– Jestem w szpitalu w Chełmie, na oddziale zakaźnym – wyjaśnia na wstępie nagrania pani Ewa, która przebywa w lecznicy blisko 2 tygodnie.
– Nie rozczulam się nad sobą tylko chcę was ostrzec, żebyście uważali na siebie – apeluje mieszkanka Lublina. – Niestety ja od około 2 miesięcy bardzo źle się czułam. Kasłałam. Dusiło mnie. Tydzień później dostałam bardzo wysokiej temperatury – opowiada kobieta na nagraniu na Facebooku. Mówi wolno, widać, że ma problem ze złapaniem oddechu.
Z temperaturą ciała sięgającą blisko 40 stopni Celsjusza pani Ewa trafiła do szpitala w Bychawie. Miała także duszności.
– Wymiotowałam. Miałam też biegunkę. Nie miałam smaku. Było bardzo źle – przyznaje pacjentka zakażona koronawirusem. – W Lublinie nie było nigdzie miejsca. I dodaje: – Tam ludzie leżą na korytarzach, pod respiratorami. W Bychawie niestety nie mogłam zostać bo nie jest to szpital zakaźny. W nocy przewieźli mnie tutaj, do szpitala w Chełmie. Było już bardzo dobrze, ale niestety dalej są duszności. Powracają.
Jej zdaniem lekarze rodzinni powinni obowiązkowo kierować na testy osoby z kwarantanny.
– Ja nie miałam styczności z chorymi. A może o tym nie wiedziałam, że chorują. Może przechodzili chorobę bezobjawowo – przypuszcza, zaznaczając jednocześnie, że chodziła w masce ochronnej. Nie wie jednak, kiedy i gdzie doszło do zakażenia.













