem. Był pijany i poszedł spać. Nie minęło pół godziny, gdy do mieszkania wróciła Agnieszka M., w towarzystwie swojego chłopaka Adriana i jego kolegi. Panowie zaczęli sprawdzać mieszkanie, w poszukiwaniu Andrzeja P.
Kiedy go znaleźli, Adrian L. natychmiast się na niego rzucił. Bił i kopał leżącego mężczyznę po głowie. Krzyczał, że go zabije. Jego kompan pilnował drzwi, by lokatorka nie mogła wejść i pomóc rannemu. Pijana Agnieszka M. przyglądała się wszystkiemu i wyzywała kobietę.
Kiedy go znaleźli, Adrian L. natychmiast się na niego rzucił. Bił i kopał leżącego mężczyznę po głowie. Krzyczał, że go zabije. Jego kompan pilnował drzwi, by lokatorka nie mogła wejść i pomóc rannemu. Pijana Agnieszka M. przyglądała się wszystkiemu i wyzywała kobietę.
Po pewnym czasie Adrian L. zabrał lokatorkę do pokoju i pokazując zakrwawionego mężczyznę zagroził, że „skończy tak samo, jak i ich poda na psy”. Kiedy napastnicy wyszli, kobieta zadzwoniła do znajomego. Ten skontaktował się z właścicielką mieszkania, która właśnie miała odwiedzić lokatorki. Kobieta była już przy ul. Zana. Weszła do mieszkania, udzieliła rannemu pierwszej pomocy i wezwała pogotowie.
Andrzej P. w ciężkim stanie trafił do szpitala. Okazało się, że ma połamane kości czaszki. Adrian L. i jego dziewczyna zostali zatrzymani trzy dni po napaści. Okazało się, że przyczyną pobicia była awantura, do której doszło wcześniej między Agnieszką M. i jej współlokatorką. Andrzej P. miał wówczas interweniować i rzekomo uderzył Agnieszkę M. Ta poskarżyła się chłopakowi, który postanowił się zemścić.
Agnieszka M. była już karana za znęcanie się. Przyznała, że nie udzieliła pomocy pobitemu. Wyjaśniała, że nie wiedziała co się dzieje, ponieważ do awantury doszło w zamkniętym pokoju, a ona nie wchodziła do środka. Stwierdziła jednocześnie, że Andrzej P. mógł dostać najwyżej jeden cios za to, że ją uderzył.
Napastnik, Adrian L. nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Nie składał wyjaśnień. Oświadczył jedynie, że działał w samoobronie. Mężczyzna był już karany za kradzież z włamaniem. Jego sprawą zajmie się niebawem Sąd Okręgowy w Lublinie.













Komentarze