Reklama
Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, \"Basia i podróż”, \"Basia i alergia”
Dość historii o księżniczkach i czarownicach. Dość przygód świnek i innych wilków. Chcę czytać o życiu codziennym współczesnych polskich przedszkolaków i ich rodziców. Chcę czytać dziecku i wreszcie przestać się nudzić.
- 25.06.2013 22:47

I odkąd poznaliśmy przygody Basi wieczorne czytanie przestało być dla czytającego istotnym, ale nie zawsze lubianym ojcowskim obowiązkiem. Każdą kolejną Tsiążkę z serii autorstwa Zofii Staneckiej i Marianny Oklejak pochłaniamy z podobnymi wypiekami na twarzy. Tak moja córka, jak i ja.
Bo najczęściej jest bardzo zabawnie. W ostatnio wydanej \"Basi i podróży”, mamie głównej bohaterki psuje się w trasie samochód. Wychodzi więc na zewnątrz i jak to każdy kierowca wściekły na swoje auto rzuca coś pod nosem, co dwójka jej starszych dzieci – Basia i Janek – rozszyfrowują jako \"brzydkie słowa”. Wymyślają również swoje epitety, takie jak: \"jasna parówka”, czy \"stary kapeć”. Ten jeden fragment tak spodobał się mojej córce, że nawet w dni kiedy czytaliśmy zupełnie coś innego, kazała wracać do tej konkretnej strony \"Basi” i czytać sobie o brzydkich słowach. Po czym łapiąc się za brzuch tarzała się w łóżku. Co ciekawe, tych brzydkich słów tak naprawdę wcale tam nie ma. Jest za to dobra podpowiedź odpowiedzi na trudne pytanie w stylu \"tato, a dlaczego używasz brzydkich słów?”. No, niestety czasami trzeba umieć się jakoś wybronić.
Bo \"Basie” to także znakomity poradnik dla rodziców. Pozwalają wytłumaczyć dużo ważnych i mniej ważnych problemów z codziennego życia. Jak poradzić sobie ze strasznym wyjściem do dentysty; dlaczego warto polubić opiekunkę, kiedy rodzice chcą wyjść do kina; dlaczego nowo narodzony młodszy brat nie musi być wrogiem; czy też dlaczego mama musi wrócić do pracy i nie jest to wcale nic strasznego dla jej córki. Autorki nie stronią również od spraw poważnych. Poruszający jest odcinek o koledze z Haiti, który trafia do przedszkola Basi po tym jak traci całą swoją rodzinę w trzęsieniu ziemi w swoim kraju.
Uwielbiam serię o Basi, także dlatego że łamie schematy \"tradycyjnej polskiej rodziny”. Mama pracuje tu zawodowo na równi z tatą. Tata, owszem bywa leniwy i zasypia na kanapie jak każdy facet, ale stara się i kiedy trzeba zakasuje rękawy, żeby coś ugotować albo zająć się dziećmi. Mama zaś oburza się, kiedy w warsztacie samochodowym mechanik zarzuca jej nieobecnemu mężowi, że puścił ją samą w podróż z trójką dzieci na drugi koniec Polski: \"Jestem dorosła. Nikt mnie nigdzie nie musi puszczać”.
Basia zaś jest zwyczajna jak każda dziewczynka w jej wieku. No przynajmniej ta jedna, której czytam. Ma różne dziwne pomysły, czasami się dąsa lub rozrabia. I pewnie dlatego tak dobrze czyta się książki z jej przygodami.
W dwóch najnowszych częściach serii Basia jedzie z mamą i rodzeństwem w góry. O długiej i męczącej dla wszystkich drodze opowiada \"Basia i podróż”. Przygody kolejnej - \"Basia i alergia” dzieją się już właśnie górach, gdzie dziewczynka jedzie przede wszystkim po to, aby móc karmić konia. Którego bliskość, jak się łatwo domyślić, wywołuje u niej silną reakcję alergiczną.
Reklama












Komentarze