Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kuracjusze wykwaterowani, hotele opustoszały. Jak radzi sobie lubelska branża turystyczna?

Uzdrowiska odwołały turnusy, opustoszały hotele, restauracje zamknięte. Wielu pracowników wysłano na urlopy. Cała branża turystyczna przeżywa trudny okres.
Kuracjusze wykwaterowani, hotele opustoszały. Jak radzi sobie lubelska branża turystyczna?
Park zdrojowy w Nałęczowie

Autor: Maciej Kaczanowski

Bazujący na turystyce Nałęczów przeżywa gospodarcze załamanie. Z powodu zagrożenia koronawirusem, największe firmy (nie licząc wytwórni wód mineralnych), muszą mocno zaciskać pasa.

– Zgodnie z wydanym rozporządzeniem ministra zdrowia musieliśmy zawiesić swoją działalność. Wszystkie planowane turnusy zostały przełożone na bliżej nieznany termin, a kuracjusze zostali już wykwaterowani – przyznaje Anna Gałek ze spółki Uzdrowisko Nałęczów S.A. – Dla naszej firmy oznacza to bardzo duże straty. Nie wiemy jak długo będziemy w stanie poradzić sobie z tą trudną sytuacją – dodaje.

Ze wszystkich zakładów należących do spółki, normalnie pracuje jedynie szpital kardiologiczny. Pozostałe, w tym sanatoria, pałacowe termy, czy SPA są nieczynne do odwołania.

Podobnie jest w Sanatorium „Rolnik” i innych takich podmiotach. Straty notują także nałęczowskie hotele.

– U nas przebywają obecnie jedynie ci goście, których pobyt jest związany z pracą. To najczęściej pracownicy zatrudnieni w okolicy lub przedstawiciele handlowi. Turystów nie ma w ogóle. Tuż po pierwszych informacjach związanych z zagrożeniem, odwołali swoje rezerwacje – przyznaje jedna z pracownic „Przepióreczki”. W związku z niskim obłożeniem, znaczna część pracowników hotelu została wysłana na urlop.

Podobnie jest „Apartamentach Nałęczowskich”. – Jest kiepsko. Zostało nam jeszcze kilka osób, które miały wcześniej zarezerwowane pobyty, ale od 10 marca nie mamy żadnych nowych rezerwacji. Jeśli nic się nie zmieni, nasz pensjonat będzie zupełnie pusty – mówi zarządca obiektu.

Jeszcze gorzej jest w mniejszych placówkach agroturystycznych bazujących na krótkotrwałym zakwaterowaniu. Te, zgodnie z rządowym rozporządzeniem, musiały zostać tymczasowo zamknięte.

– Jest nam teraz ciężko. Wszystkie pobyty musieliśmy odwołać. Nie ma już żywej duszy – mówi Leon Święcicki, właściciel małego pensjonatu „Mimoza”. – W tym miesiącu straciłem już przez to 10 tys. zł. Ta działalność to nasze główne źródło utrzymania. Poza tym mamy z żoną niewielkie renty, koło 900 zł miesięcznie, więc nie wiem, ile jeszcze wytrzymamy. A płacić trzeba za wszystko: prąd, ogrzewanie, podatki – wylicza. Jego zdaniem cała branża bez wsparcia państwa swoje nie poradzi.

Zamknięty jest także Dwór Nałęczowski oraz większość podobnych obiektów zatrudniających w sumie setki pracowników z miasta i gminy Nałęczów. Do tego należy doliczyć wszystkie lokale gastronomiczne i rozrywkowe, które nie działają od dwóch tygodni. Dla 3,7-tysięcznego miasteczka brak kuracjuszy i turystów oznacza powolne zamrażanie biznesu. Jeśli epidemii nie uda się opanować w ciągu najbliższych miesięcy, wielu przedsiębiorcom grozi bankructwo.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama