• Lata już nie te, ale pewnych zagrań nie zapomina się. Podczas sobotniego meczu dawnych gwiazd Monteksu Lublin ponownie zobaczyliśmy rzut karny z obrotem...
– To był karny w mocno zwolnionym tempie. Niestety, ale upływający czas daje znać o sobie. Cieszę się jednak, że wytrzymałam tempo spotkania i znowu mogłam dać kibicom nieco frajdy. Najważniejsze jednak, że obyło się bez kontuzji.
• Czy pamięta pani, kiedy po raz pierwszy wykonała w ten sposób rzut karny?
– Nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Zawsze miałam niekonwencjonalne pomysły i stąd wziął się taki sposób wykonywania rzutu karnego. Często powtarzam, że to, że umiałam grać w piłkę ręczna na niezłym poziomie, to dar od Boga. Nigdy nie byłam tytanką pracy, a treningi pomagały mi tylko w doskonaleniu umiejętności. Nie byłam leniem, ale zawsze najlepiej grało mi się na świeżości. Po latach śmiejemy się z koleżankami, że byłam bardzo mądra, bo często unikałam dźwigania wielkich ciężarów. Dzięki temu obecnie nie mam większych problemów ze zdrowiem.
• Co pani teraz robi?
– Przez dwanaście lat mieszkałam w Hiszpanii, gdzie zawodowo grałam w piłkę ręczną. Szło mi całkiem nieźle, bo udało mi się wystąpić nawet w Lidze Mistrzyń. W Hiszpanii zakończyłam karierę sportową, ale dwa lata później moja koleżanka namówiła mnie na jej wznowienie w barwach niemieckiego VFL Wolfsburg. Długo broniłam się przed tym, bo po zakończeniu przygody ze szczypiorniakiem, zajmowałam się zupełnie innymi sprawami. Często chodziłam na fitness i byłam tłumaczem. Zgodziłam się jednak pograć przez dwa lata dla Wolfsburga.
• Który mecz ze swojej bogatej kariery wspomina pani najlepiej?
– Ciężko powiedzieć, bo zagrałam wiele spotkań, które po latach łączą mi się w jedną całość. Gra w Monteksie Lublin była dla mnie wspaniałą przygodą, której nie zapomnę do końca życia. To był okres pełen przyjemnych chwil. Zresztą, jestem typem człowieka, który pamięta tylko dobre chwile, a te złe jak najszybciej wyrzuca z pamięci.
• A jak wspomina pani spotkania z Zagłębiem Lubin?
– Za moich czasów mecze z Zagłębiem nie były niczym wyjątkowym. Wprawdzie pierwsze złoto w barwach Monteksu zdobyłam właśnie po finałowej rywalizacji z Zagłębiem Lubin, ale te spotkania nie zapadły mi jakoś szczególnie w pamięć. Obecnie to jest prawdziwa święta wojna, a rywalizacja jest toczona na ostrzu noża. Za moich czasów miałyśmy innych ważnych rywali – Elbląg czy Piotrków Trybunalski.
• Za pani czasów poziom piłki ręcznej był również dużo wyższy. Dlaczego teraz nasza kadra nie jest w stanie nawiązać do okresu, kiedy Polska liczyła się na arenie międzynarodowej?
– Przyczyn jest wiele, ale wydaje mi się, że źródła problemu trzeba szukać w szkoleniu młodzieży. W Hiszpanii poziom żeńskiej piłki ręcznej jest wyższy, choć tam również nie jest kolorowo. Pamiętajmy, że Półwysep Iberyjski został mocno dotknięty przez kryzys ekonomiczny, co sprawiło, że najlepsze szczypiornistki wyemigrowały z kraju. Popatrzmy zresztą na reprezentację Hiszpanii. Większość kadrowiczek występuje poza rodzima ligą.
• Jaka jest najlepsza zawodniczka, z którą pani występowała w jednej drużynie?
– Marta Mangue to dziewczyna z darem od Boga. Ona przypomina mi mnie w najlepszych czasach. Hiszpanka posiada imponujący repertuar zagrań i olbrzymi talent. Trzeba też uczciwie przyznać, że jest sporym leniem. Chyba nawet większym niż ja.
W latach 90. była uważana za jedną z najlepszych rozgrywających na świecie. Anna Ejsmont jest wychowanką Pogoni Szczecin. Później reprezentowała barwy Startu Elbląg i Monteksu Lublin, z którym cztery razy z rzędu zdobywała mistrzostwo Polski. W 1998 roku wyjechała do Hiszpanii, gdzie grała w Ferrobus Mislata Tortajada i Cementos la Union-Ribarroja.
W 2008 roku zakończyła karierę, ale dwa lata później dość niespodziewanie wróciła na boisko, aby reprezentować barwy niemieckiego VFL Wolfsburg. W reprezentacji Polski Ejsmont wystąpiła 151 razy i zdobyła dla niej 543 bramki. W biało-czerwonych barwach grała zarówno na mistrzostwach świata, jak i Europy. W 1998 r. wraz z kadrą zdobyła piąte miejsce na Starym Kontynencie. Dokonania Ejsmont zostały docenione przez czytelników prestiżowego magazynu \"World Handball”, którzy w plebiscycie na najlepszą zawodniczkę świata sklasyfikowali ją na szóstej pozycji.
Reklama
Anna Ejsmont: Pamiętam tylko dobre chwile
Rozmowa z Anną Ejsmont, byłą zawodniczką Monteksu Lublin.
- 10.05.2013 10:13

Reklama













Komentarze