Od dawna nie wychodzi pani z domu?
Od środy. Ale nie jestem na zarządzonej odgórnie kwarantannie. Robię to z ostrożności. Pierwszy przypadek koronawirusa był z Niedrzwicy Dużej, a ja mam tam rodziców, odwiedzam ich. O zachorowaniu mieszkańca tej miejscowości dowiedziałam się we wtorek wieczorem, tymczasem kilka dni wcześniej, w niedzielę byłam u swoich rodziców. Dyrektor DDK Węglin, gdzie pracuję, zarządził, że absolutnie mam pracować zdalnie, z domu.
Jak wygląda pani dzień?
Mam w domu dwulatka, więc dość aktywnie. Pracuję gdy on śpi, mogę też robić to bardzo rano, wieczorem czy w nocy. Wszystko zależy jak zaplanuję swój czas. A maluch jest w stanie zająć się sam nawet do 40 minut mając np. mąkę i wodę. Mamy też różne zabawy sensoryczne, ciastolinę, makaron... I ogródek, do którego możemy wyjść. Natomiast nie wychodzimy do miasta ani do sklepu. Staramy się izolować jak tylko się da.
Kto robi zakupy?
Mąż. Stara się robić to jak najrzadziej, raz w tygodniu. Gdy trzeba pójść do sklepu zakłada ochronne rękawiczki, używa dezynfekatorów. Wiele rzeczy kupujemy też online z przesyłką do paczkomatu, by nie mieć kontaktu z kurierem. Staramy się jakoś żyć.
Jak długo zostanie pani w domu?
Tak jak będzie na to pozwalała sytuacja epidemiologiczna kraju. Jak tylko będzie można wrócić do pracy to natychmiast wracam do biura.
Co jest najgorsze w takiej izolacji?
W ogóle o tym nie myślę, bo nie mam na to żadnego wpływu, ja muszę się dostosować. Ale chyba to, że nie mogę pójść z dzieckiem do Klubu Malucha. Ma teraz bardzo ograniczony kontakt z rówieśnikami więc staramy się mu to zastępować nowymi zabawami.
Znajomi częściej dzwonią niż kiedyś?
Z racji tego, że ludzie mają teraz więcej czasu to przypominają sobie o starych znajomych. Częściej piszemy do
siebie SMS-y, dzwonimy. To jest wielki plus twej sytuacji. Kontakty twarzą w twarz zastępujemy tymi telefonicznymi. Bo właśnie takiego zwykłego kontaktu z ludźmi brakuje najbardziej.














Komentarze